środa, 12 lutego 2014

Rozdział 57


Po około dziesięciu minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Jednym ruchem dłoni, szybko wytarłam łzy.
- Proszę. – powiedziałam cicho.
Wszedł Wojtek. Podszedł, aby powitać się ze mną całusem. Odsunęłam się dając mu do zrozumienia, że nasza rozmowa będzie poważna. Najpoważniejsza jaką kiedykolwiek przeprowadzałam.
kiedyś przyjdzie taki dzień , że siądę na chodniku tak zupełnie bezproblemowo i będę miała wyjebane dosłownie na wszystko .
Usiadł na krześle obok mojego łóżka.
- Wojtek to chyba nie ma sensu. Przyjaźń na odległość to nie jest dobry pomysł. – spojrzałam na niego. Nic więcej nie powiedziałam, bo chyba jeszcze jedno słowo a polałby się potok łez.
Tak chyba łatwiej. Wszystko zakończyć, dać sobie spokój. Po co kochać skoro potem i tak wszystko się pierdoli. I to przeze mnie. Już się do tego przyzwyczaiłam.
- Mnie nie nabierzesz. Chodzi o Piotrka? On ci kazał już się ze mną nie widywać? – powiedział po dłuższej chwili.
Kurwa.. Myślałam, że to będzie łatwiejsze. W oczach miałam łzy. Nic nie mówiłam. Nie mogłam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Czemu on zawsze musi być taki mądry?
- Jeśli to warunek waszej miłości, to myślisz, że to ma sens? Przecież nic nas ze sobą nie łączy, oprócz przyjaźni. – złapał mnie za rękę.
On kochał, ona kochała, on zerwał, ona płakała.
- Pokłóciliśmy się. To chyba koniec. – zacisnęłam jego dłoń.
- Przeze mnie? – spojrzał na mnie.
Znów cisza. Bałam się odezwać. Zaczęłam płakać. To chyba z bezsilności.
Wyobrażam sobie nasze wspólne kiedyś.
 Nasze wspólne zawsze.
- Jeśli będziesz szczęśliwa kiedy zniknę, to odejdę. Ale wiedz, że nigdy o tobie nie zapomnę. Jeden telefon i jestem. Obiecaj, że będziesz silna. – wstał i mnie przytulił.
 Są takie słowa, które dzielą życie na pół. Na to, co było wcześniej i na to, co jest potem. Potem już nigdy nie jest tak, jak kiedyś..
 - Przez jakiś czas nie odzywajmy się do siebie, nie odwiedzajmy. Chyba musze poukładać swoje życie. Sama nie wiem czego tak naprawdę chcę… A potem jeśli będę cię potrzebowała, to mogę zadzwonić? – oderwałam się od niego i spojrzałam w jego czekoladowe oczy..
Oliwia.. co się z tobą dzieje? Kiedyś nie miałaś takich problemów. Przyjaźń to gówno. Miłość jeszcze gorsza…
Nie obiecuj mi niczego.
 Najlepiej nie wypowiadaj przy mnie tego słowa. Nienawidzę obietnic.
 Nie wierzę w nie.
 Brak obietnic jest lepszy.
 Brak obietnic nie niesie za sobą zawodu.
 Brak obietnic mniej boli.
- Jasne. Nie pozwolę, żebyś przeze mnie płakała, tak jak przez niego.. – pocałował mnie w czoło.
Wyszedł bez słowa. Kurwa.. I naprawdę nie wiem co teraz…
Wszystko się zmieniło. Wszystko i wszyscy.
Napisałam do Przemka, że jestem w szpitalu. Chyba powinien wiedzieć. Po godzinie siedział już obok mnie. Opierdzielał mnie, gdy dowiedział się co zrobiłam. Nie powiedziałam mu o Piotrku i Wojtku. Pewnie znów bym się przy tym poryczała…
Lekarz powiedział, że za dwa dni wyjdę ze szpitala. Zadzwoniłam do mojej trenerki – pani Bożeny. Powiedziałam, że musze odpocząć i dała mi wolne do końca tygodnia. I tak nie ma na razie żadnych ważnych meczy.
Gdy poszedł Przemek postanowiłam znów zadzwonić do Piotrka. Nie odebrał, miał wyłączony telefon. Pewnie już o mnie zapomniał..
Napisałam do niego chyba tysięcznego sms`a, ale obiecałam sobie, że to będzie ostatni sms..
„ Wiesz, kochałam Cię, ale to chyba była pomyłka. Nie wspomnę o tym, że zachowałeś się jak prostak i tak po prostu spierdoliłeś.
                                                                 Pełna podziwu dla takich skurwieli jak Ty, Oliwia.”
Teraz czułam złość. Muszę na razie odpocząć od tych facetów. Dobrze, że Przemek przyniósł mojego laptopa. Zaczęłam po raz drugi szukać jakiegoś mieszkania.
Tym razem bez prawie żadnych wymagań, byle by z dala od wszystkiego. Znalazłam mieszkanie, które dla mnie wydaje się być odpowiednie. Niedaleko hali..
Zadzwoniłam pod numer ogłoszenia. Odebrała jakaś kobieta. Umówiłam się z nią, że za dwa dni pojadę obejrzeć mieszkanie i żeby je dla mnie „odłożyła’’. Potem tylko rozmowa z prezesem.
Nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam. O czym? O wszystkim.
Przyjdzie taka chwila, gdy stwierdzisz, że wszystko się skończyło. To właśnie będzie początek.
Minęły dwa dni. Ani Piotrek, ani Wojtek się nie odzywali. Dziś wychodzę ze szpitala. Przyjechał po mnie Przemek. Postanowiłam od razu jechać do klubu. Następnie z panem prezesem pojechaliśmy obejrzeć mieszkanie.
Był to zwykły przestronny dom. Prezesowi pasowały warunki umowy. Z resztą mi też. Potem wróciłam do domu Przemka.
- Nie musisz się wyprowadzać.. Źle ci ze mną? – zaśmiał się.
- Wiem, że się ze mną męczysz. – lekko się uśmiechnęłam.
- Wcale, że nie. – burknął.
- Przecież to tylko 10 minut drogi. Możemy się odwiedzać. – powiedziałam, pakując rzeczy do walizki.
Głośno westchnął. Pomógł mi przewieść rzeczy do nowego mieszkania. Po co czekać? Lepiej znów zacząć od nowa.
Przede wszystkim trzeba odsunąć w przeszłość momenty, które już przeżyliśmy. Powoli zaczęło do mnie docierać, że nie mogę już się cofnąć i sprawić, aby życie było takie jak dawniej.
Siedzę w pustym mieszkaniu. Towarzyszy mi głucha cisza. Może trzeba było zostać w tym Rzeszowie?
Zadzwoniłam do Ignaczaków. Powiadomiłam ich o nowym mieszkaniu. Podałam im adres.
Chyba Piotrek powiedział Krzyśkowi, że już nie jesteśmy razem. Ta rozmowa była dość dziwna i tajemnicza. W ogóle nie pytali o mój związek, a nigdy tak nie było.
Najbardziej mnie boli to, że nie rozstaliśmy się jak ludzie…
Znów wzięłam do ręki żyletkę. Tak, jestem potwornym tchórzem. Ale chyba już się do tego przyzwyczaiłam.
Wszyscy udajemy, że jesteśmy zadowoleni z życia, ale czy  na pewno tak jest? Wystarczy żyletka a potem nic nie czujesz, to da ulgę ale stajesz się tchórzem .Odważny i silny jest ten, którego życie jest bezsensu a mimo to nie odbiera go sobie.
Patrzyłam na spływającą krew. Krew to moja towarzyszka.. Już nie jestem samotna..
Kurwa, co ty pieprzysz Bartman. Gadasz jak jakiś psychopata..
Usłyszałam pukanie do drzwi. Pierwszy gość?
Wzięłam chusteczkę i przycisnęłam ją do rany. Opuściłam rękaw, żeby przysłonić rysę. Podeszłam i otworzyłam drzwi.
**************************

Wiem, rozdział trochę nijaki :C
Przepraszam :(
Wczoraj wygrał Jastrzębski <3
Cieszymy się? Ja bardzo...
Dziś wstawiam wam..
Karola :)
Komentujesz = motywujesz :)

12 komentarzy:

  1. Jak to nijaki?! Dziewczyno!
    Jest swietny.
    Oliwia... zawiodla sie na Piotrku jak na nikim innym.
    Mam nadzieje, ze ten gosc pierwszy to wlasnie Ignaczakowie. ;)
    Niech odpocznie od chlopakow ma racje ;)
    Czekam na nastepny. ♥
    POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki nijaki?! Jest fajny :) ciekawe kto to może być.. Może Ignaczakowie lub Wojtek. Pozdrawiam, do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcale nie nijaki! Ech, biedna Oliwia. Dobrze, że przynajmniej Wojtek nie chcę aby przez niego płakała, bo o rozum dla Nowakowskiego to już za późno. Czekam na następny :* caluję. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. zapraszam do mnie na historię o skokach narciarskich - w rolach głownych Słowency!:)

    iguessthatslove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak napisany tekst nie można nazwać nijakim. Wciągający i pełen uczuć :) pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie mi szkoda Wojtka i tej przyjaźni, mam nadzieję, że przetrwa ona tą ciężką próbę. Piotrek to idiota, wszystko rozwala i wprowadza jakieś konflikty..
    Super rozdział, bardzo mi się podoba :)
    Zapraszam do siebie na nowy:)

    OdpowiedzUsuń