PERSPEKTYWA
ZBYSZKA:
- Mam
nadzieję, że jutro nie będę tego pamiętać. – wyszeptała mi do ucha.
- Dlaczego?
Przecież ja wiem, że ty tak tylko mówisz, że mnie nie lubisz. – objąłem ją w
pasie.
-
Chciałbyś. – roześmiała się szyderczo
i uniosła brew do góry.
-
Chciałbym.
Tylko, żeby
cię teraz nie odtrąciła….
Zacząłem ją
całować po szyi. Na początku nie zareagowała, a po chwili oderwała się ode mnie
i podeszła do stolika. Nalała sobie kieliszek wódki i od razu go wypiła.
- Nie pij
już. – popatrzyłem na nią.
- Jeżeli
mam się z tobą całować, to tylko po pijaku. – zapatrzyła się na kogoś za mną.
Odwróciłem
się. Stała tam Kaśka, która porwała mnie od razu do tańca.
PERSPEKTYWA
KURKA:
Podszedłem
do stolika. Obok niego stała zalana alkoholem Oliwia.
- O Bartuś!
Poczekaj jak to był w tej reklamie wanio, danio pff.. Monte? – roześmiała się.
- Oliwia…
- Czego?
Jak nie chcesz mi zjebać humoru, to
spierdalaj. – chciała odejść ale ją zatrzymałem.
- Wyjdziemy
na zewnątrz?
- Po co? –
wymamrotała.
- Pogadać..
Zapanowała cisza.
Nic nie mówiła tylko przyglądała mi się jakby nie wierzyła, że stoję przed nią.
- To jak? –
spytałem, a ona już kierowała się na zewnątrz.
Byliśmy już
na dworze. Usiedliśmy na ławce.
- Może
powiesz mi w końcu dlaczego tak mnie nie lubisz? Jesteś pijana, masz łatwiej.
- Kto
powiedział, że ja cię nie lubię?
- Ty.
- No i
miałam rację. – roześmiała się.
- A tak na
poważnie?
- Na pewno
chcesz wiedzieć? - To już nie chodzi jedynie o ciebie… Nie na widzę was! Was,
siatkarzy… - zaczęły jej lecieć łzy po policzkach.
Otarła je.
- To przez
was moi rodzice nie żyją.. – wyszeptała.
- Jak to? –
spytałem, nie wierząc w jej słowa.
Jest pijana
gada głupoty…
- Dokładnie
jutro, będzie 12 rocznica śmierci moich rodziców. To 12 lat temu jechaliśmy
samochodem, jako szczęśliwa, pierdolona rodzinka. Rozumiesz? – krzyknęła.
- Cii.. –
próbowałem ją uciszyć… - Jeżeli nie możesz dalej mówić, to..
- Mogę.
Wtedy jechaliśmy samochodem na mecz. Wasz mecz… Reprezentacji… Nikt tego nie
wie, nawet Zdziśka, nawet dziewczyny. Gdyby nie ten mecz.. to oni by żyli. – powiedziała, wstała z ławki i
pognała przed siebie.
Nie mogłem
w to uwierzyć… A więc to dlatego jest dla nas taka cięta. Nie wiem co mam o tym
myśleć… Jest pijana… - ciągle sobie powtarzałem.
- Zaczekaj,
gdzie idziesz? – dogoniłem ją.
- W dupę!
Zostaw mnie. – nagle potknęła się i upadła.
- Nic ci
nie jest? – ukucnąłem koło niej.
- Mi nie,
ale moi rodzicie już nie wrócą…
- Chodź,
wracamy. Możesz iść? – spytałem.
- Nie chcę,
nie mam siły. – położyła się na dróżce.
Wziąłem ją
na ręce. Oj Oliwia…
Wszyscy się na nas patrzyli, gdy weszliśmy.
Skierowałem się do jej pokoju. Otworzyłem drzwi kluczykiem, który dała mi
Marta.
Wszedłem i
położyłem ją na łóżko. Przykryłem kołdrą i chciałem wyjść, ale zaczęła coś
bełkotać.
- Nie na
widzę cię… słyszysz…
- Śpij,
jutro pogadamy…
Wyszedłem..
Po tej całej akcji nawet nie miałem ochoty iść się bawić.
Może trzeba
było Kurek się najebać .. Miałbyś spokój…
Wszedłem do
pokoju. Grała głośna muzyka. Nie mogłem zasnąć… Cały czas w głowie miałem słowa
Żylety. Nie mogę się za to obwiniać, ani ona nie ma prawa tak mówić… Cholera
no! Wziąłem telefon i zacząłem słuchać
muzyki. Zasnąłem.
PERSPEKTYWA
OLIWI:
- Wstawaj…
- zaczęła budzić mnie Marta.
-
Spierdalaj i zamknij się! Łeb mnie boli… - syknęłam.
- Znowu się
nachlałaś! Obiecałaś! – zdarła ze mnie kołdrę.
- Nie
powinno cię to interesować.. Kurwa, no ciszej. – złapałam się za głowę.
- Nie
zamierzam cię niańczyć, ale nie pozwolę, żebyś piła, jak wtedy…
Po śmierci
rodziców, był okres w którym piłam. Przez dwa lata nawet miałam kuratora.
Obiecałam dziewczynom, że już nigdy się nie nachlam.. A jednak.
-
Przepraszam. – powiedziałam i usiadłam na łóżku.
- Pamiętaj,
że od tej chwili będę cię pilnować, nie możesz więcej robić takich głupot…
- Jak sobie
chcesz… Która godzina?
- 13.00
- Uff…
Dobrze, że trening o 16.00…
Wstałam i
pognałam do łazienki. Ubrałam się : http://allani.pl/zestaw/881190 i poszłam do trenera, aby załatwić sobie zgodę na
pójście do kościoła.
Tak, to już
12 lat bez nich.. Tak bardzo mi ich brakuje… Ale muszę być silna! Obiecałam to
im, sobie, dziewczynom..
Trener się
zgodził, a nawet wytłumaczył mi drogę do najbliższego kościoła. Nie zwracając
na siebie uwagi skierowałam się do kościoła..
Uklęknęłam
w ławce i zaczęłam sobie przypominać wszystkie chwile z nimi spędzone. Nie
mogłam przestać płakać.
Po około
godzinie wyszłam z kościoła. Postanowiłam się przejść i ochłonąć. Szłam jakąś
dróżką zalana łzami. Nagle wpadłam na jakąś kobietę…
-
Przepraszam. – nawet nie zwróciłam na nią uwagi.
- Ol…Oliwia?
– usłyszałam jej głos i w końcu na nią spojrzałam.
Wydała mi
się znajoma, jakbym ją znała od zawsze..
- Kim pani
jest? Czy my się gdzieś już nie spotkałyśmy?
Była to
wysoka, czarnowłosa kobieta.
- Nie
poznajesz mnie…? – miała łzy w oczach.
- Nie
bardzo..
- Jestem..
siostrą twojej zmarłej mamy… Julity…
- To jakiś
żart? – chciałam odejść ale mnie zatrzymała.
- Zobacz..
– wyciągnęła jakieś zdjęcie z torebki.
- Skąd to
pani ma?
Na zdjęciu
byłam ja z mamą… i tą kobietą. A najdziwniejsze jest to, że ja mam takie samo
zdjęcie u siebie w pokoju, w domu dziecka..…
- Od twojej
mamy, w końcu jestem twoją chrzestną… Powiedzieli mi, że ty… że ty też nie
żyjesz…
Zapanowała
cisza..
- Nie
wierzysz mi? Nie pamiętasz cioci…
- Iwony? –
uśmiechnęłam się… - Coś sobie
przypominam. – zamyśliłam się.
- Może
sobie spokojnie porozmawiamy gdzieś? – zapytała.
- Śpieszę
się, za chwilę mam trening…
- A gdzie?
Jeśli mogę wiedzieć…
- No w
ośrodku w Spale.
- Właśnie
tam szłam. – uśmiechnęła się.
- A gdzie
pani w ogóle mieszka?
- W
Rzeszowie, ale przyjechałam do męża.
- Rozumiem,
to idziemy? – spytałam.
- Tak.
Droga
minęła nam na rozmowie. Całkiem możliwie, że to moja ciotka…
Antiga nowym trenerem... Niby jest ok, ale czy ja wiem czy ma o tym pojęcie i czy to najlepszy pomysł...? Oceniajcie, komentujcie ;*
świetny rozdział :) nie wiem co mam więcej napisać więc tylko napisze że Czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńSuper już się nie mogłam doczekać czyżby Iwona była żoną igły ???
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Pozdro Mania :***