czwartek, 3 października 2013

Rozdział 1


- I jeszcze tylko 30 metrów i będziemy na fajeczce… - powiedziałam gdy byłyśmy już prawie obok bramy.
- Żyleta… Bo ja to chyba się wycofuję. Bo wiesz, przypał będzie. – popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem Marta.
- Jak chcesz. Ja cię nie trzymam.
- Y.. No ten, to ja też wrócę. – odezwała się Kaśka.
- Boicie się jakbyście miały po 13 lat. Zajaramy i szybko wrócimy.
- No a skąd fajki? – spytała Marta.
- No wreszcie sensowne pytanie. Hmm… - zamyśliłam się.
- Ja wracam. Zdziśka znów nas opieprzy. – cofnęła się Kaśka i zniknęła za zakrętem.
- A ty? – spytałam Marty. – Dobra nie to nie. – pognałam do przodu.
Kto by się bał Zdziśki? Przecież ona jest głupia i udaje że nic nie widzi. No ale cóż. Nie chcą to nie. Pójdę sama.
Byłam już na głównej ulicy Katowic. Zaczęłam pojedynczo zatrzymywać ludzi. Niestety każda akcja zakończyła się niepowodzeniem…
Usiadłam zrezygnowana na przystanku. Ale stop! Przecież Żyleta nigdy się nie poddaje. Zauważyłam jakiegoś wysokiego mężczyznę. Podeszłam do niego.
- Masz fajkę?  -zapytałam, a on popatrzył na mnie z politowaniem.
- Dziecko, żuć to świństwo. Krzywdzisz się tym. A twoi rodzice wiedzą że palisz? – zapytał, a we mnie aż się zagotowało.
- Słuchaj no. Nie chcesz dać fajka to spieprzaj, a i nie będziesz mnie pouczał. Kim ty jesteś? Nic o mnie nie wiesz. – odeszłam wkurzona.
Usiadłam na przystanku. Łza spłynęła mi po policzku. Nigdy nie płakałam.. A teraz? Co się ze mną dzieje? Muszę być twarda.
- Wszystko w porządku? – znów ujrzałam tego faceta.
- Co cię to obchodzi? Weź spierdalaj. – pobiegłam przed siebie.
Po drodze jakiś typek się nade mną zlitował i poczęstował papierosem. Z satysfakcją  wróciłam do bidula.
Chciałam niepostrzeżenie wejść do ośrodka, ale niestety to mi się nie udało.
- Oli? – spytała Zdziśka – opiekunka bidula.
- Chyba wyraźnie powiedziałam, żeby tak pani do mnie nie mówiła?!
- Tak, przepraszam. Gdzie byłaś? – wyostrzyła głos.
Myśl żyleta, myśl…
- Pobiegać…
- A kto ci pozwolił wyjść poza ogrodzenie?
- Jej, czepia się pani. Nic złego nie zrobiłam.
- Zrobiłaś, będziesz miała karę.. Przez tydzień nie będziesz trenować.
- Co! Chyba panią coś boli!
- Grzeczniej dziecko, grzeczniej! I jeszcze coś.. Przez ten tydzień nie wychodzisz z pokoju.
- Hahah.. Jest pani zabawna.
- Już do pokoju.!
Pobiegłam do siebie. Na pewno nie zabroni mi chodzić na treningi. A są one trzy razy w tygodniu…
- Oliwia… - weszła Marta a za nią Kaśka.
- Nie gadam z kablami. – założyłam słuchawki.
- Ale ona mnie zaszantażowała! Przepraszam…
- Jak będziecie wychodzić  zamknijcie drzwi. – odwróciłam głowę. Wykonały polecenie.
Oparła głowę o poduszkę i poszłam spać.
- Oliwia. Wstawaj. – wpadła do mnie podekscytowana Marta.
- Czego? – wymamrotałam.
- Mamy gości…
- I co z tego? I tak nie mogę wychodzić z pokoju.
- Dziś możesz. Pani Zdzisia tak powiedziała.
- Pani Zdzisia? – wybuchłam  śmiechem. – Chyba Zdziśka.
- Oliwia… - zobaczyłam w drzwiach Zdziśkę i jakiegoś faceta. Gdzieś go już widziałam. No tak! Bingo! To ten od fajków. Zmierzył mnie wzrokiem a następnie się uśmiechnął. Ja zrobiłam dziwną minę typu ,,mam coś na mordzie?’’
 – Przebierz się i zejdź na dół. – wykonała polecenie.
- Taaa.. już lecę. – przykryłam się kołdrą.
- Żyleta! – krzyknęła.
- Mam się przebierać przy nim? – kiwnęłam na niego głową.
- A tak sory. –  powiedział i zniknął za drzwiami.
- My już sobie później porozmawiamy. – pokręciła głową Zdziśka i zniknęła z tamtym mężczyzną.
- Marta? Po co mam tam iść? – spytałam.
- No będziemy malować razem z siatkarzami jakieś skarbonki dla dzieciaków.
- Wtf? Chyba ich powaliło. A tak w ogóle… Ta gwiazdunia to siatkarz?
- Tak. – pokiwała głową.
Ubrałam się : http://allani.pl/zestaw/874398 , umalowałam i przeczesałam włosy.
Zeszłam do świetlicy. Obok stolika siedzieli wszyscy mieszkańcy tej budy oraz ci siatkarze. Było ich pięciu.
- Siadaj obok pana Zbyszka. – wskazała Zdzicha na tego faceta od fajek.
- Tu? – spytałam wkurzona.
- Tak tu.
- Znów się spotykamy, przypadek?  - Zaśmiał się.
- Chyba fatum. – odpowiedziałam znudzona.
Dali mi do ręki jakiegoś królika, pędzelek i farby w tubce. Nagle poczułam na sobie farbę. Wylądowała ona na mojej koszulce.
- Ups, sorry. Nie chciałem. – powiedział pan Zbysio.
Czy Oliwia Bartman może tak to zostawić? Odpowiedź brzmi nie!
**************************************************************************

Krotki, ale jeste :) Kochani, zachęcam do pozostawienia po sobie jakiegoś znaku! Komentujesz = motywujesz. Ps. I jak wam się podoba pierwszy rozdział? :D

6 komentarzy:

  1. Fajny;) Mi się podoba czekam na dalszy ciąg;d
    Mam pytanie: Czy Oliwia Bartman i Zbyszek to jakaś rodzina w tym opowiadaniu?;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dowiesz się w odpowiednim czasie :D Zdradze tylko, że jeżeli chodzi o te same nazwiska... będzie wesoło. ;)

      Usuń
    2. To ja już knuję domysły, że to jakaś jego siostra, którą zostawili w domu dziecka;d

      Usuń
    3. Moge tylko powiedzieć, że w tym wypadku będzie chodziło o innego siatkarza, nie Zibiego xd I tak nie dokońca... :)

      Usuń
  2. Fajek, nie fajków. Ogółem bardzo fajny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za błędy.. ale to był mój początek kariery blogerskiej :D
      Dzięki :)

      Usuń