Cała
impreza miała się odbyć w jakimś klubie, który Kamil wynajął na dzisiejszy
wieczór. Weszliśmy do środka. Zobaczyliśmy bardzo dużo ludzi. Po chwili ukazała
mi się dobrze znana sylwetka – Kamil.
-Cześć. –
lekko się uśmiechnęłam.
- Hej.
Fajnie, że jesteś. Wchodźcie – zaprosił nas do środka.
'Jednoznacznie trudno orzec, którzy to wrogowie, a którzy przyjaciele..
Gdy
wręczyliśmy mu prezent poszliśmy zdjąć kurtki. Następnie Kamil kazała nam sobie
coś zamówić do picia. Posłuchaliśmy go. Usiedliśmy przy stoliku. Wypiliśmy po
drinku i zaczęliśmy tańczyć.
Po chwili
jakaś dziewczyna zrobiła odbijanego. Zaczęła tańczyć z Przemkiem. Mnie do tańca
porwał Kamil.
- Myślałem,
że dostanę od ciebie mikroskop, mógłbym wtedy podziwiać… ekh.. no wiesz. –
roześmiał się.
- No wiesz,
po co oglądać, coś czego się nie ma? – przygryzłam wargę.
- Dla
wszystkich taka jesteś, czy tylko na mnie taka cięta? – uniósł brew.
- Na tych,
co sobie zasłużyli. – sztucznie się uśmiechnęłam i po skończonej piosence usiadłam
do stolika.
„Ale mam w sobie przeszłość i tego nie wyrzucę,
zapomniałam uczuć i teraz znów się ich uczę.”
Po chwili,
dosiadł się do mnie jakiś chłopak.
- Twoje
zdrowie. – podał mi kieliszek wódki.
Oliwia..
nie wolno ci… Jutro masz mecz… Oliwia..!
Wzięłam i
wypiłam. Przecież to tylko jeden kieliszek. Następnie znów poszłam tańczyć.
Byłam już trochę wcięta…
-Fajna
jesteś jak wypijesz! – powiedział ten chłopak od wódki.
-Ty też
jesteś fajny, jak wypiję.
Trochę źle
się poczułam. Skierowałam się do łazienki.
PERSPEKTYWA
PRZEMKA :
Nigdzie nie
mogłem znaleźć Oliwii. Rozpłynęła się? Może wyszła… Telefonu też nie odbierała.
Postanowiłem iść do damskiej toalety. Mam nadzieję, że nie będzie tam nikogo
prócz Oliwii.. Jeszcze te przewrażliwione kobiety wezmą mnie za jakiegoś
zboczeńca.
Otworzyłem
drzwi. Zobaczyłem tam siedzącą pod ścianą Oliwię. Była skulona i cała
zapłakana.
Nie chcę wierzyć w słońce tuż po burzy, bo nadzwyczajnie go nie
potrzebuję, nie potrzebuję ciepła jego promieni, ani tego, że znów będzie na
parę chwil, by o zachodzie niepostrzeżenie zniknąć. Nie potrzebuję nadziei na
lepsze jutro, definicji szczęścia czy sprostowań uczuć, nie potrzebuję niczego,
bo dziś, nie mam już nic.
- Oliwia,
co się stało? – szybko do niej podbiegłem. Ukucnąłem i próbowałem ją uspokoić.
Cała się trzęsła. Miała rozmazany makijaż.
- Ja.. ja..
kręci mi się w głowie. – wymamrotała. Chyba nie do końca rozumiała co się teraz
dzieje. Była nieobecna. Przestraszyłem się…
Zamówiłem
taksówkę i pojechałem z nią do szpitala. Okazało się, że ktoś dosypał jej coś
do alkoholu. Od razu zrobili jej płukanie żołądka. Nie wyglądało to za
ciekawie. Lekarz powiedział, jej stan nie jest krytyczny, ale jest bardzo
słaba.
Była szósta
rano. I nic. Jeszcze się nie obudziła. Przez całą noc nie dała znaku życia.
Pozostało tyle niewypowiedzianych słów, zabrakło tylu gestów, zostało
kilka rzeczy, parę zdjęć i pustka… Ta bolesna pustka którą próbujemy zapełnić
uczuciami, wspomnieniami, pamięcią i nadzieją że kiedyś się jeszcze spotkamy…
Kurwa.. To
moja wina.. To przeze mnie tu leży. Gdyby nie te cholerne urodziny, nic by się
nie wydarzyło. Nie wybaczę sobie tego.
Z jej
pokoju wyszedł lekarz.
- Doktorze,
co z nią?
- Obudziła
się, ale jest bardzo słaba. Musi odpoczywać.
- Mogę do
niej wejść?
- Na
chwilę… - skinął głową.
PERSPEKTYWA
OLIWI:
Chyba
jestem w szpitalu. Facet w białym fartuchu? Mam nadzieję, że to nie
psychiatryk. Nagle drzwi mojego pokoju znów się otworzyły. Zobaczyłam w nich
Przemka.
- Jak się
czujesz?
- W ogóle
się nie czuję. – powiedziałam zachrypniętym głosem.
Czułam się
strasznie zmęczona. Tak jakbym przez ostatnie 10 lat wchodziła pod jakąś górę.
-
Potrzebujesz czegoś? – złapał mnie za rękę.
Tak.
Piotrka. Ale wiem, że to nie możliwe.
- Jedź do
domu. Ja sobie poradzę. Pewnie zaraz masz trening. – powiedziałam ostatkami sił z lekkim
uśmiechem.
Na twarzy uśmiech, a w duszy taki rozpierdol, że nawet nie masz pojęcia .
- Nigdzie
nie jadę. – nie odpuszczał.
-
Jedziesz.. – powiedziałam stanowczo.
Przekonałam
go. Zostałam sama. Dobrze pamiętam co się wczoraj wydarzyło. Chyba się zatrułam
tą wódką…
Weszła
pielęgniarka. Zmierzyła mi ciśnienie.
-
Przepraszam, który dzień tygodnia dziś jest? – spytałam, a raczej wymamrotałam
pod nosem.
- Wtorek,
10.00 rano.
- Dziękuję.
– mimowolnie się uśmiechnęłam.
Zaraz…
Wtorek, 10.00? Dziś mecz.. To miał być mój pierwszy mecz, w nowym klubie.. I to
w pierwszej szóstce.
Zawołałam
lekarza.
- Kiedy
mnie wypiszecie?
-
Najwcześniej za kilka dni. Musi pani odpoczywać. – przeglądał moją kartę.
- Chcę
wyjść na własną odpowiedzialność.. – ledwo co podniosłam się z łóżka.
- To
niemożliwe.. Jest pani bardzo sła.. – zaczął ale nie dałam mu tego przywileju,
żeby dokończył.
- Muszę..
Proszę mnie wypisać. – powiedziałam stanowczo.
- Na własną
odpowiedzialność, tak? – westchnął.
- Tak.
Przebrałam
się w ubrania, które leżały obok mojego łóżka. Ciężko mi był zrobić, choćby dwa
kroki.
Cholera , weź się w garść! masz to
, co zawsze pragnęłaś więc kurwa choć raz w życiu to doceń !
Strasznie czułam się zmęczona. Mój oddech był bardzo
głośny. Wstąpiłam po wypis. Złapałam stopa i pojechałam do mieszkania. Dobrze,
że Przemek dał mi dodatkowe klucze…
Przebrałam
się : http://allani.pl/zestaw/911987-trampki-nike-dres-penn-ink wzięłam torbę treningową i zamówiłam taksówkę..
Mam godzinę
do rozpoczęcia meczu. Po dotarciu na miejsce, już tylko 40 minut. Przebieram
się w strój meczowy. Wszystko mnie boli, wszystko przyciąga do ziemi. Muszę
oszczędzać siły. Chwytam butelkę wody i siadam na krześle. Słucham taktyki i
obserwuję przeciwniczki z Gdyni.
Czasem po prostu jest ciężej, ale mimo wszystko zawsze trzeba wstać i iść
przed siebie z dumą w oczach.
Wybiegamy
na boisko. Po pierwszych metrach myślę, że gorzej być nie może.
Dam radę..
Muszę.. Zaciskam zęby, i zamykam oczy. W swojej wyobraźni słyszę ciszę..
Otwieram oczy i słyszę gwizdek sędziego.
Nie zliczysz, ile razy mówiłaś, że jest okej, a tak naprawdę
rozpierdalało cię od środka. Nie zliczysz, ile razy uśmiechnęłaś się, chociaż
miałaś ochotę płakać jak dziecko. Nie zliczysz, ile razy oszukiwałaś samą
siebie, że on cię kocha. Nie zliczysz, ile razy spierdoliłaś coś, na czym ci
cholernie zależało. Nie zliczysz, ile razy miałaś ochotę umrzeć, zapaść się pod
ziemię, po prostu zniknąć. Nie zliczysz, ile razy tak bardzo pragnęłaś być
szczęśliwa, a za każdym razem znowu coś stawało ci na drodze. Pewnych rzeczy
nie da się policzyć, bo niektóre błędy popełniamy zbyt często.
**************************************Uparta ta Oliwia... :D
Zabijecie mnie po kolejnym rozdziale ;x
Dziś mam osiemnastkę u kolegi :D uuuu ^^
Dziś wstawiam wam...
Moja radość, gdy się dowiedziałam, że przez tydzień nie mam maty xd
Pozdrawiam ;*
Komentujesz = motywujesz :3
No ciekawie się robi, ale martwię się o jej zdrowie. Strasznie przypomina mi ona mnie, też jestem uparta jeśli chodzi o sport :D
OdpowiedzUsuńZaraz,zaraz jak to Cię zabijemy? Przecież ona nie umrze prawda?????
Tylko nie dawaj epilogu, bo serio Cię Miśka zabiję :P
Pozdrawiam:)
PS.Z tym zabijaniem to mówię serio!
Spokojnie ;D Jeszcze kilka rozdziałów będzie :)
UsuńNie mówię o śmierci :)
Dowiesz się niedługo xd
Pozdrawiam ;**
Uuu strasznie uparta, tylko żeby jej się nic nie stało!!! Nie uśmiercaj jej! Kiedy następny? Nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńNastępny chyba w poniedziałek :)
UsuńPozdrawiam ;**
Czemu mamy cie zabić po następnym rozdziale? Mam nadzieje,że Oliwii nic złego się nie stanie na tym meczu... Nie moge sie doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa również pozdrawiam ;)
UsuńPewnie cię zabije, bo pewnie następny rozdział to będzie epilog :c człowieku nie rób mi tego! Rozdział super, i mam nadzieję, że Oliwi nic nie będzie. Caluję :*
OdpowiedzUsuńNie epilog :)
UsuńPozdrawiam ;**
Każdy z nas ma w sobie trochę uparciucha :D w oczekiwaniu na kolejny rozdział zapraszam do mnie na małe coś o sporcie :)
OdpowiedzUsuńWpadnę potem ;)
UsuńPozdrawiam ;*
Super czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńDzięki ;**
Usuń