niedziela, 9 marca 2014

WAŻNE!

Kochani.. Powracam z nowym blogiem!
Zapraszam :)
http://siatkarskazazdrosc.blogspot.com/
Muszę się zastanowić ile on będzie miał rozdziałów.. Ale to zależy od Was :)
Komentujcie.. Jest już pierwszy wpis ;3
Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 3 marca 2014

EPILOG :c


- I co było potem? – spytała Marta.
Wiem, że to głupie.. zmyślać różne historie z naszym udziałem… Ale Marta zawsze bujała w obłokach.. Cały czas marzyła.. A tak naprawdę gówno ma.. Siedzimy teraz w bidulu.. Jak zwykle chcę się  stąd wyrwać chodź na chwilę..
- A jak zwykle się kończą takie historie? – uniosłam brew. – Ślub, dziecko.. – zaczęłam wyliczać.
- Dziewczynka, czy chłopczyk? – wtrąciła się Kaśka.
- Yy.. dziewczynka. – przytaknęłam.
- Jak ją nazwaliście.. to znaczy.. Piotrek i Oliwia? – pytania nie miały końca..
- Wiktoria.. – powiedziałam po długim namyśle. – A potem już tylko happy end. – dodałam chcąc uniknąć kolejnych pytań.
- To takie romantyczne.. – rozmarzyła się Marta..
- W chuj romantyczne.. A teraz idziemy na tego fajka? – spytałam pełna entuzjazmu.
- A trening? – spytała Kaśka.
- Potem.. Chodźmy.. – wstałam z łóżka.. ale na horyzoncie pojawiła się Zdziśka..
Wyłoniła się zza drzwi jak jakiś duch.
TYPOWA ZDZIŚKA.
- Dziewczynki, zejdźcie na dół.. Mamy gości. – powiedziała swoim wkurwiającym głosem.
- Nigdzie nie idę. – wywróciłam oczami i weszłam pod kołdrę.. Ta kobieta musi wszystko spieprzyć..
- A kto przyszedł? – dopytywała Kaśka.
- Siatkarze.. Będziemy malować skarbonki..
Co?!
W tym momencie zrzuciłam z siebie kołdrę. Spojrzałam na Martę.. Jak to możliwe? Nagle z zza drzwi wyłonił się wysoki brunet.. Tak jak z mojej zmyślonej historyjki. Spojrzałam na niego jak na ducha…
- Mam się przy nim przebierać? – kiwnęłam głową na tego mężczyznę..
Co mam powiedzieć? Że nienawidzę siatkarzy.. Bo przez nich zginęli moi rodzice? Że gdyby nie ten mecz… gdybyśmy na niego nie jechali.. to żyłabym w pięknym domu z kochającą się rodziną? Kurwa..
- A tak.. Już wychodzę. – uśmiechnął się mężczyzna. A ja ? Pożegnałam go środkowym palcem..
- Oliwia.. – krzyknęła na mnie Zdzicha…
Może to właśnie się wydarzy? Może to nie będzie już fikcja…
****************
Kochani! Mam nadzieję, że zrozumieliście moje przesłanie epilogu.. Jeśli nie to już tłumaczę.. :
To nigdy się nie wydarzyło.. Tą historyjkę zmyśliła Oliwia, aby dla własnych korzyści przekonać Martę, żeby z nią wyszła na fajka.. Gdy już zakończyła ją opowiadać.. W ośrodku pojawili się siatkarze..
Czy to później się wydarzy? Tego nie wiadomo..
Tak wiem.. Może Wam się nie podobać epilog.. Ja to zrozumiem ;) Jeśli Ci się nie podoba, to śmiało pisz. Przecież jesteśmy tylko ludźmi.
Mogłabym napisać.. A nawet początkowo miałam napisać, że przed ślubem Piotrka i Oliwii, przyszedłby Wojtek i chciał ją prosić, żeby z nim uciekła, czy coś..
Ale mogłam… i nie napisałam.. Nie chciałam od początku, żeby ten blog kończył się jakoś nadto „cudownie”.
Jeśli nie spełniłam waszych oczekiwań. – przepraszam.
Bardzo dziękuję za każdy Wasz komentarz :) Chciałam się zmieścić w 70- tce.. ale nie dało rady.
Wszystkie wielbicielki Wojtka – przepraszam, że Oliwia wybrała Pita.
Muszę szczerze przyznać, że gdy to pisałam to płakałam.. Serio.. Bardzo się do Was przywiązałam.
Dziś skończyłam tą piękną historię.. Ale myślę, że wrócę..
Chcę Was poprosić, abyście pod tym komentarzem napisali, że byliście ze mną. Chcę zobaczyć ile Was było :)
Komentujcie. Bo nie wiem czy mam zaczynać kolejny blog. ;3
Przepraszam.. Pewnie liczyliście na więcej rozdziałów.. Ale ja i tak jestem w szoku, że ktoś to wgl czytał :o
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO! POZDRAWIAM – KAROLINA. 



sobota, 1 marca 2014

Rozdział 71


Gdy zasypiałam, nagle coś mnie podeptało.. a raczej ktoś..
- Kurwa.. – przetarłam oczy.
- Co ty tu robisz? – spytał nie kto inny jak Kłos.
- Śpię.. Która godzina? – pytam.
- No coś koło 4.00..
- Muszę jechać.. jest jakiś autobus do Lubina? – tak, kac był i to niesamowity..
- Co? – spytał, jakby nie słyszał moich słów.
- Nie mogę tu zostać.. Muszę jechać zanim Wojtek się obudzi.. – wstałam..
I tu nastąpił szok. Bo ukazała mi się sylwetka Włodarczyka.
- Za późno. – powiedział i wyciągnął z lodówki mleko.
Kłos wziął z lodówki wodę i się ewakuował.
- Pogadamy? – spytał Włodarczyk siadając przy stole.
- O czym? Jaką jestem suką, dziwką.. I co tam jeszcze.. – zamyśliłam się.
Zapanowała cisza.
Daj mi bucha, flaszkę tequili i pięć minut. Opowiem Ci o swoim życiu.
- Wiem, przegiąłem. Przepraszam. – dało się słyszeć z jego ust.
- Za co? Przecież miałeś rację. Nie wiedziałam, że tak to wygląda.. Uświadomiłeś mi to. – przysiadłam się do niego.
- I co teraz będzie? Oliwia.. ja naprawdę nie mogę tak dłużej… - złapał mnie za rękę.
Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na Włodarczyka przepraszająco. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam.
- Halo?
- Oliwia.. – usłyszałam głos Igły. – Mogłabyś przyjechać do Rzeszowa? Chodzi o Piotrka..
- Co się stało? – przełknęłam ślinę.
Tak, pomimo, że jest sukinsynem, nadal coś dla ciebie znaczy.. Tylko co? A Wojtek?
Moje serce urządziło sobie protest.
- Piotrek się dziwnie zachowuje.. Nie przychodzi na treningi.. od dłuższego czasu.. z nikim nie rozmawia.. Trochę się o niego martwię.. a z nami nie chce gadać..
- No dobra.. ale czego ode mnie oczekujesz? – spytałam zdezorientowana.
- Możesz z nim pogadać? Wiem co ci zrobił.. ale.. Proszę.. – powiedział błagalnie Ignaczak.
I tak nic nie wskórasz.. Z jednej strony chcesz poznać przyczyny zachowania Piotrka, a z drugiej wiesz jak cię potraktował..
- Przyjadę. – ostatecznie się zgodziłam.
Odłożyłam słuchawkę.
- Muszę jechać do Rzeszowa.. – spojrzałam na Wojtka.
- Poczekaj, po treningu cię zawiozę.. – zadeklarował, na co się zgodziłam.
Nie rozmawialiśmy już. To dobrze. Na razie wolałam unikać tego tematu..
Po treningu, przebrałam się, w rzeczy które przywiózł mi Wojtek od Maćka : http://allani.pl/zestaw/926217-trampki-adidas-originals
Około 14.00 dojechaliśmy do Rzeszowa. Wojtek podwiózł mnie pod dom Piotrka. Powiedział, że poczeka na mnie w samochodzie.
Cholernie się bałam tej rozmowy, ale obiecałam Krzyśkowi… Zapukałam do drzwi. Cisza.. Ponowiłam próbę. Tym razem otworzył. Był zdziwiony.. na pewno.. chodź tego nie okazywał. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Wróciły wspomnienia.. to jak mi pomógł.. Też musze mu pomóc..
- Co tu robisz? – spytał.
- Mogę wejść? – spojrzałam na niego.
Odsunął się. Weszłam do środka.
- Co ty wyprawiasz? Dlaczego nie chodzisz na treningi? – chyba lepiej jak powiem wprost.
- Jak z Wojtkiem? – zmienił temat.
- Przestań pieprzyć.. Martwię się o ciebie.. Powiesz mi? – uniosłam się.
- Jutro wracam do treningów. Reszta jest nieważna.
- Przeciwnie. – po tych słowach zapanowała cisza.
- Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo.. Tylko mi nie przerywaj. – to chyba będzie ciężka rozmowa.
Widziałam jak go to męczy. To nie ten sam Pit co wcześniej..
Każdy z nas ma osobę, której chce powiedzieć 'nie odchodź'. Każdy z nas kogoś kocha .Każdy z nas przez kogoś cierpi, cierpiał, lub cierpieć będzie. Każdy z nas ma uczucia, nawet jeśli ukryte gdzieś głęboko na dnie. Każdy z nas ma wspomnienia, które, gdy się pojawiają, przyprawiają o łzy.
- Wcale nie byłem zazdrosny o Wojtka.. znaczy… może trochę. Ale nie o to mi chodziło. Po prostu nie chciałem cię w to mieszać. W moje problemy. Zbyt cię kochałem i kocham..
Miałem białaczkę… Teraz już się wyleczyłem, bo to był stan początkowy. Na szczęście lekarze szybko zareagowali… Znalazł się dawca..
Po moich policzkach ciekły łzy. Nie wiedziałam o czym on mówi.. Oczy strasznie mnie piekły od łez. Twarz schowałam w dłoniach.
- Nie chciałem żebyś przeze mnie cierpiała. Żebyś na mnie patrzyła jak umieram. Byłem przerażony.. na szczęście lekarze mi pomogli.. Teraz tylko muszę brać leki zza granicy.. Mogę dalej grać… Przepraszam, że cię zostawiłem.. Kiedy dowiedziałem się, że mogę umrzeć.. postanowiłem ci tego zaoszczędzić. Wszystkim.. Nikt o tym nie wiedział i nie wie.. Jesteś pierwszą osobą, której to mówię.. Ufam ci. Ty mi też ufałaś, wiem. Nie mogłem inaczej.. – po jego policzku też poleciała łza.
- Nie płacz. – kontynuował. – Życzę ci wszystkiego co najlepsze.. I przepraszam, że przeze mnie cierpiałaś. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało..
Nic nie mówiłam, nie mogłam.. Byłam zalana łzami. Widząc to, dalej kontynuował.
- Teraz mogę wreszcie grać. Mam nadzieję, że będę mógł wrócić do klubu. Dziękuję, że przyjechałaś.. Ja nie śmiałbym cię o to prosić.. – zakończył..
- Jestem na ciebie zła.. Mogłeś mi powiedzieć.. a tak? Sam walczyłeś z chorobą.. Ty mi pomogłeś.. Przecież nie zostawiłabym cię..
- Po co miałaś się nade mną litować? Nie potrzebowałem tego.. Od ciebie.. od nikogo.. – pokręcił głową.
- Jesteś cholernym egoistą! – nie wytrzymałam. – Mówisz, że nie chciałeś żebym przez ciebie cierpiała.. Okłamałeś mnie.. Ja.. – zaczęłam ale nie mogłam dłużej wytrzymać.
Pierwszy raz nie uciekłaś. Brawo Oliwia..
Piotrek bezradnie zatapia w tobie swój wzrok. Nie wie co ma robić.. z resztą ty też nie wiesz. Nagle widzisz jak wstaje i idzie w twoją stronę. Kuca i łapie cię za ręce.
- Proszę jedynie o wybaczenie.. – patrzy na mnie. – Życzę ci szczęścia z Wojtkiem.
- Gówno wiesz. Nie możesz po prostu spytać czy z nim jestem? Teraz się mną przejmujesz..  To chore.. – pokręciłam głową.
- Rozumiem.. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy. – ociera moje łzy.
- Mamy przed sobą całe życie.. – spoglądam na niego.. – Kocham cię.. – bezradnie patrzę na niego.
Nic nie mówi. Siada obok mnie i mocno przytula do siebie. Może cisza jest lekarstwem? Na te wszystkie niewypowiedziane słowa..
Tak jesteśmy razem. Chciało by się powiedzieć.. znowu.. Chodź podobno lepiej nie wchodzić do tej samej rzeki..
Długo rozmawiałam z Wojtkiem. Zrozumiał mnie. Dalej jesteśmy przyjaciółmi.
Tak.. Oliwia jest z Piotrkiem.. Możecie mnie zabić. ;/
To ostatni rozdział.. Jutro epilog.. Tak jak sobie obiecałam, skończę ten blog w tym tygodniu :)
Pewnie nie spodziewaliście się, że Piotrek mógł być chory..
Uprzedzam.. epilog będzie bardzo dziwny, niespodziewany… Dowiecie się, o co tak naprawdę chodziło..
Jezu.. płaczę.. Nie chcę się z Wami rozstawać…
Dobra.. co ja będę się rozpisywała.. W epilogu, będzie dłuższa notatka :)
Pozdrawiam ;*

piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 70


PERSPEKTYWA WOJTKA:
Jak ona mogła się tak zachować? Nawet Maciek nie wiedział co ma robić.. Dlatego po mnie zadzwonił. To jak ją zobaczyłem w takim stanie.. wkurzyłem się, bo całowała się z jakimś chłopakiem..
I jeszcze Bartman. O tym wszystkim powiedział mi Karol. Podobno Bartman chwalił się tym, na prawo i lewo.
''Oni nic nie wiedzą, tylko ja wiem jak o Ciebie zadbać''
Po kilku godzinach jazdy, byliśmy już w Bełchatowie. Oliwia przez całą drogę spała. Gdy dojechaliśmy na miejsce wysiadłem z samochodu. Postanowiłem ją nie budzić, tylko przenieść ją do domu. Niestety, obudziła się.
- Co, gdzie ja jestem? – wymamrotała.
- Chodź, prześpisz się i ci przejdzie.. – lekko się uśmiechnąłem.
Kochać znaczy zaopiekować się czyjąś samotnością i nie starać się ani jej zburzyć, ani nawet poznać.
Uparła się, że sama pójdzie. Lekko się odsunąłem. Ona nawet nie miała siły, żeby iść.. Gdy wysiadała, od razu zaliczyła glebę.. Zaczęła się śmiać..
- Ci.. – zakryłem jej ręką usta.
- Dlaczego, wstydzisz się mnie? – chyba jeszcze bardziej jest pijana niż wcześniej..
- Nie wstydzę.. – podniosłem ją i wziąłem ją na ręce. – Teraz bądź cichutko, bo sąsiadów mi pobudzisz… - powiedziałem do niej, lecz wątpię, że coś do niej dotarło, bo na korytarzu zaczęła śpiewać…
Mieszkałem z Karolem i Pawłem.. Gdy byliśmy na korytarzu.. przez te krzyki Oliwii aż wyszli.
- Co jest? – spytał Zatii…
- Raczej kto. – pojawił się Kłos.
Weszliśmy do środka. Oliwia od razu rzuciła się na chłopaków. Oni musieli ją trzymać, bo inaczej znów by leżała..
Od razu pobiegła do łazienki.. Pewnie wymiotowała..
PERSPEKTYWA OLIWII:
Kurwa.. co było w tym alkoholu? Czułam, że jestem mocno pijana.. Chciało mi się wymiotować.. Pobiegłam do łazienki..
Postanowiłam wziąć prysznic.. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam do chłopaków..  Od razu rzuciłam się na kanapę gdzie siedział chyba Kłos…
- Ale mnie ten Niemiec najebał.. – chyba przygniotłam Karola.. On zaczął się śmiać, Zati też.. Tylko Wojtek coś nie w sosie.
- No właśnie widzimy.. ale ty pewnie jego też. – zaśmiał się Kłos.
- No, to już z Niemcami piłam, z austra.. – zaczęłam ale język mi się plątał.. – No z tym Gere gorem..
- No nie tylko piłaś z Niemcem.. – Wojtek oparł się o futrynę.
- Masz rację Maciek, jeszcze z nim tańczyłam.. – kurwa.. Maciek? To chyba nie on..
- I całowałaś się.. – dodał przyjmujący.
- Co..? – skrzywiłam się.
- No to nieźle się chyba bawiłaś. – pokręcił głową Paweł.
- Ja pierdolę.. – Nie wierzę.. – rozłożyłam ręce w górę tak, że przypadkowo uderzyłam Kłosa.
- Ałć. – zaśmiał się.
TYPOWY KŁOS.
- Przepraszam. – pocałowałam go w policzek.
- Łap. – Wojtek rzucił mi jakiś t- shirt.
Przecież przy nich nie będę się przebierała… Wyszłam do łazienki. Już mi trochę przeszło.. Jezu, jak ja się Maćkowi na oczy pokażę.. Upokorzenie na całej linii..
Chłopaki już się kładli. Ja też byłam zmęczona.. Wojtek zaprowadził mnie do mojej noclegowni..
- A ty gdzie będziesz spał? – usiadłam na łóżku.
- Mną się nie martw.. Podłoga jest wygodna. – roześmiał się.
-  Za swoje zachowanie, powinnam spać z dzikami… - dobra, jeszcze nie wytrzeźwiałam..
Wojtek spojrzał na mnie z miną : Co ty do mnie rozmawiasz?
- Już tyle razy ze sobą spaliśmy.. to znaczy obok siebie.. że chyba teraz też nic nam się nie stanie. – spojrzałam na niego.
- No dobra. – uśmiechnął się i wszedł pod kołdrę.
Nie wytrzymam. Jestem taką uczuciową sierotką, że potrzebuję kogoś obok, kto mnie pogłaska i minimum cztery razy w ciągu dnia powie, że jestem ważna. Każdy atom, z którego jestem zbudowana, zawiera pierwiastki skumulowanych kompleksów i dlatego muszę wiedzieć, że ktoś mnie lubi, lubi tego potworka we mnie i tego paskudnego zmieniacza nastrojów, który we mnie siedzi i sprytnie przełącza kanały.
- Jeju no, przepraszam.. – powiedziałam po długiej ciszy..
- Wykorzystujesz to.. – szepnął.
- Ale co?
- Wiesz, że zawsze ci wybaczę.. – roześmiał się.
- Ale ja sobie nie.. Chociaż muszę ci powiedzieć, że Niemiec może być dobrym towarzyszem do picia.. – zamyśliłam się.
- I do całowania. – zaczął mnie łaskotać.
Idiota..
- No Niemcy zajebiście całują.. – zaczęłam się śmiać.
- Zajebiście, bo jeszcze nie całowałaś się z takim Polakiem jakim jestem ja. – powiedział z uśmiechem.
- Jeszcze.. – podkreśliłam to słowo..
- A Bartman jak całuje? – spytał patrząc w sufit.
- Zamknij się..
- Dlaczego? Może tego nie pamiętasz? – kurwa.. o co mu chodzi?
- Jesteś na mnie zły? Bo to nie z tobą się pieprzyłam? Zazdrościsz mu.. – dobra Oliwio, jesteś wredną suką..
- Nie jestem palantem.. tak jak on.. – odpowiedział spokojnie. – Nie skrzywdziłbym cię, bo cię kurwa kocham.
No ok, kocha mnie.
CO?!
- Co?! – szybko podniosłam się z łóżka.
- Tak wiem.. to może zniszczyć naszą przyjaźń.. Wiem, że uważasz mnie wyłącznie za przyjaciela.. – leżał w takiej samej pozycji co poprzednio.
- No tak, bo ty wszystko wiesz najlepiej. – usiadłam na łóżku..
- A nie jest tak? – podniósł się.
- Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałeś? Może.. – zaczęłam ale mi przerwał.
- Może co? Może byś się wtedy nie pieprzyła z Bartmanem, nie obściskiwała ze skoczkami, albo z Przemkiem?
Szczery to on jest. Ma racje. Pogubiłaś się panienko..
Wychodzisz z pokoju z trzaskiem drzwi. Nie obchodzi Cię to, że inni śpią..
Zabolały cię słowa Wojciecha. Ma rację. Kładziesz się w kuchni na podłodze.
Liczyłaś, że przyjdzie i cię przeprosi? Błąd.. Nie przyszedł.  
Najlepszy sposób to nie walczyć, po prostu odpuścić. Nie próbuj stale wszystkiego naprawiać. To, przed czym uciekasz, przyczepia się tylko do ciebie na dłużej. Kiedy z czymś walczysz, tylko to wzmacniasz. Nie rób tego, co chcesz. Rób to, czego nie chcesz. Rób to, czego uczono cię nie chcieć. To odwrotność pogoni za szczęściem.
**************
Co mam napisać.. że mi przykro? Że jutro ostatni rozdział?
Tak, to prawda. ;c
Jeśli przeczytałaś/eś - skomentuj.. to dla mnie ważne :)
Dziękuję i pozdrawiam ;**
Jak typujecie.. z kim będzie Oliwia? 

czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 69


Zaczęłam szukać coś odpowiedniego w mojej walizce. Nic nie znalazłam. Bo po co komu sukienka na stok?
- Maciek.. nie idę. – rzuciłam się bezradnie na łóżko na którym siedział.
- Dlaczego? – uniósł brew.
- Bo nie mam się w co ubrać.. – przymknęłam na chwilę oczy.
- Kobiety.. – westchnął.. – Tobie we wszystkim ładnie. – uśmiechnął się. – Nawet jeśli założyłabyś worek na śmieci. – zaczął się głośniej śmiać.
Otworzyłam oczy..
- Spłyń. – roześmiałam się.
- Wiesz, że Maciek jest dobrotliwym Kotem, więc coś ci pożyczy.. – zabrzmiało to dość podejrzliwie.
- W męskich ciuchach mam iść? Nie, dzięki. – skrzywiłam się.
- Mam tu trochę rzeczy swojej siostry. Jak ostatnio była to zostawiła. – uśmiechnął się. – Poszukaj czegoś w tej szafie. – wskazał ręką na duży mebel stojący obok telewizora.
No dobra.. to zaczęłam poszukiwania. Ostatecznie zdecydowałam się na to : http://allani.pl/zestaw/925981-925981-kolekcja-zima-2014
Muszę powiedzieć, że ta jego siostra ma bardzo dobry gust.. z resztą Maciek też.
Ubrałam się i przeczesałam włosy. Zrobiłam sobie lekki makijaż. Maciek miał na sobie kraciastą koszulę i jeansy.
Dochodziła 20.00. Maciek stwierdził, że to niedaleko i można iść pieszo. Ale ja w tych butach.. Co krok się zakopywałam.
- Maciuś.. – skrzywiłam się i skierowałam swoją głowę w dół.
- Oj nie odwdzięczysz ty mi się chyba nigdy. – roześmiał się, gdy niósł mnie na plecach.
Dotarliśmy na miejsce. Przed drzwiami zobaczyłam tego Welingera i dwóch innych skoczków.
Maciek „zsadził” mnie z pleców i skierowaliśmy się do środka.
- Cześć. – powiedziałam nieśmiało do Andras`a.
- Cześć, pięknie wyglądasz. – uśmiechnął się czarująco.  – To jest Thomas i Gregor. – zapoznał mnie z kolegami.
Razem z Maćkiem weszliśmy do środka. Było tam mnóstwo obcych mi skoczków. Kilku znałam. Przywitaliśmy się z Kamilem i Piotrkiem oraz ich żonami.
Było tam też kilkanaście dziewczyn. Pewnie koleżanki czy tam dziewczyny tych skoczków.
Usiedliśmy z Maćkiem przy stoliku. Od razu przyłączyli się do nas Żyła z żoną i Kamil ze swoją małżonką. Grała głośna muzyka.
Nagle podszedł do mnie Andreas i poprosił mnie do tańca… Wstałam.
- Wiesz.. chyba wolę z Niemcami pić niż tańczyć. – roześmiałam się. Zrozumiał, że ma iść po coś do picia. Przyniósł dwa drinki. Ten alkohol był cholernie mocny. Po jednym drinku czułam, że zadziałał.
Potem poszliśmy tańczyć. Tak jakoś od razu lepiej się rozmawiało. Cały czas się śmialiśmy. Potem wypiłam z nim i z Gregorem przysłowiowego „kielicha” za nową polsko – austriacko – niemiecką przyjaźń.
Trochę kręciło mi się w głowie. Wyszłam na zewnątrz.
- Oliwia, co jest? – usłyszałam głos Maćka.
- Nic. – pokiwałam głową.
- Nie pij więcej.. Może chodźmy już? – spytał łapiąc mnie za rękę?
- Po co chcesz mi spieprzyć imprezę? – chyba już ledwo kontaktowałam. – Co ja cię obchodzę? Teraz? Facet ciął mnie nożem, a ciebie kurwa nie było.. – wymamrotałam i weszłam do środka.
No wejście miałam, nie powiem.. Gdyby Stoch mnie nie złapał, już bym zaliczyła glebę..
- Oliwia.. Odprowadzić cię?  - spytał Kamil.
- Dajcie mi spokój. – syknęłam i usiadłam przy stoliku z Morgim, Gregorem, Welingerem. Oczywiście znowu musiał pojawić się Kot.
- Oliwia daj mi na chwilę telefon.. – usiadł obok mnie.
- Po co ci? – spytałam podejrzliwie.
- Piotrek chciał zdjęcie na fejsa wrzucić..
No dobra.. to niech wrzuca i da mi święty spokój.
Potem Morgi porwał mnie do tańca. Świetnie się bawiłam. Nie wiem o co chodzi Maćkowi.. Może jest zazdrosny…
Gdy wznosiłam z Gregorem toast, znów zobaczyłam Maćka…
- Nie pij więcej.. – odciągnął mnie na bok..
- Bo? – roześmiałam się.
- Oliwia.. starczy. – jęknął..
Wywróciłam oczami i poszłam do Andreasa. Tańczyliśmy gdzieś na końcu sali.
- Jesteś piękna. – powiedział łamaną polszczyzną.
- U was w Niemczech takich nie ma. – nie wiem dlaczego, ale wtuliłam się w niego..
Oliwia.. stop!
Czułam jak całuje mnie po szyi. Odchyliłam głowę. Spojrzał na mnie z uśmiechem. Następnie zaczął całować w usta. Nagle usłyszałam dobrze znany mi głos..
- Oliwia.. jedziemy.. – Włodarczyk? Co on tu kurwa robi?
- Nigdzie nie jadę. – wróciłam do całowania Welingera.
- Tak? No to jeszcze zobaczymy.. – stwierdził i przerzucił mnie przez ramię. Gdy wyszliśmy na dwór.. Źle się poczułam.. Zrzygałam się.. i to Wojtkowi przez ramię..
Wrzucił mnie do samochodu.
- Po co przyjechałeś? Skąd wiedziałeś? – wymamrotałam.
- Po to, żebyś nie zrobiła nic głupiego.. Żeby nikt cię nie przeleciał.. Tak jak Bartman.. – powiedział prawie niesłyszalnie.. Widocznie po alkoholu ten zmysł się u mnie wzmacnia…
- Co? Skąd wiesz o Bartmanie? – syknęłam.
- Chyba każdy wie.. Jak mogłaś być tak naiwna? Przecież od początku chodziło mu o kasę..
- Jaką kasę? – nie wiedziałam co się dzieje.. o czym on plecie..
- Nie wiedziałaś? Założył się z kolegami, że cię przeleci.. – gdy to usłyszałam wysiadłam z samochodu.
Zaczęłam iść przed siebie.. Kurwa.. jaki zakład?
Daleko nie zaszłam.. Nie w tych butach.. Od razu się wywróciłam. Wojtek przylazł za mną.
- Zostaw mnie! – krzyknęłam mając łzy w oczach. – Pewnie uważasz mnie za szmatę.. – nie wiem czemu ale mnie to śmieszyło.
- Nie uważam.. Po prostu trochę się pogubiłaś.. Po co chcesz spieprzyć sobie życie? Po co komplikujesz..? – podniósł mnie ze śniegu.
Zawsze masz szansę, by zacząć wszystko jeszcze raz,
by na nowo obudzić w sobie wiarę.
- Zabiję tego Bartmana.. Świnia.. – z tego wszystkiego zaczęłam płakać. Chciałam iść, jechać do niego, ale Wojtek mnie powstrzymał.
- Pojedziemy do Bełchatowa.. Nie mogę cię podwieźć do Lubina, bo jutro rano musze być na treningu..
Chyba nie zrozumiałam tego, co do mnie mówi.. Posłusznie wsiadłam do samochodu.
 *************
Chcieliście Wojtka, to macie :D
Coś słabo z komentarzami.. Jesteście JESZCZE? :)
Rozdział 69 <3 aww :D zboczuszki :D
Podoba się? ;D
Pozdrawiam ;)

środa, 26 lutego 2014

Rozdział 68


Leżałam na nim. Chyba go gdzieś widziałam…
- Nic ci nie jest? – spytał po angielsku chłopak który mnie złapał.
- Zabije tego jebanego Kota! – warknęłam po Polsku i wstałam otrzepując się ze śniegu.
Przypomniałam sobie o facecie którego poturbowałam..
- Nie, nic mi nie jest. – powiedziałam po angielsku. – Dzięki. – lekko się uśmiechnęłam.
Przybiegł Maciek.. Zaczęłam na niego naskakiwać, że to jego wina..
- Dzięki Andreas.. – Kot podał mu rękę.
- Możemy już iść? – zmierzyłam Maćka wzrokiem.
- Jasne.. – roześmiał się..
- Jeszcze raz dziękuję. – podałam rękę chłopakowi.
- Cała przyjemność po mojej stronie.. – uśmiechnął się.
Wróciliśmy do domu. Maciek cały czas się ze mnie śmiał.. To pierwszy dzień, a ja już miałam go dość. Jego i wszystkich…
„Zamykamy nasz okrutny i tajemniczy świat w pokorze zrozumienia. Luki w naszym pojmowaniu przykrywamy nauką lub religią i chcemy wierzyć, że porządek istnieje. Zazwyczaj ta fikcja jest skuteczna. Prześlizgujemy się po powierzchni, nieświadomi głębi, jakie się pod nią kryją."
- Wypij. – podał mi gorącą czekoladę, kiedy siedziałam obok kominka.
Cała się trzęsłam, nie tylko z zimna, ale także ze złości.. Brawo Oliwio.. Narobiłaś sobie dzisiaj wstydu.. Ciekawe co będzie jutro..
- Oj przepraszam.. – powiedział Maciek, widząc, że się do niego nie odzywam.
- Kto to był ten chłopak? – spytałam unikając odpowiedzi.. a raczej tego stwierdzenia „ nie ma za co”.
- Andreas Welinger.. skoczek narciarski.. Jutro zawody.. więc pewnie chciał sobie potrenować.
I jutro go zobaczysz Oliwio… Na pewno cię wyśmieje, opowie o wszystkim kolegom..
Od kiedy się tak przejmujesz opinią, na twój temat? Kiedyś ci na tym nie zależało.. Miałaś wyjebane na wszystko i wszystkich.
Każdego poranka wstaje i czuje, że mam w sobie siłę, że mam moc, żeby przetrwać ten dzień.
Napisałam do Wojtka, że wszystko ok.. Chociaż nie.. Tyłek mnie jeszcze boli..
Wojtek odpisał, że dziś wygrali mecz. Cieszyłam się z jego szczęścia.
Poszłam wziąć prysznic. Przebrałam się w pidżamę.  Maciek zaprowadził mnie do wolnego pokoju.
Trochę porozmawialiśmy i poszłam spać. Maciek też. Jutro zawody, chciał wypaść jak najlepiej.
Postanowiłam iść z Maćkiem jutro na trening. Czyli muszę wstać o 6.00.. Poker face.
Jakimś cudem wstałam. Na dworze było dość mroźnie. Ubrałam się :  http://allani.pl/zestaw/925723-jeansy-vero-moda-torebka-guess
Każdego poranka wstaje i czuje, że mam w sobie siłę, że mam moc, żeby przetrwać ten dzień.
Zeszłam do kuchni. Tam zobaczyłam Maćka.
- Nie śpisz już?  - spytał pijąc herbatę.
- Idę z tobą.. – zadeklarowałam z uśmiechem.
- Na serię próbną? Wynudzisz się. – roześmiał się.
Wzruszyłam ramionami i usiadłam przy stole. Zjedliśmy kanapki i poszliśmy na skocznię.
Tam byli już zawodnicy, którzy musieli się kwalifikować. Zobaczyłam tam znane twarze.. Peter!
Gdy mnie zauważył od razu do mnie podbiegł. Zaczęliśmy rozmawiać. I oczywiście się śmiać. Jego śmiech był nie do przebicia.
Kątem oka zobaczyłam mojego wczorajszego bohatera.. Nawet już nie pamiętam jak on się nazywał. Czasami spoglądał na mnie. Gdy uchwycił mój wzrok, lekko się uśmiechnął i zaczął iść w moją stronę.
Nie.. tylko nie to..
Chciałabym być silna na tyle, żeby powstrzymać to wszystko.
- Cześć. – powitał mnie uśmiechem.
- Cześć. – odwzajemniłam gest.
- Zazwyczaj jak się kogoś ocali.. to temu komuś należy się nagroda.. – uśmiech nie schodził mu z twarzy..
Co mam powiedzieć? Że kurwa Niemców nie lubię?
- Zazwyczaj.. czyli nie zawsze.. – wybrnij z tego geniuszu..
- W tym wypadku.. nagroda się należy.. – nie odpuszczał.
- No dobra, to co chcesz, wielki och ty mój wybawco? – zironizował.
- Przyjdź dziś z Maćkiem na imprezę pożegnalną do gospody.. Maciek będzie wiedział gdzie.. – podrapał się po głowie.
- Nie wiedziałam, że u was w Niemczech, jak ktoś umrze, to wyprawia się imprezę. – uniosłam brew.
- Jaki pogrzeb? My wyjeżdżamy z Polski.. chcieliśmy się pożegnać. – roześmiał się.
2:0 dla twojej głupoty.
- Zobaczę.. – sztucznie się uśmiechnęłam.
Odchodząc mi pomachał. Kiwnęłam głową w jego stronę.
Poszłam pooglądać skoki.. Było tak cholernie zimno.. Nawet nie wiecie jak bardzo zimno… Zobaczyłam jak Maciek idzie do mnie z kubkiem herbaty.. Gorącej herbaty..
- Pij dziecko. – zaśmiał się.
- Jesteś najlepszy. – pocałowałam go w policzek.
- Bo się przyzwyczaję. – uśmiechnął się.
- Idziesz dziś na tą imprezę? – niemalże szepnęłam.. Kto wie, może ten cały Niemiec się gdzieś tutaj czai?
- Idę.. a ty ze mną. – zaczął chuchać w swoje ręce.
Fajnie, że liczy się z moim zdaniem…
W końcu do domu.. Od razu przywitałam się z kominkiem. To mój najlepszy przyjaciel w tej chwili..
Nie nacieszyłam się zbyt długo, bo po dwóch godzinach znów na skocznię..
Zawsze się zastanawiałam, jak skoczek czuje się tam u góry.. Ja nie chciałam zjechać z jakiejś głupiej górki.. A tu tyle metrów w górze..
Przyszło pełno ludzi.. Polacy, bo konkurs u nas.
I kto wygrał? Kamil.. Nasz Kamil.. Mój bardzo dobry kolega! Aż skakałam z radości.. I to nie był dobry pomysł.. Złamałam sobie obcas w butach.. No tak, Kot uprzedzał, że te buty się nie nadają na śnieg..
ALE TY OLIWIO WIESZ LEPIEJ!
Drugie miejsce zajął jakiś Welinger, a trzeci Morgenstern. Maciek był 9, a Piotrek 15..
Poczekałam chwilę na Maćka.
Po koronacji podeszłam do Kamila ,aby pogratulować mu wygranej. Był zdziwiony moją obecnością, ale się ucieszył. Zobaczyłam, że ten mój bohater też ma medal.. Więc to jest Welinger..
 - Maciek.. – spojrzałam na niego, pokazując mu obcas w ręku.
- Wskakuj. – roześmiał się.
Niósł mnie na plecach.. Nie powiem wygodnie było.. Dowiedziałam się, że impreza jest o 20.00, czyli za dwie godziny.. Kompletnie nie wiedziałam jak mam się tam ubrać..
*******************
Dobra.. Jego to się chyba nikt nie spodziewał :)
Chcecie wiedzieć ile jeszcze rozdziałów do końca? ;c
Dziękuję za każdy Wasz komentarz.. To bardzo motywuje.. I dziękuję za ponad 24.000 wyświetleń!
Uwielbiam Was :)
Komentujesz = motywujesz ;*
Pozdrawiam misie <3

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 67


PERSPEKTYWA WOJTKA:
Tak cholernie boję się o tą dziewczynę. Nigdy tak się nikim nie przejmowałem, jak Oliwią. Leżę w łóżku i nie mogę zasnąć. Dochodzi trzecia w nocy. Przecieram twarz rękoma. Wiem, że ona jest obok, ale nigdy nie wiadomo, co takiej Oliwii do głowy przyjdzie.
Nagle usłyszałem jakiś krzyk. To Oliwia. Zerwałem się z łóżka i do razu do niej pognałem.
Wiesz, czasami podejmujemy decyzje wbrew sobie. Próbujemy złamać swoje uczucia, myśląc, że to coś zmieni, że to sprawi, że nasze życie nagle będzie prostsze. Wchodzimy w nowe związki, nie kończąc w sercu tych starych. Mówimy coś wbrew samym sobie, bo tego wymaga od nas świat. Gubimy się jak małe dzieci i szukamy winy wszędzie, tylko nie w sobie..
- Nie.. zostaw.. słyszysz? – krzyczała.
Miała chyba jakiś straszny sen. Miała zamknięte oczy. Na dworze już się rozwidniało, więc to dostrzegłem. Zacząłem ją budzić, mówić do niej. Wreszcie to do niej dotarło.
Otworzyła oczy. Była cała spocona, zapłakana.
- Już dobrze. To tylko sen. – przytuliłem ją.
-  Widziałam tego faceta.. on mnie zranił.. krew.. – zaczęła jeszcze gorzej płakać.
- To już jest za tobą i już się więcej nie powtórzy.. Obiecuję. – pocałowałem ją w czoło.
Trochę się uspokoiła, chodź dalej się trzęsła.
- Zostaniesz? – wytarła łzy.
Przytaknąłem i położyłem się obok niej. Nie wiedziałem jak mam się zachować. Jeszcze sobie pomyśli, że chcę ją wykorzystać czy coś.. Nie wiem czemu, ale będąc obok niej, zawsze mi odbija. Lepiej trzymać się na dystans.
Odwróciłem się do niej plecami. Po kilkudziesięciu sekundach poczułem jej dłoń ma swoim biodrze. Następnie schyliła się i pocałowała mnie w policzek.
 - Przepraszam.. – szepnęła i się odwróciła.
- To nie tak.. – odwróciłem się. Leżała na plecach.
- Nie musisz nic mówić. Od jutra będziesz miał spokój. – pociągnęła nosem.
- Przecież ci mówiłem, że nigdy bym cię nie zostawił.. Przecież ci to już mówiłem.. – trochę podniosłem głos. – Przepraszam, że ale nie wiem, co mam zrobić, żeby to do ciebie dotarło. – westchnąłem.
Nic nie mówiła. Patrzyła się w sufit.
- Mogę cię tam zawieść? Będę pewniejszy.. – zacząłem.
- Nie musisz..
- To przyjadę po ciebie.. Znam drogę. – popatrzyłem na nią.
Przytaknęła. Odwróciła się do mnie plecami. Stwierdziłem, że dam jej spokój. Sam chyba zasnąłem..
PERSPEKTYWA OLIWII:
Czego ty w ogóle chcesz? Wszystko zawsze pieprzysz.. Taka prawda, pani Bartman. Gdy się obudziłam poszłam do łazienki. Wojtka nie było…
Chcesz mnieć takiego przyjaciela jak Wojtek. Jednak masz nadzieję na miłość.. Ale czy na pewno od Wojtka?
Przebrałam się : http://allani.pl/zestaw/924881-botki-deezee-jeansy-by-ti-mo i zeszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie.
Tam był już Wojtek. Trochę głupio mi było.. Źle to wszystko wyszło..
- Jedz księżniczko.. – zaśmiał się odsuwając mi krzesło.
- Przepraszam za wczoraj… - zaczęłam.
- Spokojnie, jestem twoim przyjacielem, zawsze cię wysłucham.. No może nie zawsze zrozumiem.. – zaśmiał się.
Po zjedzonym śniadaniu, zajrzałam do Przemka informując  go o wyjeździe.. Potem Wojtek odwiózł mnie na dworzec.. Uparł się, że po mnie przyjedzie..
Wsiadłam w autobus. Pomachałam Wojtkowi i ruszyliśmy. Po cholerę ja tam w ogóle jadę. Najpierw zamęczyłam Włodarczyka, a teraz Kota? Jesteś pojebana..
Gdy autobus dojeżdżał na miejsce napisałam Maćkowi, żeby po mnie wyszedł. Byliśmy już w Zakopanem.. Jest tu naprawdę ślicznie i co najważniejsze.. jest śnieg.. U nas pozostało tylko błoto..
Wysiadłam z autobusu i tam doznałam szoku.. Byli tam jacyś ludzie przebrani w stroje regionalne.. z ich regionu… I Maciek.. Też w tym stroju.. Jakaś kobieta zaczęła śpiewać,  a reszta tańczyć. Maciek podbiegł do mnie i „wziął mnie pod rękę” i zaczął tańczyć do utworu, który śpiewał chórek.
Od razu zaczęłam się śmiać. Było to bardzo miłe.. I jeszcze Kot z tą ciupagą.. Po tym całym „przedstawieniu” jakaś druga kobieta zaczęła coś nucić:
- Hej dzieweczko tyś tu przybyła, koziego syra zaraz przygryzła.. My tu swojsko wszystko mamy, do Zakopanego zapraszamy ! hej – i tu następuje dziwny ruch ciupagą..
Maciek zaczął się śmiać i w końcu się ze mną przywitał, wziął bagaż i skierowaliśmy się do jego domu.
- Jakie przywitanie. – nie mogłam przestać się śmiać..
- Tutaj tak zawsze.. Każdego turystę traktują jak swoją siostrę czy brata. To rodzinne strony. – uśmiechnął się.
Gdy dotarliśmy na miejsce Kot zrobił nam gorącej herbaty. Maćka dom był o dziwo bardzo „swojski”. Było tam dużo zdjęć, różne ciupagi, kolorowe ozdoby. Bardzo spodobał mi się ten klimat.
- To co dziś robimy?  - zatarł ręce..
- Nie masz żadnych treningów, ani zawodów? – uniosłam brew.
- Miałem już trening.. Jutro zawody.. To może przyjdziesz mi pokibicować? Piotrkowi i chłopakom też.. – roześmiał się.
- Pewnie.. A dziś.. – zaczęłam się zastanawiać.
- Narty czy snowboard?
- Nigdy nie jeździłam na nartach.. A tamto drugie… Narty jednak.. – roześmiałam się, a Maciek zaraz za mną.
"Czasami czujesz się lepiej z człowiekiem, którego nie znasz, łatwiej przychodzi ci opowiadanie o sobie. Otwierasz się na poważnie. Może dlatego, że nie przywiązujesz wagi do tego, co sobie pomyśli.”
Zjedliśmy jakiś makaron z sosem a`la Maciek i poszłam się ubrać w coś cieplejszego. Potem poszliśmy wypożyczyć narty..
- To nigdy nie jeździłaś? – spytał, ale chyba nie oczekując odpowiedzi.. – Nauczę cię.. – stwierdził i zaczął mi pokazywać co mam robić, żeby przeżyć tą całą zabawę..
- No i musisz równo przebierać nogami. – Będziemy zjeżdżać z tego stoku. – pokazał ręką.
- Żartujesz? – spytałam widząc najwyższy pagórek na tym stoku.
- Tak. – pokiwał głową i się roześmiał, za co oberwał śnieżką.
Zgromił mnie wzrokiem i kazał iść za sobą. Gdy doszliśmy na wyznaczone miejsce zaczęliśmy powoli zjeżdżać.. Oczywiście Maciek jechał za mną i mnie asekurował.. Potem trzymał mnie za rękę, bo zaczęłam panikować, po bolesnym upadku.
- No dobra.. dobrze ci idzie.. Teraz zjedziesz sama, a ja będę na ciebie czekał na dole.. Jak coś źle ci pójdzie, to cię złapie. – powiedział i zaczął schodzić, nawet nie słuchając mojego zdania.
- Chyba cię pojebało.. Nie ma mowy! – krzyknęłam tak, że chyba słyszał mnie cały stok.
- Nie bój się.. – zaśmiał się.. – Wymiękasz? – poruszył charakterystycznie brwiami.
Ufam nie licznym choć rozsądniej nie ufać nikomu.
Oliwia nie byłaby Oliwią, gdyby odpuściła.. Wywróciłam oczami i wspięłam się trochę wyżej…
No Oliwia.. Najwyżej będziesz poobijana.. Bo ten idiota i tak cię pewnie nie złapie. Maciek był już na dole.. No to ruszaj Oliwio..!
Odepchnęłam się kijkami i przed siebie! Jest coś czego nie nauczył mnie Maciek.. Skręcać w bok…
Gdy zjeżdżałam, narta przekręciła mi się w bok i zmieniłam kierunek jazdy.. Ja pierdolę..
- Oliwia, trzymaj się! – usłyszałam głos Kota..
Teraz to mam się trzymać?
Przestraszyłam się.. Zaczęłam krzyczeć i piszczeć.. Pełno ludzi na stoku.. Normalnie spierdalali jak jechałam.. Wyglądało to chyba komicznie.. ale nie dla mnie.. Zauważyłam jakiegoś mężczyznę.. Chyba postanowił mnie zatrzymać…
**********************

Któż to może być? :D
Haha xd
Pozdrawiam Was <3
Jeśli jeszcze jesteście ze mną to komentujcie ;)
To motywuje ;D