piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 70


PERSPEKTYWA WOJTKA:
Jak ona mogła się tak zachować? Nawet Maciek nie wiedział co ma robić.. Dlatego po mnie zadzwonił. To jak ją zobaczyłem w takim stanie.. wkurzyłem się, bo całowała się z jakimś chłopakiem..
I jeszcze Bartman. O tym wszystkim powiedział mi Karol. Podobno Bartman chwalił się tym, na prawo i lewo.
''Oni nic nie wiedzą, tylko ja wiem jak o Ciebie zadbać''
Po kilku godzinach jazdy, byliśmy już w Bełchatowie. Oliwia przez całą drogę spała. Gdy dojechaliśmy na miejsce wysiadłem z samochodu. Postanowiłem ją nie budzić, tylko przenieść ją do domu. Niestety, obudziła się.
- Co, gdzie ja jestem? – wymamrotała.
- Chodź, prześpisz się i ci przejdzie.. – lekko się uśmiechnąłem.
Kochać znaczy zaopiekować się czyjąś samotnością i nie starać się ani jej zburzyć, ani nawet poznać.
Uparła się, że sama pójdzie. Lekko się odsunąłem. Ona nawet nie miała siły, żeby iść.. Gdy wysiadała, od razu zaliczyła glebę.. Zaczęła się śmiać..
- Ci.. – zakryłem jej ręką usta.
- Dlaczego, wstydzisz się mnie? – chyba jeszcze bardziej jest pijana niż wcześniej..
- Nie wstydzę.. – podniosłem ją i wziąłem ją na ręce. – Teraz bądź cichutko, bo sąsiadów mi pobudzisz… - powiedziałem do niej, lecz wątpię, że coś do niej dotarło, bo na korytarzu zaczęła śpiewać…
Mieszkałem z Karolem i Pawłem.. Gdy byliśmy na korytarzu.. przez te krzyki Oliwii aż wyszli.
- Co jest? – spytał Zatii…
- Raczej kto. – pojawił się Kłos.
Weszliśmy do środka. Oliwia od razu rzuciła się na chłopaków. Oni musieli ją trzymać, bo inaczej znów by leżała..
Od razu pobiegła do łazienki.. Pewnie wymiotowała..
PERSPEKTYWA OLIWII:
Kurwa.. co było w tym alkoholu? Czułam, że jestem mocno pijana.. Chciało mi się wymiotować.. Pobiegłam do łazienki..
Postanowiłam wziąć prysznic.. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam do chłopaków..  Od razu rzuciłam się na kanapę gdzie siedział chyba Kłos…
- Ale mnie ten Niemiec najebał.. – chyba przygniotłam Karola.. On zaczął się śmiać, Zati też.. Tylko Wojtek coś nie w sosie.
- No właśnie widzimy.. ale ty pewnie jego też. – zaśmiał się Kłos.
- No, to już z Niemcami piłam, z austra.. – zaczęłam ale język mi się plątał.. – No z tym Gere gorem..
- No nie tylko piłaś z Niemcem.. – Wojtek oparł się o futrynę.
- Masz rację Maciek, jeszcze z nim tańczyłam.. – kurwa.. Maciek? To chyba nie on..
- I całowałaś się.. – dodał przyjmujący.
- Co..? – skrzywiłam się.
- No to nieźle się chyba bawiłaś. – pokręcił głową Paweł.
- Ja pierdolę.. – Nie wierzę.. – rozłożyłam ręce w górę tak, że przypadkowo uderzyłam Kłosa.
- Ałć. – zaśmiał się.
TYPOWY KŁOS.
- Przepraszam. – pocałowałam go w policzek.
- Łap. – Wojtek rzucił mi jakiś t- shirt.
Przecież przy nich nie będę się przebierała… Wyszłam do łazienki. Już mi trochę przeszło.. Jezu, jak ja się Maćkowi na oczy pokażę.. Upokorzenie na całej linii..
Chłopaki już się kładli. Ja też byłam zmęczona.. Wojtek zaprowadził mnie do mojej noclegowni..
- A ty gdzie będziesz spał? – usiadłam na łóżku.
- Mną się nie martw.. Podłoga jest wygodna. – roześmiał się.
-  Za swoje zachowanie, powinnam spać z dzikami… - dobra, jeszcze nie wytrzeźwiałam..
Wojtek spojrzał na mnie z miną : Co ty do mnie rozmawiasz?
- Już tyle razy ze sobą spaliśmy.. to znaczy obok siebie.. że chyba teraz też nic nam się nie stanie. – spojrzałam na niego.
- No dobra. – uśmiechnął się i wszedł pod kołdrę.
Nie wytrzymam. Jestem taką uczuciową sierotką, że potrzebuję kogoś obok, kto mnie pogłaska i minimum cztery razy w ciągu dnia powie, że jestem ważna. Każdy atom, z którego jestem zbudowana, zawiera pierwiastki skumulowanych kompleksów i dlatego muszę wiedzieć, że ktoś mnie lubi, lubi tego potworka we mnie i tego paskudnego zmieniacza nastrojów, który we mnie siedzi i sprytnie przełącza kanały.
- Jeju no, przepraszam.. – powiedziałam po długiej ciszy..
- Wykorzystujesz to.. – szepnął.
- Ale co?
- Wiesz, że zawsze ci wybaczę.. – roześmiał się.
- Ale ja sobie nie.. Chociaż muszę ci powiedzieć, że Niemiec może być dobrym towarzyszem do picia.. – zamyśliłam się.
- I do całowania. – zaczął mnie łaskotać.
Idiota..
- No Niemcy zajebiście całują.. – zaczęłam się śmiać.
- Zajebiście, bo jeszcze nie całowałaś się z takim Polakiem jakim jestem ja. – powiedział z uśmiechem.
- Jeszcze.. – podkreśliłam to słowo..
- A Bartman jak całuje? – spytał patrząc w sufit.
- Zamknij się..
- Dlaczego? Może tego nie pamiętasz? – kurwa.. o co mu chodzi?
- Jesteś na mnie zły? Bo to nie z tobą się pieprzyłam? Zazdrościsz mu.. – dobra Oliwio, jesteś wredną suką..
- Nie jestem palantem.. tak jak on.. – odpowiedział spokojnie. – Nie skrzywdziłbym cię, bo cię kurwa kocham.
No ok, kocha mnie.
CO?!
- Co?! – szybko podniosłam się z łóżka.
- Tak wiem.. to może zniszczyć naszą przyjaźń.. Wiem, że uważasz mnie wyłącznie za przyjaciela.. – leżał w takiej samej pozycji co poprzednio.
- No tak, bo ty wszystko wiesz najlepiej. – usiadłam na łóżku..
- A nie jest tak? – podniósł się.
- Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałeś? Może.. – zaczęłam ale mi przerwał.
- Może co? Może byś się wtedy nie pieprzyła z Bartmanem, nie obściskiwała ze skoczkami, albo z Przemkiem?
Szczery to on jest. Ma racje. Pogubiłaś się panienko..
Wychodzisz z pokoju z trzaskiem drzwi. Nie obchodzi Cię to, że inni śpią..
Zabolały cię słowa Wojciecha. Ma rację. Kładziesz się w kuchni na podłodze.
Liczyłaś, że przyjdzie i cię przeprosi? Błąd.. Nie przyszedł.  
Najlepszy sposób to nie walczyć, po prostu odpuścić. Nie próbuj stale wszystkiego naprawiać. To, przed czym uciekasz, przyczepia się tylko do ciebie na dłużej. Kiedy z czymś walczysz, tylko to wzmacniasz. Nie rób tego, co chcesz. Rób to, czego nie chcesz. Rób to, czego uczono cię nie chcieć. To odwrotność pogoni za szczęściem.
**************
Co mam napisać.. że mi przykro? Że jutro ostatni rozdział?
Tak, to prawda. ;c
Jeśli przeczytałaś/eś - skomentuj.. to dla mnie ważne :)
Dziękuję i pozdrawiam ;**
Jak typujecie.. z kim będzie Oliwia? 

czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 69


Zaczęłam szukać coś odpowiedniego w mojej walizce. Nic nie znalazłam. Bo po co komu sukienka na stok?
- Maciek.. nie idę. – rzuciłam się bezradnie na łóżko na którym siedział.
- Dlaczego? – uniósł brew.
- Bo nie mam się w co ubrać.. – przymknęłam na chwilę oczy.
- Kobiety.. – westchnął.. – Tobie we wszystkim ładnie. – uśmiechnął się. – Nawet jeśli założyłabyś worek na śmieci. – zaczął się głośniej śmiać.
Otworzyłam oczy..
- Spłyń. – roześmiałam się.
- Wiesz, że Maciek jest dobrotliwym Kotem, więc coś ci pożyczy.. – zabrzmiało to dość podejrzliwie.
- W męskich ciuchach mam iść? Nie, dzięki. – skrzywiłam się.
- Mam tu trochę rzeczy swojej siostry. Jak ostatnio była to zostawiła. – uśmiechnął się. – Poszukaj czegoś w tej szafie. – wskazał ręką na duży mebel stojący obok telewizora.
No dobra.. to zaczęłam poszukiwania. Ostatecznie zdecydowałam się na to : http://allani.pl/zestaw/925981-925981-kolekcja-zima-2014
Muszę powiedzieć, że ta jego siostra ma bardzo dobry gust.. z resztą Maciek też.
Ubrałam się i przeczesałam włosy. Zrobiłam sobie lekki makijaż. Maciek miał na sobie kraciastą koszulę i jeansy.
Dochodziła 20.00. Maciek stwierdził, że to niedaleko i można iść pieszo. Ale ja w tych butach.. Co krok się zakopywałam.
- Maciuś.. – skrzywiłam się i skierowałam swoją głowę w dół.
- Oj nie odwdzięczysz ty mi się chyba nigdy. – roześmiał się, gdy niósł mnie na plecach.
Dotarliśmy na miejsce. Przed drzwiami zobaczyłam tego Welingera i dwóch innych skoczków.
Maciek „zsadził” mnie z pleców i skierowaliśmy się do środka.
- Cześć. – powiedziałam nieśmiało do Andras`a.
- Cześć, pięknie wyglądasz. – uśmiechnął się czarująco.  – To jest Thomas i Gregor. – zapoznał mnie z kolegami.
Razem z Maćkiem weszliśmy do środka. Było tam mnóstwo obcych mi skoczków. Kilku znałam. Przywitaliśmy się z Kamilem i Piotrkiem oraz ich żonami.
Było tam też kilkanaście dziewczyn. Pewnie koleżanki czy tam dziewczyny tych skoczków.
Usiedliśmy z Maćkiem przy stoliku. Od razu przyłączyli się do nas Żyła z żoną i Kamil ze swoją małżonką. Grała głośna muzyka.
Nagle podszedł do mnie Andreas i poprosił mnie do tańca… Wstałam.
- Wiesz.. chyba wolę z Niemcami pić niż tańczyć. – roześmiałam się. Zrozumiał, że ma iść po coś do picia. Przyniósł dwa drinki. Ten alkohol był cholernie mocny. Po jednym drinku czułam, że zadziałał.
Potem poszliśmy tańczyć. Tak jakoś od razu lepiej się rozmawiało. Cały czas się śmialiśmy. Potem wypiłam z nim i z Gregorem przysłowiowego „kielicha” za nową polsko – austriacko – niemiecką przyjaźń.
Trochę kręciło mi się w głowie. Wyszłam na zewnątrz.
- Oliwia, co jest? – usłyszałam głos Maćka.
- Nic. – pokiwałam głową.
- Nie pij więcej.. Może chodźmy już? – spytał łapiąc mnie za rękę?
- Po co chcesz mi spieprzyć imprezę? – chyba już ledwo kontaktowałam. – Co ja cię obchodzę? Teraz? Facet ciął mnie nożem, a ciebie kurwa nie było.. – wymamrotałam i weszłam do środka.
No wejście miałam, nie powiem.. Gdyby Stoch mnie nie złapał, już bym zaliczyła glebę..
- Oliwia.. Odprowadzić cię?  - spytał Kamil.
- Dajcie mi spokój. – syknęłam i usiadłam przy stoliku z Morgim, Gregorem, Welingerem. Oczywiście znowu musiał pojawić się Kot.
- Oliwia daj mi na chwilę telefon.. – usiadł obok mnie.
- Po co ci? – spytałam podejrzliwie.
- Piotrek chciał zdjęcie na fejsa wrzucić..
No dobra.. to niech wrzuca i da mi święty spokój.
Potem Morgi porwał mnie do tańca. Świetnie się bawiłam. Nie wiem o co chodzi Maćkowi.. Może jest zazdrosny…
Gdy wznosiłam z Gregorem toast, znów zobaczyłam Maćka…
- Nie pij więcej.. – odciągnął mnie na bok..
- Bo? – roześmiałam się.
- Oliwia.. starczy. – jęknął..
Wywróciłam oczami i poszłam do Andreasa. Tańczyliśmy gdzieś na końcu sali.
- Jesteś piękna. – powiedział łamaną polszczyzną.
- U was w Niemczech takich nie ma. – nie wiem dlaczego, ale wtuliłam się w niego..
Oliwia.. stop!
Czułam jak całuje mnie po szyi. Odchyliłam głowę. Spojrzał na mnie z uśmiechem. Następnie zaczął całować w usta. Nagle usłyszałam dobrze znany mi głos..
- Oliwia.. jedziemy.. – Włodarczyk? Co on tu kurwa robi?
- Nigdzie nie jadę. – wróciłam do całowania Welingera.
- Tak? No to jeszcze zobaczymy.. – stwierdził i przerzucił mnie przez ramię. Gdy wyszliśmy na dwór.. Źle się poczułam.. Zrzygałam się.. i to Wojtkowi przez ramię..
Wrzucił mnie do samochodu.
- Po co przyjechałeś? Skąd wiedziałeś? – wymamrotałam.
- Po to, żebyś nie zrobiła nic głupiego.. Żeby nikt cię nie przeleciał.. Tak jak Bartman.. – powiedział prawie niesłyszalnie.. Widocznie po alkoholu ten zmysł się u mnie wzmacnia…
- Co? Skąd wiesz o Bartmanie? – syknęłam.
- Chyba każdy wie.. Jak mogłaś być tak naiwna? Przecież od początku chodziło mu o kasę..
- Jaką kasę? – nie wiedziałam co się dzieje.. o czym on plecie..
- Nie wiedziałaś? Założył się z kolegami, że cię przeleci.. – gdy to usłyszałam wysiadłam z samochodu.
Zaczęłam iść przed siebie.. Kurwa.. jaki zakład?
Daleko nie zaszłam.. Nie w tych butach.. Od razu się wywróciłam. Wojtek przylazł za mną.
- Zostaw mnie! – krzyknęłam mając łzy w oczach. – Pewnie uważasz mnie za szmatę.. – nie wiem czemu ale mnie to śmieszyło.
- Nie uważam.. Po prostu trochę się pogubiłaś.. Po co chcesz spieprzyć sobie życie? Po co komplikujesz..? – podniósł mnie ze śniegu.
Zawsze masz szansę, by zacząć wszystko jeszcze raz,
by na nowo obudzić w sobie wiarę.
- Zabiję tego Bartmana.. Świnia.. – z tego wszystkiego zaczęłam płakać. Chciałam iść, jechać do niego, ale Wojtek mnie powstrzymał.
- Pojedziemy do Bełchatowa.. Nie mogę cię podwieźć do Lubina, bo jutro rano musze być na treningu..
Chyba nie zrozumiałam tego, co do mnie mówi.. Posłusznie wsiadłam do samochodu.
 *************
Chcieliście Wojtka, to macie :D
Coś słabo z komentarzami.. Jesteście JESZCZE? :)
Rozdział 69 <3 aww :D zboczuszki :D
Podoba się? ;D
Pozdrawiam ;)

środa, 26 lutego 2014

Rozdział 68


Leżałam na nim. Chyba go gdzieś widziałam…
- Nic ci nie jest? – spytał po angielsku chłopak który mnie złapał.
- Zabije tego jebanego Kota! – warknęłam po Polsku i wstałam otrzepując się ze śniegu.
Przypomniałam sobie o facecie którego poturbowałam..
- Nie, nic mi nie jest. – powiedziałam po angielsku. – Dzięki. – lekko się uśmiechnęłam.
Przybiegł Maciek.. Zaczęłam na niego naskakiwać, że to jego wina..
- Dzięki Andreas.. – Kot podał mu rękę.
- Możemy już iść? – zmierzyłam Maćka wzrokiem.
- Jasne.. – roześmiał się..
- Jeszcze raz dziękuję. – podałam rękę chłopakowi.
- Cała przyjemność po mojej stronie.. – uśmiechnął się.
Wróciliśmy do domu. Maciek cały czas się ze mnie śmiał.. To pierwszy dzień, a ja już miałam go dość. Jego i wszystkich…
„Zamykamy nasz okrutny i tajemniczy świat w pokorze zrozumienia. Luki w naszym pojmowaniu przykrywamy nauką lub religią i chcemy wierzyć, że porządek istnieje. Zazwyczaj ta fikcja jest skuteczna. Prześlizgujemy się po powierzchni, nieświadomi głębi, jakie się pod nią kryją."
- Wypij. – podał mi gorącą czekoladę, kiedy siedziałam obok kominka.
Cała się trzęsłam, nie tylko z zimna, ale także ze złości.. Brawo Oliwio.. Narobiłaś sobie dzisiaj wstydu.. Ciekawe co będzie jutro..
- Oj przepraszam.. – powiedział Maciek, widząc, że się do niego nie odzywam.
- Kto to był ten chłopak? – spytałam unikając odpowiedzi.. a raczej tego stwierdzenia „ nie ma za co”.
- Andreas Welinger.. skoczek narciarski.. Jutro zawody.. więc pewnie chciał sobie potrenować.
I jutro go zobaczysz Oliwio… Na pewno cię wyśmieje, opowie o wszystkim kolegom..
Od kiedy się tak przejmujesz opinią, na twój temat? Kiedyś ci na tym nie zależało.. Miałaś wyjebane na wszystko i wszystkich.
Każdego poranka wstaje i czuje, że mam w sobie siłę, że mam moc, żeby przetrwać ten dzień.
Napisałam do Wojtka, że wszystko ok.. Chociaż nie.. Tyłek mnie jeszcze boli..
Wojtek odpisał, że dziś wygrali mecz. Cieszyłam się z jego szczęścia.
Poszłam wziąć prysznic. Przebrałam się w pidżamę.  Maciek zaprowadził mnie do wolnego pokoju.
Trochę porozmawialiśmy i poszłam spać. Maciek też. Jutro zawody, chciał wypaść jak najlepiej.
Postanowiłam iść z Maćkiem jutro na trening. Czyli muszę wstać o 6.00.. Poker face.
Jakimś cudem wstałam. Na dworze było dość mroźnie. Ubrałam się :  http://allani.pl/zestaw/925723-jeansy-vero-moda-torebka-guess
Każdego poranka wstaje i czuje, że mam w sobie siłę, że mam moc, żeby przetrwać ten dzień.
Zeszłam do kuchni. Tam zobaczyłam Maćka.
- Nie śpisz już?  - spytał pijąc herbatę.
- Idę z tobą.. – zadeklarowałam z uśmiechem.
- Na serię próbną? Wynudzisz się. – roześmiał się.
Wzruszyłam ramionami i usiadłam przy stole. Zjedliśmy kanapki i poszliśmy na skocznię.
Tam byli już zawodnicy, którzy musieli się kwalifikować. Zobaczyłam tam znane twarze.. Peter!
Gdy mnie zauważył od razu do mnie podbiegł. Zaczęliśmy rozmawiać. I oczywiście się śmiać. Jego śmiech był nie do przebicia.
Kątem oka zobaczyłam mojego wczorajszego bohatera.. Nawet już nie pamiętam jak on się nazywał. Czasami spoglądał na mnie. Gdy uchwycił mój wzrok, lekko się uśmiechnął i zaczął iść w moją stronę.
Nie.. tylko nie to..
Chciałabym być silna na tyle, żeby powstrzymać to wszystko.
- Cześć. – powitał mnie uśmiechem.
- Cześć. – odwzajemniłam gest.
- Zazwyczaj jak się kogoś ocali.. to temu komuś należy się nagroda.. – uśmiech nie schodził mu z twarzy..
Co mam powiedzieć? Że kurwa Niemców nie lubię?
- Zazwyczaj.. czyli nie zawsze.. – wybrnij z tego geniuszu..
- W tym wypadku.. nagroda się należy.. – nie odpuszczał.
- No dobra, to co chcesz, wielki och ty mój wybawco? – zironizował.
- Przyjdź dziś z Maćkiem na imprezę pożegnalną do gospody.. Maciek będzie wiedział gdzie.. – podrapał się po głowie.
- Nie wiedziałam, że u was w Niemczech, jak ktoś umrze, to wyprawia się imprezę. – uniosłam brew.
- Jaki pogrzeb? My wyjeżdżamy z Polski.. chcieliśmy się pożegnać. – roześmiał się.
2:0 dla twojej głupoty.
- Zobaczę.. – sztucznie się uśmiechnęłam.
Odchodząc mi pomachał. Kiwnęłam głową w jego stronę.
Poszłam pooglądać skoki.. Było tak cholernie zimno.. Nawet nie wiecie jak bardzo zimno… Zobaczyłam jak Maciek idzie do mnie z kubkiem herbaty.. Gorącej herbaty..
- Pij dziecko. – zaśmiał się.
- Jesteś najlepszy. – pocałowałam go w policzek.
- Bo się przyzwyczaję. – uśmiechnął się.
- Idziesz dziś na tą imprezę? – niemalże szepnęłam.. Kto wie, może ten cały Niemiec się gdzieś tutaj czai?
- Idę.. a ty ze mną. – zaczął chuchać w swoje ręce.
Fajnie, że liczy się z moim zdaniem…
W końcu do domu.. Od razu przywitałam się z kominkiem. To mój najlepszy przyjaciel w tej chwili..
Nie nacieszyłam się zbyt długo, bo po dwóch godzinach znów na skocznię..
Zawsze się zastanawiałam, jak skoczek czuje się tam u góry.. Ja nie chciałam zjechać z jakiejś głupiej górki.. A tu tyle metrów w górze..
Przyszło pełno ludzi.. Polacy, bo konkurs u nas.
I kto wygrał? Kamil.. Nasz Kamil.. Mój bardzo dobry kolega! Aż skakałam z radości.. I to nie był dobry pomysł.. Złamałam sobie obcas w butach.. No tak, Kot uprzedzał, że te buty się nie nadają na śnieg..
ALE TY OLIWIO WIESZ LEPIEJ!
Drugie miejsce zajął jakiś Welinger, a trzeci Morgenstern. Maciek był 9, a Piotrek 15..
Poczekałam chwilę na Maćka.
Po koronacji podeszłam do Kamila ,aby pogratulować mu wygranej. Był zdziwiony moją obecnością, ale się ucieszył. Zobaczyłam, że ten mój bohater też ma medal.. Więc to jest Welinger..
 - Maciek.. – spojrzałam na niego, pokazując mu obcas w ręku.
- Wskakuj. – roześmiał się.
Niósł mnie na plecach.. Nie powiem wygodnie było.. Dowiedziałam się, że impreza jest o 20.00, czyli za dwie godziny.. Kompletnie nie wiedziałam jak mam się tam ubrać..
*******************
Dobra.. Jego to się chyba nikt nie spodziewał :)
Chcecie wiedzieć ile jeszcze rozdziałów do końca? ;c
Dziękuję za każdy Wasz komentarz.. To bardzo motywuje.. I dziękuję za ponad 24.000 wyświetleń!
Uwielbiam Was :)
Komentujesz = motywujesz ;*
Pozdrawiam misie <3

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 67


PERSPEKTYWA WOJTKA:
Tak cholernie boję się o tą dziewczynę. Nigdy tak się nikim nie przejmowałem, jak Oliwią. Leżę w łóżku i nie mogę zasnąć. Dochodzi trzecia w nocy. Przecieram twarz rękoma. Wiem, że ona jest obok, ale nigdy nie wiadomo, co takiej Oliwii do głowy przyjdzie.
Nagle usłyszałem jakiś krzyk. To Oliwia. Zerwałem się z łóżka i do razu do niej pognałem.
Wiesz, czasami podejmujemy decyzje wbrew sobie. Próbujemy złamać swoje uczucia, myśląc, że to coś zmieni, że to sprawi, że nasze życie nagle będzie prostsze. Wchodzimy w nowe związki, nie kończąc w sercu tych starych. Mówimy coś wbrew samym sobie, bo tego wymaga od nas świat. Gubimy się jak małe dzieci i szukamy winy wszędzie, tylko nie w sobie..
- Nie.. zostaw.. słyszysz? – krzyczała.
Miała chyba jakiś straszny sen. Miała zamknięte oczy. Na dworze już się rozwidniało, więc to dostrzegłem. Zacząłem ją budzić, mówić do niej. Wreszcie to do niej dotarło.
Otworzyła oczy. Była cała spocona, zapłakana.
- Już dobrze. To tylko sen. – przytuliłem ją.
-  Widziałam tego faceta.. on mnie zranił.. krew.. – zaczęła jeszcze gorzej płakać.
- To już jest za tobą i już się więcej nie powtórzy.. Obiecuję. – pocałowałem ją w czoło.
Trochę się uspokoiła, chodź dalej się trzęsła.
- Zostaniesz? – wytarła łzy.
Przytaknąłem i położyłem się obok niej. Nie wiedziałem jak mam się zachować. Jeszcze sobie pomyśli, że chcę ją wykorzystać czy coś.. Nie wiem czemu, ale będąc obok niej, zawsze mi odbija. Lepiej trzymać się na dystans.
Odwróciłem się do niej plecami. Po kilkudziesięciu sekundach poczułem jej dłoń ma swoim biodrze. Następnie schyliła się i pocałowała mnie w policzek.
 - Przepraszam.. – szepnęła i się odwróciła.
- To nie tak.. – odwróciłem się. Leżała na plecach.
- Nie musisz nic mówić. Od jutra będziesz miał spokój. – pociągnęła nosem.
- Przecież ci mówiłem, że nigdy bym cię nie zostawił.. Przecież ci to już mówiłem.. – trochę podniosłem głos. – Przepraszam, że ale nie wiem, co mam zrobić, żeby to do ciebie dotarło. – westchnąłem.
Nic nie mówiła. Patrzyła się w sufit.
- Mogę cię tam zawieść? Będę pewniejszy.. – zacząłem.
- Nie musisz..
- To przyjadę po ciebie.. Znam drogę. – popatrzyłem na nią.
Przytaknęła. Odwróciła się do mnie plecami. Stwierdziłem, że dam jej spokój. Sam chyba zasnąłem..
PERSPEKTYWA OLIWII:
Czego ty w ogóle chcesz? Wszystko zawsze pieprzysz.. Taka prawda, pani Bartman. Gdy się obudziłam poszłam do łazienki. Wojtka nie było…
Chcesz mnieć takiego przyjaciela jak Wojtek. Jednak masz nadzieję na miłość.. Ale czy na pewno od Wojtka?
Przebrałam się : http://allani.pl/zestaw/924881-botki-deezee-jeansy-by-ti-mo i zeszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie.
Tam był już Wojtek. Trochę głupio mi było.. Źle to wszystko wyszło..
- Jedz księżniczko.. – zaśmiał się odsuwając mi krzesło.
- Przepraszam za wczoraj… - zaczęłam.
- Spokojnie, jestem twoim przyjacielem, zawsze cię wysłucham.. No może nie zawsze zrozumiem.. – zaśmiał się.
Po zjedzonym śniadaniu, zajrzałam do Przemka informując  go o wyjeździe.. Potem Wojtek odwiózł mnie na dworzec.. Uparł się, że po mnie przyjedzie..
Wsiadłam w autobus. Pomachałam Wojtkowi i ruszyliśmy. Po cholerę ja tam w ogóle jadę. Najpierw zamęczyłam Włodarczyka, a teraz Kota? Jesteś pojebana..
Gdy autobus dojeżdżał na miejsce napisałam Maćkowi, żeby po mnie wyszedł. Byliśmy już w Zakopanem.. Jest tu naprawdę ślicznie i co najważniejsze.. jest śnieg.. U nas pozostało tylko błoto..
Wysiadłam z autobusu i tam doznałam szoku.. Byli tam jacyś ludzie przebrani w stroje regionalne.. z ich regionu… I Maciek.. Też w tym stroju.. Jakaś kobieta zaczęła śpiewać,  a reszta tańczyć. Maciek podbiegł do mnie i „wziął mnie pod rękę” i zaczął tańczyć do utworu, który śpiewał chórek.
Od razu zaczęłam się śmiać. Było to bardzo miłe.. I jeszcze Kot z tą ciupagą.. Po tym całym „przedstawieniu” jakaś druga kobieta zaczęła coś nucić:
- Hej dzieweczko tyś tu przybyła, koziego syra zaraz przygryzła.. My tu swojsko wszystko mamy, do Zakopanego zapraszamy ! hej – i tu następuje dziwny ruch ciupagą..
Maciek zaczął się śmiać i w końcu się ze mną przywitał, wziął bagaż i skierowaliśmy się do jego domu.
- Jakie przywitanie. – nie mogłam przestać się śmiać..
- Tutaj tak zawsze.. Każdego turystę traktują jak swoją siostrę czy brata. To rodzinne strony. – uśmiechnął się.
Gdy dotarliśmy na miejsce Kot zrobił nam gorącej herbaty. Maćka dom był o dziwo bardzo „swojski”. Było tam dużo zdjęć, różne ciupagi, kolorowe ozdoby. Bardzo spodobał mi się ten klimat.
- To co dziś robimy?  - zatarł ręce..
- Nie masz żadnych treningów, ani zawodów? – uniosłam brew.
- Miałem już trening.. Jutro zawody.. To może przyjdziesz mi pokibicować? Piotrkowi i chłopakom też.. – roześmiał się.
- Pewnie.. A dziś.. – zaczęłam się zastanawiać.
- Narty czy snowboard?
- Nigdy nie jeździłam na nartach.. A tamto drugie… Narty jednak.. – roześmiałam się, a Maciek zaraz za mną.
"Czasami czujesz się lepiej z człowiekiem, którego nie znasz, łatwiej przychodzi ci opowiadanie o sobie. Otwierasz się na poważnie. Może dlatego, że nie przywiązujesz wagi do tego, co sobie pomyśli.”
Zjedliśmy jakiś makaron z sosem a`la Maciek i poszłam się ubrać w coś cieplejszego. Potem poszliśmy wypożyczyć narty..
- To nigdy nie jeździłaś? – spytał, ale chyba nie oczekując odpowiedzi.. – Nauczę cię.. – stwierdził i zaczął mi pokazywać co mam robić, żeby przeżyć tą całą zabawę..
- No i musisz równo przebierać nogami. – Będziemy zjeżdżać z tego stoku. – pokazał ręką.
- Żartujesz? – spytałam widząc najwyższy pagórek na tym stoku.
- Tak. – pokiwał głową i się roześmiał, za co oberwał śnieżką.
Zgromił mnie wzrokiem i kazał iść za sobą. Gdy doszliśmy na wyznaczone miejsce zaczęliśmy powoli zjeżdżać.. Oczywiście Maciek jechał za mną i mnie asekurował.. Potem trzymał mnie za rękę, bo zaczęłam panikować, po bolesnym upadku.
- No dobra.. dobrze ci idzie.. Teraz zjedziesz sama, a ja będę na ciebie czekał na dole.. Jak coś źle ci pójdzie, to cię złapie. – powiedział i zaczął schodzić, nawet nie słuchając mojego zdania.
- Chyba cię pojebało.. Nie ma mowy! – krzyknęłam tak, że chyba słyszał mnie cały stok.
- Nie bój się.. – zaśmiał się.. – Wymiękasz? – poruszył charakterystycznie brwiami.
Ufam nie licznym choć rozsądniej nie ufać nikomu.
Oliwia nie byłaby Oliwią, gdyby odpuściła.. Wywróciłam oczami i wspięłam się trochę wyżej…
No Oliwia.. Najwyżej będziesz poobijana.. Bo ten idiota i tak cię pewnie nie złapie. Maciek był już na dole.. No to ruszaj Oliwio..!
Odepchnęłam się kijkami i przed siebie! Jest coś czego nie nauczył mnie Maciek.. Skręcać w bok…
Gdy zjeżdżałam, narta przekręciła mi się w bok i zmieniłam kierunek jazdy.. Ja pierdolę..
- Oliwia, trzymaj się! – usłyszałam głos Kota..
Teraz to mam się trzymać?
Przestraszyłam się.. Zaczęłam krzyczeć i piszczeć.. Pełno ludzi na stoku.. Normalnie spierdalali jak jechałam.. Wyglądało to chyba komicznie.. ale nie dla mnie.. Zauważyłam jakiegoś mężczyznę.. Chyba postanowił mnie zatrzymać…
**********************

Któż to może być? :D
Haha xd
Pozdrawiam Was <3
Jeśli jeszcze jesteście ze mną to komentujcie ;)
To motywuje ;D

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 66


PERSPEKTYWA OLIWII:
Chyba było już rano, bo tak jakoś widno. Promienie słońca dostawały się do moich oczu. Otworzyłam je. Poczułam coś na mim ramieniu. Leżałam bokiem. Lekko przekręciłam głowę w tył. To głowa Wojtka. Chyba spał. Było mi strasznie niewygodnie. Chciałam się przekręcić, tak, żeby nie obudzić Wojtka. Tak.. Nie z moim talentem..
- Co jest? Karol, weź te skarpety.. – wymamrotał, nie otwierając oczu.
- Egh.. – chrząknęłam.
Otworzył oczy. W tej chwili leżałam na plecach. Nasze twarze były blisko. Zbyt blisko.
- O, wstałaś już. – uśmiechnął się.
- Złaź.. – syknęłam.
Posłuchał. Wstał i poszedł zrobić kawę. Usiadłam przy stole. Wiem jak musiałam wyglądać.. Makijaż rozmazany, włos każdy w inną stronę, a do tego zwykła rozciągnięta bluzka. Szczerze? Jebie mnie to.
Dziś czułam się trochę lepiej.. Ale kiedy pomyślę o wczorajszej sytuacji.. do oczu napływają mi łzy.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzałam przestraszona na Wojtka. Zrozumiał, że ma otworzyć. Wstałam i lekko odsunęłam się w tył. W drzwiach zobaczyłam Przemka.
- Jest Oliwia? – spytał zdezorientowany, widząc Wojtka.
Od razu podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję.
Tak, zmieniłam się. Czy na gorsze? Nie sądzę. Po prostu nie przejmuje się przeszłością i wyciągnęłam z niej jedynie lekcje. Przeszłe uczucia definitywnie zostały zakończone. Nie wracam do wspomnień. Teraz jestem egoistką, która martwi się tylko i wyłącznie o siebie.
- Cześć. – roześmiał się i okręcił mnie wokół swojej osi.
- Wygrałeś? – uśmiechnęłam się, gdy stałam już na podłodze.
- Przecież mówiłem ci, że jadę tam wygrać. – roześmiał się.
Teraz przypomniałam sobie o Wojtku… Face palm.
- To jest Wojtek. Mój przyjaciel. – przedstawiłam ich sobie. – A to Przemo, też przyjaciel.
Podali sobie ręce.
- Wejdziesz? – spytałam.
- Potem wpadnę, mała. Przyszedłem tu od razu z podróży. Nawet w domu nie byłem. – ucałował mnie i poszedł.
Przeszłam do kuchni, gdzie czekało już na mnie śniadanie, przygotowane przez Włodarczyka.
- To ja już nie jestem ci potrzebny? – lekko się uśmiechnął.
Może nie powinieneś wracać do mnie. Jestem zmęczona byciem złamaną, zmęczona wiecznym wściekaniem się.
- Przez zazdrość straciłam Piotrka, teraz ty? – jęknęłam. – Przecież traktuję was tak samo, tak jak przyjaciół. Oboje jesteście dla mnie ważni.. – spojrzałam na niego.
- Nie jestem zazdrosny. – roześmiał się. – Tylko się o ciebie martwię…
Zobaczyłam, że rana pod opatrunkiem zaczyna krwawić. Przeraziłam się.. Już wystarczająco wczoraj napatrzyłam się na krew..
Od razu miałam łzy w oczach. Wojtek zauważył co się dzieje. Od razu wyjął apteczkę. Oderwał stary opatrunek i obłożył nowym. Gdy zdejmował poprzedni, rana nie wyglądała za dobrze. Była na niej ropa z krwią. Przykry widok..
- Ja pierdolę.. – syknęłam, gdy Wojtulo nakładał mi nowy bandaż.
- Chwila.. – skrzywił się. – Już. – potem się uśmiechnął.
Otarł kciukiem moje łzy. Cały czas w pamięci miałam wczorajszą sytuację. Cieszyłam się, że mam przy sobie przyjaciela. Kiedyś, dawna Oliwia, uznała by takiego człowieka za intruza, stwierdziłaby, że jest idiotą i prostakiem..
 Uważaj na to kogo wpuszczasz do swojego życia, bo wiadomo, że nie zawsze może być tak jak sama to obmyślałaś.
Jemy śniadanie, w ciszy. Przykuwam oczy do swojego talerza, wiem że jestem na celowniku Włodarczyka. Nie spuszcza ze mnie wzroku.
- Powinnaś gdzieś wyjechać. – zaczyna rozmowę.
- Po co? – wzruszyłam ramionami.
- Odpocząć, zapomnieć.
- Jeszcze dziś wracam na treningi. – oznajmiam stanowczo.
- Po moim trupie. – zaprzecza. – Czuję się za ciebie odpowiedzialny.
Może naprawdę powinnam gdzieś jechać? Zaszyć się, uciec. Przecież to wychodzi ci najlepiej.
Trzeba coś zostawić za plecami, aby móc iść do przodu.
- W sumie.. masz rację. – powiedziałam upijając herbatę.
- Gdzie zawsze chciałaś jechać? – spytał Włodii.
- Zaczekaj.. – zamyśliłam się.
Zadzwoniłam do klubu.. Pani Bożena po raz kolejny się zgodziła. Ale tylko na dwa dni. Byłam jej bardzo wdzięczna. Inny klub już dawno wywalił by mnie na zbity ryj.
Wzięłam telefon i napisałam do Maćka. Tak tego Kota. Przecież mnie zapraszał.. Tylko ciekawe, czy jest w Zakopanem.
Odpowiedź przyszła natychmiastowo.
„ Jasne. Wpadaj, choćby dziś.”
Stwierdziłam, że pojadę jutro i tym samym odciążę Wojtka. Widzę jak się ze mną męczy..
- Jutro jadę do Zakopanego. – stwierdzam z uśmiechem.
- Do górali? – roześmiał się. – Weź mnie tam.. Podobno góralki są bardzo ładne. – poruszył charakterystycznie brwiami.
Poszłam się pakować. Oczywiście Włodarczyk koniecznie chciał mi pomóc.. i To chyba nie był najlepszy pomysł.
- Ładny staniczek. – powiedział machając nim na prawo i na lewo.
- Włodarczyk, ty imbecylu! – roześmiałam się, rzucając w niego jakimś golfem, który miałam pod ręką.
Złość? Nie czas na nią… Aktualnie emanuję obojętnością.
Uf.. spakowałam się. Ciekawe co ja będę tam robiła. Narty? Snowboard? Nigdy nie jeździłam..
Sprawdziłam rozkłady autobusów. Wyjazd z dworca o 9.00. Napisałam Maćkowi, że będzie musiał po mnie wyjść.. Z chęcią się zgodził.
- To ja też jutro wyjadę.. – przyjmujący zrobił smutną minę.
- Ale na noc jeszcze zostań u mnie. – tak Oliwio powiedziałaś to. I dopiero po ułamku sekundy zrozumiałaś brzmienie tych słów… - To znaczy.. – tak, pani Bartman wplątałaś się.
- Spokojnie, nie tłumacz się. Wiem, że nie chodzi ci o sex. – roześmiał się, za co oberwał poduszką. – Przecież nie wykorzystałabyś biednego Wojtusia. – zaśmiał się jeszcze bardziej.
Tak, Wojtek to nie typ Bartmana. Zdecydowanie. Zbyszek? Zaliczył, i uciekł. Nie wybaczę mu tego ani jemu, ani sobie. Byłaś samotna? Nie, po prostu głupia i naiwna. Jutro się odstresujesz, zapomnisz o tej całej wyrządzonej krzywdzie…
Miłość jest kombinacją podziwu, szacunku i namiętności. Jeśli żywe jest choć jedno z tych uczuć to nie ma o co robić szumu. Jeśli dwa, to może nie jest to mistrzostwo świata, ale blisko. A jeśli wszystkie trzy, to śmierć jest już niepotrzebna: trafiłaś do nieba za życia.
Byłam zmęczona. Nawet tym życiem. Gdy przymykam oczy widzę tego faceta z nożem. Jak na razie mam przy sobie Wojtka.
Właśnie, na razie.
Idę do łazienki. Gdy przechodzę koło lustra, spoglądam na swoje odbicie. Nie poznaję się. Wychudzona, wory pod oczami, tusz na policzkach..
Postanawiam coś z sobą zrobić. Biorę kąpiel, czeszę włosy i wędruję do łóżka. Kładę się w zimnej pościeli. Wiem, że w pokoju obok jest Wojtek. Trochę mniej się boję, ale się kurwa boję. Gaszę światło i szybko wędruję do łóżka.
**************

Czyli skoczkowie powrócą :D
Cieszycie się? ;)
Mam pytanie.. Do kogo Oliwia pasuje? Piszcie w komentarzach :) Chcę zobaczyć za kim jesteście :3
Każdy głos ma dla mnie znaczenie !
Pozdrawiam ;*
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ.

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 65


Zobaczyłam Wojtka. Tak naprawdę, trochę zaczął mi się rozmazywać obraz.
- Oliwia.. – zaczął. Chyba zobaczył, że nie jestem sama.. Od razu rzucił się na faceta z nożem. A ja? Bezradnie patrzyłam na spadające krople krwi. Nie wiedziałam co mam robić.
Tęsknię, ale nie wolno Ci tego wiedzieć.
Wojtek wpadł w szał, gdy zobaczył tego faceta z nożem. Zaczął go kopać, nawet gdy facet już się poddał.
- Wojtek.. – jęknęłam. Od razu polał mi się potok łez.
Obejrzał się w moją stronę. Podbiegł do mnie i zerwał z siebie koszulkę. Owinął ją wokół rany. Następnie wyjął telefon i zadzwonił na pogotowie i policję.
Nawet nie wiecie, jak cholernie byłam mu wdzięczna. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby nie on.
"Kiedy jesteś przy mnie niczego mi nie trzeba. Mam wrażenie, że trafiłem do siódmego nieba."
Wojtek coś do mnie mówił, ale słabo go słyszałam. W pewnym momencie ujrzałam tylko ciemność.
PERSPEKTYWA WOJTKA:
Kurwa, to przeze mnie. Mam żal do siebie. Mogłem wcześniej przyjechać, odezwać się, zadzwonić. Mówię do niej, pytam się, czy wszystko w porządku. Ona nie reaguje. Patrzy na mnie, raz na faceta, który leży na podłodze.. Po policzkach spływają jej zły. Nagle widzę, jak opada na dół. Łapię ją i przytulam do siebie..
Po chwili przyjeżdża policja. Zabiera tego skurwysyna. Potem karetką jedziemy do szpitala. Nie mogłem jej zostawić. Czułem, że jestem jej coś winny.
Powinieneś kurwa klęczeć przed nią jak ostatni żebrak. Obsypać ją wszystkim co najlepsze i gdyby chciała to zapierdalać po tą gwiazdkę z nieba, zabrać ją na wycieczkę do Eldorado i zrobić wszystko żeby czuła się jak księżniczka. Powinieneś płakać za każdym razem kiedy ona jest nieszczęśliwa, wyć powinieneś. Masz być dla niej ideałem, rozumiesz? Masz być tym jebanym księciem na białym koniu, bo choć byłeś skurwysynem to ona nadal patrzy na Ciebie z tą miłością w oczach i nadal w Ciebie wierzy, nawet jeśli wszyscy zwątpili. Nosi tyle ran przez Twoją osobę, a nadal ma wyciągnięte ręce, gdybyś potrzebował pomocy, zawsze jest dla Ciebie i nigdy się nie odwróciła, nawet kiedy policzkami płynęły potoki łez, bo znowu odpierdalałeś. Ta dziewczyna jest Twoim cudem i choć tak kurewsko ją zniszczyłeś, to nikt nie kocha Cię tak perfekcyjnie jak ona. Doceń to. To jest Twoja szansa żeby wszystko naprawić.
Czekam na korytarzu. Gapię się w szklane drzwi, jak idiota. Obudziła się.. Obserwuję każdy jej ruch. Wychodzi lekarz. Na potrzeby dowiedzenia się, co z Oliwią, oszukuję, że jestem jej narzeczonym.
- Rana jest głęboka, więc musieliśmy ją zszyć. Jest trochę poobijana, ale wyjdzie z tego. – informuje mnie lekarz.
Odetchnąłem z ulgą. Gdyby jej się coś.. gdyby umarła.. Nawet tak nie myśl! Przecież ona nie mogłaby tak po prostu..
 Jeśli odchodzisz z mojego życia to wiedz ,że robisz to świadomie i już nie ma powrotu.
Lekarz pozwala mi do niej wejść. Widzę ją, jak siedzi na łóżku cała zapłakana, skulona w pół. Tak bardzo nienawidzę, gdy jest w takim stanie…
- Ej, mała.. Już dobrze. – siadam obok i ją przytulam.
Było w tym coś z bajki, ale i z horroru, choć często patrzyli na siebie jak w romansie.
- Kurwa.. Nie ogarniam.. – pokręciła głową. – Przecież, gdybyś nie ty… - zaczęła. Zabrakło jej tchu..
- Ale jestem, słyszysz? Nie wolno ci tak myśleć.. – samemu mi ciężko o tym mówić.
- Po co przyjechałeś? – otarła łzy.
Lekko się uśmiechnąłem. Co miałem jej powiedzieć? Że już dłużej tak nie mogę? Bez niej? Wiem, że to by zniszczyło naszą przyjaźń.
Bo bardzo chcę, abyś wiedziała, że myślę o Tobie. Praktycznie nieustannie.
Wszedł lekarz, dał Oliwii wypis.
Pomogłem jej założyć kurtkę. Wyszliśmy na zewnątrz. Zamówiłem taksówkę.
- Na długo zostajesz? – spytała patrząc się na kałużę deszczu.
- Przecież Cię głuptasie nie zostawię. – roześmiałem się.
- Nie możesz przeze mnie… - zaczęła, ale jej przerwałem.
- Przez ciebie? Dzięki tobie, chyba. – zaśmiałem się, jak to miałem w zwyczaju.
Często znajomi mnie opieprzają, bo nawet w tych poważnych sytuacjach, zawsze się śmieję. Ja nie widzę w tym nic złego.
W taksówce panowała cisza. Dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z taksówki. Byliśmy przed bramą. Zrobiliśmy dwa kroki.. Chyba Oliwia nie chciała tam wracać, bo cofnęła się i załapała moją dłoń, po czym mocno ją uścisnęła. Mocno ją przytuliłem. Musiałem ją uspokoić. Wiedziałem, że to dla niej trudne.
Przytulamy się ze zmęczenia. żadnych dialogów. I tak wiem, co myślisz.
- Ja.. ja..- zaczęła się jąkać.
- Wiem, boisz się. Ale spokojnie, jestem z tobą. – pocałowałem ją w czoło.
Gdy się trochę uspokoiła, weszliśmy do środka. Tam była policja. Zabezpieczali ślady. Na podłodze była jeszcze krew. Oliwia nie wytrzymała. Gdy tylko spojrzała na krew i nóż który leżał z boku uciekła do łazienki.
Postanowiłem ją na razie zostawić. Wiem, że jej ciężko. A przed nią jeszcze złożenie zeznań.
Poszedłem do komisarza prowadzącego tą sprawę, aby przełożyć złożenie zeznać.. W takim stanie, to ona raczej im nie pomoże..
Nic nie wskórałem. Jeszcze na mnie naskoczył, że utrudniam całą sprawę, śledztwo. Kazał mi zawołać Oliwię.
- Oliwia, wyjdź na chwilę, komisarz chce z tobą porozmawiać. – powiedziałem lekko pukając w drzwi.
Bo przecież zaufanie jest jak zapałka, po wypaleniu nawet ona się łamię nie zapalisz jej raz jeszcze teraz to tylko oczekiwanie na rozstanie.
Wyszła bez słowa. Rozmazany makijaż, potargane włosy. Płakała.
Przeszliśmy do salonu. Komisarz zaczął zadawać pytania. Byłem trochę zły na Oliwię, bo nie powiedziała mi całej prawdy. Ani o anonimowym liście, ani o tych drzwiach. Widać było, że ciężko jej o tym mówić. Policjant nie dawał jej spokoju. Chciał znać wszystkie szczegóły.
- Dajcie mi już spokój… - pociągnęła nosem i odwróciła głowę w bok.
Komisarz pokiwał głową. Powiedział, że teraz Oliwia jest bezpieczna i że mężczyzna od noża przyznał się, że ten list i drzwi to jego sprawka.
Zostaliśmy sami. Bałem się odezwać. Ona też nic nie mówiła.
widział to w jej oczach . widział strach , przemęczenie , płacz . widział jej obojętność do życia.
- Połóż się, pewnie nie spałaś. Zrobię ci herbaty. – powiedziałem i poszedłem do kuchni.
kilka słów bez znaczenia , kurwa .
Nie mogłem się skupić. Ledwo trafiłem wodą do szklanki. Wziąłem dwa kubki i przeszedłem do pokoju.
Oliwia mnie posłuchała i to mnie cieszyło. Leżała na kanapie przykryta kocem.
 - Co teraz zamierzasz? – spytała, gdy podałem jej herbatę.
- Zrobić wszystko, żebyś była szczęśliwa. – uśmiechnąłem się.
- Nie da się. – upiła trochę herbaty.
- Dla Wojtka nie ma rzeczy niemożliwych. – na te słowa przytaknęła z lekkim uśmiechem.
- Chodź. – kiwnęła głową i zrobiła dla mnie miejsce.
Położyłem się obok niej.
 Teraźniejszość jest linią rozciągnięta nad przeszłością. Sekret przejścia po niej tkwi w tym, żeby nigdy nie patrzeć w dół.
Przytuliłem ją. Uwielbiałem czuć, że mam ją obok siebie. Nie wiem co bym bez niej zrobił. Ona była inna. I nie litowałem się nad nią, tylko martwiłem. Bałem się, że zrobi coś głupiego.
Nienawidzę słów „inni mają gorzej”, bo każdy choć raz w życiu przeżywał swój własny koniec świata.
Chyba zasnęła. Wyglądała tak uroczo. Nawet z rozmazanym makijażem. W ogóle mi to nie przeszkadzało.
Przymknąłem oczy i położyłem głowę na jej ramię. Zasnąłem.
**********************

Tak, Wojtek.. Tak.. wiedzieliście :D
DZIĘKUJĘ ZA PONAD 23000 WYŚWIETLEŃ!
Dziękuję bardzo, mocno <3
Wsatawiłam ten rozdział dziś, bo wiem że nie mogliście się doczekać ;)
Pozdrawiam :*
Pokażcie mi, że jesteście... ;3
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ ;*
STO LAT DZIKU <3