czwartek, 31 października 2013

Rozdział 15


Obudził mnie budzik. Głowa to mi pękała… Suchość w gardle…
Oj, Oliwia… Nie tak miała wyglądać twoja osiemnastka.
Poszłam do łazienki. Przebrałam się : http://allani.pl/zestaw/884978 a następnie razem z dziewczynami zeszłam do stołówki. Usiadłam naprzeciwko Bartmana. Obok mnie zjawił się Kurek.
Powtórka z rozrywki?
- Mam nadzieję, że wpadniecie dziś na nasz sparing? – zapytał Kłos.
- No pewnie, a o której jest mecz? I gdzie? – pierwsza wyrwała się Kaśka.
- O 15.00 w Katowicach. Jak chcecie to możecie zabrać się z nami. Miejsca w autobusie jest wystarczająco, no chyba, że Ignaczak się rozwali po całym autobusie. – stwierdził ze śmiechem Sir Zbyszek.
- A z kim gracie? – zapytała Marta.
- Z USA.
W tym momencie z uśmiechem, znacząco spojrzały na siebie Marta z Kaśką.
- Coś nie tak?  - spojrzał na nich Kurek.
- Marta i Kaśka, czyli hot fanki Andersona, pozabijałyby się o jego autograf... – spojrzałam na nie, a następnie poszłam odnieść talerz.
- A ty nie? – spojrzał na mnie Zbychiał.
- Ja nie. – poszłam do swojego pokoju.
Za 30 minut trening…
Od dziewczyn dowiedziałam się, że mamy stawić się o 11.00 przed bramą. Nie miałam chęci tam jechać i wysłuchiwać: „ Jaki to ten Kurek jest zajebisty, jakie to ten Anderson ma ładne oczy”.
Dobra, jadę…
Po treningu udałam się przed bramę. Wsiadłam do autokaru. Zdecydowałam się usiąść do Pita. Gdy mnie zobaczył, zaczerwienił się.
- Jestem aż taka straszna? – zaśmiałam się.
- Nie dlaczego? – spojrzał na mnie.
- Nie, nic. I jak pomogłam ci wtedy z Kaśką?
- Z Kaśką?  - spytał zdziwiony.  – Aaa.. już sobie przypominam.. No trochę tak.. – odpowiedział przygnębiony.
- Jak chcesz to tak dyskretnie mogę z nią pogadać, wypytać. – uniosłam brew do góry.
- Nie trzeba. – odwrócił się do okna.
Wzruszyłam ramionami..
Popatrzyłam na siatkarzy, którzy siedzieli na tyle. Normalnie jak dzieci.. Słuchali głośnej muzyki. Igła cały czas coś kręcił kamerą…
IDOCI…
Dojechaliśmy na miejsce… Była godzina 13.00. Od razu wysłali nas na halę. Wzięłam swoją torbę i udałam się z dziewczynami do łazienki. Przebrałam się : http://allani.pl/zestaw/886090 i wyszłam na halę. Nigdzie nie mogłyśmy z Kaśką znaleźć Marty… Znalazłam ją w drugiej łazience.
- Marta, tu jesteś! – podbiegłyśmy do niej.
Siedziała zalana łzami…
- Marta, co ci? – spytałam.
- Nieważne. – wytarła łzy.
- Ważne. – Kaśka złapała ją za rękę.
- Lijewska no!– naciskałam.
- Ale obiecacie, że nic nie zrobicie…
- No tak. – przytaknęłyśmy.
- Bo mi podoba się Kurek… Ja wiem, że on mnie pewnie nie chce… - zaczęła szlochać.
CO? MOJA KOLEŻANKA PŁACZE PRZEZ TEGO IDIOTĘ?!
- Uspokój się.. Mów dalej. – spojrzała na mnie Kaśka.
- No bo ja widziałam, jak on przytulał jakąś dziewczynę…
- Marta.. Ogarnij dupę.. I przez tego idiotę będziesz teraz ryczeć? Pogadaj z nim, bo ja nie chcę z tym typem mieć nic wspólnego.. – pokiwałam głową.
Może i trochę przesadziłam, ale nie lubię się nad nikim litować.. Nawet nad kimś kogo bardzo dobrze znam.
- Jeżeli go kochasz ,to po prostu mu to powiedz. – złapała ją za rękę Kaśka.
- To nie takie proste.. Boję się, że mnie odrzuci… Że choćby dlatego skąd pochodzę..
- Jeżeli z takiego powodu miałaby cię ta gwiazda odrzucić, to on po prostu nie jest wart takiej dziewczyny jak ty… - zacisnęłam pięści..
 - Pogadaj z nim… - pokiwała głową Kaśka..
Długo ją namawiałyśmy zanim wyszłyśmy z łazienki.
PÓŁ GODZINY PRZED MECZEM:
GDZIE ONE POLAZŁY? – rozglądałam się dookoła. Zdecydowałam, że pójdę SAMA zająć swoje miejscem. Gdy przechodziłam w rzędzie, usłyszałam rozmowę jakiś dziewczyn.
- Patrz, jak ona mogła tak przyjść ubrana na mecz? -  zakpiła jedna z nich..
Wiedziałam, że mowa o mnie.. Czułam ich wzrok na sobie.
- Patrz, ona w tym wygląda jak jakaś psychopatka. – roześmiała się ta druga.
Przystanęłam i odwróciłam się w ich stronę.
- Zamknij mordę suko… - skierowałam te słowa do jednej z nich. – Bo jak nie to wyjmę z kieszeni siekierę i rozkwaszę ci ten twój piękny ryj. – powiedziałam ciut rozbawiona, lecz z powagą.
Szczerze? Nie obchodzi mnie opinia innych ludzi.
Te dziewczyny były przerażone, nie mogły z siebie wydusić ani słowa.
Popatrzyłam na nie po raz ostatni i z satysfakcją poszłam usiąść do swojego rzędu.
Było akurat miejsce dla mnie. Obok siedziały jakieś dwie dziewczyny z transparentem, na którym było napisane: „ Kochamy Bartka i Oczy Winiara ”.
Boże, widzisz i nie grzmisz.. Mecz się nawet nie zaczął a one już komentowały…
- Patrz. Wyszli już! Zobacz jaki ten Bartek Jarosz jest przystojny! – wzdychała jedna z nich.
Byłam już pewna : hotki..
Może być wesoło…
- Patrz, uśmiechnął się od nas… i to sam Zbyszek! – krzyknęła jedna z nich, a druga zaczęła piszczeć..
- Boże, wy to szczęściary jesteście! Kuba Winiarski, to jeszcze nigdy się do mnie nie uśmiechnął. – zaszlochałam…
Tak chciało mi się śmiać, jednak zachowałam powagę.
- Dziewczyno, jak nie znasz siatkarzy to się nie odzywaj. – zbeształa mnie jedna z nich.
- Chyba Krzysztof Winiarski! – dodała druga..
- Boże, to z tych nerwów… - przytaknęłam.
Polacy zdobyli pierwszy punkt.
- Widziałaś jak po tym punkcie Kurek się uśmiechnął! Boże.. Kocham go! – zaczęła piszczeć.
- Jej on jest taki słitaśny! – zawołałam.
- Boże, muszę mieć z nim zdjęcie! Wiecie ile to lajków na fejsie pod tym zdjęciem będzie?
Westchnęłam… Spojrzałam na nią i jedynie sztucznie się uśmiechnęłam.
Przez cały mecz te lalunie komentowały zachowanie siatkarzy i w ogóle. Chwilami nie mogłam się powstrzymać i także brałam udział, w jakże tej zajebistej dyskusji.
Nasza reprezentacja wygrała z USA 3:2. MVP został Ignaczak.
- To idziesz z nami po autografy? – zapytała jedna z nich.
- yyyy.. – zaczęłam.
- Oczywiście, że tak. – powiedział jedna z nich i pociągnęła mnie za sobą..
ŻEBY TO SIĘ ŹLE NIE SKOŃCZYŁO…
- O tu jest jeden! – krzyknęła jedna i od razu pognały do przodu.
Postanowiłam, że się wycofam. Zrobiłam dwa kroki w tył i nagle w coś, a raczej w kogoś przywaliłam plecami.
**********************************************************

Któż to może być.. Hm :D

wtorek, 29 października 2013

Rozdział 14


Chłopaki trzymali w ręku dużego szampana. Zaczęli nam gratulować meczu. Byłam zmęczona, wolałam iść do pokoju i poświętować sama.
- A ty dokąd? – zauważył mnie Igła.
- Daj mi spokój. -  zaśmiałam się.
- Chciałem ci pogratulować.
- Fajnie. – pokiwałam głową.
Od razu Kubiak wręczył mi kieliszek szampana.
WYPIŁAM.
Następnie poszłam do swojego pokoju. Marta i Kaśka zostały świętować wygraną.
PERSPEKTYWA ZIBIEGO:
Była godzina 22.00. Nagle ktoś zaczął pukać do mojego pokoju. Akurat Kubi wyszedł gdzieś zadzwonić. Podejrzane. Myślałem, że to on.
- Misiek, właź. – powiedziałem podchodząc do drzwi.
- Zbysiu Pysiu… Kocham Cię! – rzuciła się na mnie Oliwia, z butelką czystej.
- Ci… - zacząłem ją uciszać, a następnie wprowadziłem do środka. Była całkiem zalana alkoholem.
- Nie cieszysz się?  - wybełkotała.
- Cieszę. – uśmiechnąłem się.
- To wypij moje zdrowie… - podała mi wódkę, ale od razu ją od siebie odsunąłem.
- Nie chcę i ty też nie powin…
- Przestań pierdolić! Nie znasz mnie, nie wiesz nic o mnie! Nie masz prawa….Słyszysz? – zaczęła płakać.
Podszedłem do niej i ją przytuliłem. Szybko się we mnie wtuliła.
- W końcu… dziś uwolniłam się od tego bidula…. Jestem pełnoletnia… Mogę robić co chcę. – roześmiała się.
- Chcesz pogadać? – zapytałem, a ona tylko na mnie spojrzała.
Czyli ma dziś urodziny.. No to ładnie zaczęła swoją dorosłość…
Usiedliśmy na łóżku. Zabrałem jej butelkę wódki, mimo jej sprzeciwu.
- I co teraz zrobisz? – zapytałem, gdy leżeliśmy na łóżku.
Wzruszyła ramionami…
- Czyli dziś kończysz 18 lat?
- Po co chcesz to wiedzieć?
- Tak po prostu…
- Im mniej o mnie wiesz, tym lepiej. – usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach.
Nagle ktoś wszedł do pokoju.
NO NIE, MISIEK! NIE TERAZ…
- O hej.. – wszedł do pokoju.
- Hej. – powiedziała i spojrzała na mnie.
- Może obejrzymy jakiś film? – spytałem.
- Możemy. – wzruszyła ramionami. – Ale najpierw muszę do łazienki.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Zostaliśmy tylko my z Miśkiem.
- Stary, co ty zrobiłeś, że jest dla ciebie taka miła? – charakterystycznie poruszył brwiami.
- Spierdalaj. – rzuciłem w jego poduszką.
- Może zostawić was samych? – zapytał z bananem na twarzy.
- Jak chcesz…
- Już. – weszła trochę się przewracając i usiadła na łóżku.
Zaczęliśmy oglądać jakiś horror we trójkę. Nie zdążyłem dobrze się wpatrzeć w ekran, bo ktoś wparował do mojego pokoju.
Byli to: Kurek, Igła, Ziomek, Pit i Kłos.
-  No stary, żeby nas nie zaprosić? – pokiwał głową z niedowierzaniem Kłos.
- Ale na szczęście sami się zaprosiliście. – zaśmiał się Kubiak.
PERSPEKTYWA OLIWI:
- Musi to być horror? – zapytałam, gdy zaczął się seans.
- Nie wierzę.. Ty taka odważna i boisz się horrorów? – roześmiał się Karol.
Spojrzałam na niego z taką złością…
Siedziałam między Zibim a Kurkiem. Odkąd przyszła gwiazda od monte , nie odezwał się do mnie słowem.
Oglądaliśmy ten film…  Nie no, on był okropny… 
Nie przyznam się, że się bałam, ale to było straszne. W pewnych momentach odwracałam wzrok. Tak też było w tym momencie.
Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę, a następnie przytula. To był szanowny pan sir Bartman.
O nie, panie Zbyszku…
Spojrzałam na Kurka i od razu tego żałowałam, ten gapił się na mnie prawie cały czas. Akurat też w tym momencie.
Trudno, najwyżej będę tego żałować…
Oparłam swoją głowę o ramię Bartka „ Gwiazdy Monte” Kurka. Ten na początku się zdziwił, ale następnie objął mnie ramieniem.
Nagle pan Bartman wstał i wyszedł. Igła popatrzył na mnie, a następnie zrobił to samo co Zibi.
PERSPEKTYWA ZBYSZKA:
W co ona gra? Najpierw się do mnie przytula, gada ze mną całkiem normalnie, a potem klei się do Kurka… Nie wytrzymałem. Musiałem  stamtąd wyjść.
- Zibi… - odwróciłem się i zobaczyłem Igłę.
- Czego chcesz? – zapytałem wkórwiony.
- Dlaczego tak zareagowałeś?
- A ty co? Będziesz ją bronił? – zakpiłem.
- W końcu to mojej żony siostrzenica… - gdy to usłyszałem, aż chciało mi się śmiać.
- No to nieźle…Posłuchaj, ona dziś kończy 18 lat. Ja nie chcę nic sugierować, ani nic, tylko, że w domu dziecka, można przebywać do 18  roku życia, to gdzie ona potem zamieszka?
Nie wiem po co mu to powiedziałem.. Po tym co ona odwala, powinienem się od niej odsunąć… Ale ona ma coś takiego w sobie…
- Będę musiał pogadać z Iwoną. Nie zostawimy jej, o to bądź pewny. A ty Zbyszku chyba aż nad zbytnio się o nią martwisz, czyżbyś..
- Poyebało? Po prostu dobrze gra w ręczną, a jeżeli ktoś jej nie pokieruje w życiu, to może to zaprzepaścić.
 - Oj Zbyszku… - roześmiał się.
PERSPEKTYWA OLIWI:
Po chwili wrócili Zbyszek i Igła.
Igła usiadł na swoim miejscu, a Bartman obok Dzika.
Przez cały film siedziałam wtulona w Kurka…
Wstałam i skierowałam się do swojego pokoju. Była już pierwsza w nocy. Kurek zaproponował że mnie odprowadzi.
- Zdążyłaś już opić zwycięstwo? – zapytał pewny siebie.
- Bo co? Bo na trzeźwo bym się do ciebie nie kleiła? – roześmiałam się szyderczo.
- A nie da się być takim bez alkoholu? – na chwilę przystał.
- Widocznie nie.. Ale jeżeli ci to przeszkadzało, to trzeba było mówić. – pognałam do przodu.
Dogonił mnie. Objął w pasie, a następnie wlepił we mnie swoje ślepia.
- Po co to robisz? – zapytałam wprost.
Tak, jestem jeszcze pijana.
- Nie zrobię, puki nie dostanę pozwolenia. Teraz wszystko zależy od ciebie.
Popatrzyłam na niego. W tym momencie biłam się ze swoimi myślami.
Przysunęłam się bliżej niego. Skierowałam twarz do jego ust, ale w ostatnim momencie przysunęłam twarz do jego ucha.
- Chyba cię poyebało… - wyszeptałam, a następnie się odwróciłam.
Złapał mnie w pasie, odkręcił i zaczął namiętnie całować. Odwzajemniłam to.
Co ty wyrabiasz…! Ocknij się!
Oderwałam się od niego…
- Zadowolony? – staliśmy twarzą w twarz.
- Nie do końca. – ponownie mnie pocałował.
 - Teraz już tak…
Spojrzałam na niego wzrokiem, jakbym chciała go zabić. Szybko weszłam do pokoju, a następnie położyłam się spać.
**************************************************************************

Komentujesz - motywujesz :3

niedziela, 27 października 2013

Rozdział 13


- Taki kurwa mocny jesteś? – sir Zbyszek rzucił się na tego chłopaka.
- Weź spierdalaj. – odpowiedział tamten…
- Dobra, Zbyszek, nie warto. – odezwałam się.
- Jeszcze raz ją tknij… - odepchnął go Bartman i podszedł do mnie. – Nic ci nie jest? – spytał.
Pokiwałam głową, że nie..
- Nie musisz dziękować. – zaśmiał się.
- Poradziłabym sobie sama. – spojrzałam na niego z dużą pewnością siebie.
- Nie wątpię..  – posłał swój „zniewalający uśmiech nr. 3’’.
Nie powiem, na stołówce zrobiło się zamieszanie.. Każdy patrzył w naszą stronę.. Siatkarze, wypytywali czy jest Ok..
LUDZIE PRZECEIŻ NIC SIĘ NIE STAŁO!
Nie rozumiem… Po co robić z niczego aferę? Przecież poradziłabym sobie sama…
Udałam się do swojego pokoju. Wzięłam prysznic, przebrałam się w pidżamę… Dziewczyny już spały, była godzina 23.00. Nie mogłam zasnąć…
Jutro kolejny mecz.. Kurwa no! Oliwia, musisz się wyspać… A tobie po głowie chodzi jedno… : Po chuj ten Zbyszek tak cię broni? Wpierdala ci się w życie…
Przyłożyłam głowę do poduszki.
Wyszłam na korytarz. Tak, w pidżamie… Postanowiłam posiedzieć na kanapie…
Zobaczyłam, że ktoś tam siedzi. Już miałam się cofać, gdy ten ktoś mnie zauważył.
- Oliwia? – spytał.
KUREK…
- Taaa…
- Też nie możesz zasnąć? – zapytał i pokiwał ręką, żebym usiadła obok niego.
TAK BYŁ PIJANY, W RĘKU MIAŁ BUTELKĘ CZYSTEJ.
- Jutro mecz… Pierwszy raz nie jestem pewna… Że nam się uda.. Niemki są mocne…
- Ale wy macie świetny zespół, bez obaw.. – spojrzał na mnie, jakby nie dowierzał w moje słowa.
Zapanowała cisza… Nie odzywaliśmy się…
- Miałaś kiedyś chłopaka?  - zapytał nagle.
- Miałam…
- Dlaczego ja nie mogę sobie znaleźć tej właściwej, jedynej? – popatrzył na mnie z nadzieją, że dam mu odpowiedź na jego pytanie.
- Może żadna cię nie chce? – wzruszyłam ramionami.
TAK JESTEM WREDNA.
Wziął łyk z butelki.
- Chcesz? – spytał.
Nie możesz, słyszysz?
- Nie.
- Nawet ty masz już mnie gdzieś… ?
- Długo tak się będziesz nad sobą użalał? Bo to wkurwiające. Nie rozumiem cię… Masz rodzinę, pieniądze, kocha się w tobie tysiące dziewczyn, masz pracę, hobby… Czego chcieć więcej? Inni nie mieli tak dobrze jak ty.
Spojrzał na mnie.
- Dalej nas obwiniasz za śmierć swoich rodziców?
- Skąd o tym wiesz? – syknęłam ze złości.
- Powiedziałaś mi to ostatnio…
Nie mogłam już… Byłam tak wkórwiona..
Nikt miał się o tym nie dowiedzieć!
Wyrwałam Kurkowi z ręki wódkę i zaczerpnęłam łyk.
- Nie pij lepiej.. – zabrał mi butelkę.
- Nie będziesz mi rozkazywał!
- Ci… - uciszał mnie.
Łzy zaczęły mi lecieć po policzkach na samą myśl o rodzicach.
Myślałam, że z wiekiem będę coraz mniej na to czuła, ale jednak…Gdzie się podziała dawna Oliwia?
- Nie płacz. – kciukiem wytarł mi łzy, a następnie przytulił.- Kto by pomyślał, że będziemy mogli się kiedyś dogadać… - roześmiał się..
Oliwia, stąpasz po cienkim lodzie…
Odsunęłaś się od niego szybko, tak, jakbyś wybudziła się ze snu. Spojrzał na ciebie zdezorientowany. Wstałam i chciałam odejść, ale on cię zatrzymał. Przysunął do ściany, objął czule, a następnie złapał za podbródek. Zaczął cię namiętnie, a zarazem delikatnie całować. Na początku nie reagowałaś… Potem coraz bardziej się w to zatracałaś. Odsunęliście się od siebie. Spojrzał na ciebie, a następnie odszedł bez słowa..
Zadzwonił budzik. Cała ta historia okazała się snem… Przetarłam oczy. Dziewczyny już nie spały. Pogadałyśmy chwilę, a następnie poszłam do łazienki. Uczesałam się, umalowałam i ubrałam : http://allani.pl/zestaw/881651?utm_expid=61693057-22.iE0hkeUHTXi6kGlRGd1wlw.0&utm_referrer=http%3A%2F%2Fallani.pl%2Fprofil , a następnie zeszłyśmy na śniadanie. Po 20 minutach siedziałyśmy już w autokarze.
We Wrocławiu byłyśmy o 10.00. Mecz miał się odbyć o 13.00. Najpierw krótki trening, potem taktyka i samodzielne przygotowanie do meczu.
NA MECZU:
Najpierw hymn, wymiana krótkich spojrzeń i zaczynamy!
Od samego początku Niemki sporo faulowały. Ale my nie pozostawałyśmy im dłużne… W piętnastej minucie pierwszej połowy, przy stanie 8:6 dla Niemek, sędzia podyktował im rzut karny.. Przecież każdy widział, że nie słusznie.
ŚLEPY ON, CZY  CO!?
Oczywiście poszłam do niego z pretensjami… Trochę mnie poniosło… Dostałam dwie minuty..
Zeszłam… Trener nakrzyczał na mnie, że nie mogę w ten sposób podważać decyzji sędziów…
NIE OBCHODZIŁO MNIE TO!
Po dwóch minutach weszłam i grałam dalej.
Pierwsza połowa zakończona wynikiem: 17 – 13 dla Niemek… Nie wyglądało to dobrze.
Zaczęła się druga połowa. Gra się poprawiła.
Ostatnie dwie minuty spotkania :
Tak! Niemka ukarana na dwie minuty, czyli do końca będą grać w osłabieniu…27: 27.. Remis… Ostatnia nasza akcja…
 0,12 sekund do końca.…
Kaśka rozgrywa do Marty…
Obieg…
Paula podaje do mnie…
Ryzykuję.. strzelam…
I jest bramka! Koniec! Jesteśmy w ćwierćfinale!
MVP: Marta…
Strasznie mnie to cieszyło. Zasłużyła na to, bez dwóch zdań.
Wróciliśmy do hotelu. Krótki odpoczynek, obiad, a następnie wyjazd z powrotem do Spały.
Dotarliśmy na miejsce około 21.00. Nagle w wejściu zobaczyłyśmy siatkarzy… Od razu na twarzy pojawił mi się uśmiech….
 **************************************************************************
Dziś gra moja Skra :D 14:45 przed telewizory! <3 

piątek, 25 października 2013

Rozdział 12


Przeszłyśmy do mojego pokoju. Na szczęście dziewczyn nie było. To dobrze, mogłyśmy sobie spokojnie porozmawiać.
- Wierzysz mi? – spytała po krótkim tłumaczeniu.
- Może i jestem łatwowierna, ale tak. Bo po co by to pani było? I jest pani strasznie podobna do mojej mamy.
- Tak, masz rację. – uśmiechnęła się. – Może mów do mnie Iwona? – zapytała niepewnie.
- Z czasem zacznę mówić, do pani „ciociu”, ale nie wiem, jak długo utrzymamy kontakt. Przepraszam, ale ciężko jest mi żyć ze świadomością, że nagle odnajduję rodzinę.. i to tak bliską. Jak na razie, będę mówić ,,pani”, ale myślę, że z czasem się przyzwyczaję.
- Jasne. Mam pytanie… - spojrzała na mnie.
- Tak?
- Mogę cię przytulić? Tak dawno cię nie widziałam..
- Oczywiście. – uśmiechnęłam się i wstałam.
Przez kilkanaście sekund stałyśmy w objęciach.
- Jej to już 16.00? – odruchowo spojrzałam na zegarek.
- Przepraszam, że tyle czasu ci zajęłam.
- Nie szkodzi, ale musze iść na trening.
- Jasne, a ile on będzie trwał?
- Dwie godziny.
- Poczekam na ciebie i tak jeszcze idę do męża.
Przytaknęłam, wzięłam torbę i pognałam na halę.
- Oliwia? Dziesięć minut spóźnienia…
- Trenerze…
- Nie tłumacz się… 20 kółeczek.
No tak, było mówione, że za spóźnienie jest taka kara..
Eh.. od razu zaczęłam biec.
Po odbytej „karze” wzięłam piłkę i zaczęłam robić to co reszta dziewczyn, czyli rzuty karne. Następnie ćwiczyłyśmy obronę. Jutro kolejny mecz…
Tym razem we Wrocławiu z Niemkami. O 6.00 wyjeżdżamy autobusem.
Po treningu od razu skierowałam się na stołówkę, bo byłam strasznie głodna. Nie zdążyłam wejść, bo od razu się zawróciłam. Na stołówce siedziała Iwona i całowała się… z… Igłą…
To jest jej mąż?!
Nie mogłam w to uwierzyć… Igłę nawet polubiłam.. I to on jest moim wujkiem? To jest nawet trochę śmieszne.. Ale jak ja się mu na oczy pokarzę? Pewnie uważa mnie za niewychowanego bachora.. I jeszcze go zwyzywałam… Gratuluję, Oliwio.
Wróciłam się do swojego pokoju. Trudno, dziś mam głodówkę.
PERSPEKTYWA IGŁY:
Dziś przyjechała do mnie Iwona. Ucieszyłem się z tego powodu.
- Mam dla ciebie niespodziankę. – powiedziała do mnie.
- Jaką? – poruszyłem brwiami.
- Krzysiek.. – roześmiała się. – Odnalazłam siostrzenicę, tutaj w Spale….
- Naprawdę?
- Tak, zapoznam cię z nią.
Poszliśmy do jednego z pokoi. Zapukała do drzwi. Otworzyła Oliwia….
„Żyleta”?
- Cześć, widzę, że już po treningu? – uśmiechnęła się Iwona.
- Oliwia jest twoją siostrzenica? – uśmiechnąłem się na samą myśl o tym.
-  Wejdźcie… - spojrzała na mnie.. Widziałem, że jest jej głupio.
Usiedliśmy na łóżku. Przez chwilę panowała cisza..
- Mam jedno pytanie.. Jak mam się zwracać do ciebie? – skierowała wzrok na mnie.
 -Wiem, że to trochę dziwna sytuacja, uwierz mi, że nie wiedziałem, że jesteśmy rodziną… Może po prostu Igła? – powiedziałem, a ona przytaknęła.
PERSPEKTYWA OLIWI:
Po długiej rozmowie, stwierdziłam, że ta kobieta bardzo duże wie o mojej matce i o mnie. Igła prawie nic nie mówił, widocznie nie chciał się wtrącać. Była to dla mnie bardzo krępująca sytuacja.
- To z kim jutro gracie? – spytał Ignaczak.
- Z Niemkami. – odpowiedziałam, a ten się skrzywił. – Coś nie tak?
- Eee, tam. – machnął ręką. – Brzydkie są.. – zaśmiał się.
- Krzysiek! – pokiwała ze zdziwienia Iwona. – Oliwia, mam nadzieję, że będziesz miała go  na oku. – puściła mi oczku.
- Oj tak… - pokiwałam głową, a Ignaczak się roześmiał się.
- Ciekaw jestem kto tu kogo będzie pilnował… - popatrzył na mnie.
Czułam się dziwnie, w prawdzie mało pamiętam z wczorajszego wieczoru. Urywkami widzę Kurka, Zibiego. Chyba płakałam.
Po kilku minutach Ignaczakowie stwierdzili, że muszą już iść. Odprowadziłam ich kawałek, a następnie postanowiłam się dowiedzieć, czy czegoś głupiego nie odwaliłam.
Skierowałam się do pokoju Kurka. Zapukałam i nie słysząc odpowiedzi wtargnęłam do środka. Zobaczyłam Bartka i jakąś dziewczynę..
- Sorry.. – jak najszybciej opuściłam pomieszczenie.
- Nie, zostań… - przywołała mnie kobieta. – I tak już wychodziłam…
Zobaczyłam przygnębionego Kurka. Nie wyglądał najlepiej. Kobieta wyszła, a ja jeszcze raz popatrzyłam na tego całego Kurka i nie wiedziałam co mam robić…Zdecydowałam, że wyjdę, tak po prostu bez słowa.
Po drodze wpadłam na Pita.
- Cześć… - powitał mnie uśmiechem.
- Hej.
- Coś się stało? – spojrzał na mnie.
- No bo mam mały problem….
- Wczorajszy wieczór? – roześmiał się..
- Pit… Czy ty coś wiesz, czego ja mogę nie pamiętać?
- No powiedzmy… Chodź do pokoju to ci opowiem..
O NIE, JA TAM NIE WEJDĘ, NIE DO KURKA….
- Może lepiej chodźmy do mnie.
- No jak chcesz.
Po chwili byliśmy już u mnie.
- Pit, tylko nie mów…
- Spokojnie, z tego co słyszałem i widziałem to jedynie wypiłaś za dużo i Kurek cię zanosił do pokoju….
- Czyli musze pogadać z Kurkiem…
- Czyli tak..
- Dobra, dzięki.. – zamyśliłam się.
- Jutro mecz.. nie stresujesz się? – zapytał Pit.
- Czym? – roześmiałam się.  – Jeżeli jesteś pewien zwycięstwa, to nie ma czym się przejmować.. – powiedziałam pewna siebie.
- Taki to ma dobrze, ja tam zawsze się stresuję…
- Nie widać po tobie. – wzruszyłam ramionami.
- Bo dobrze się maskuję… - zaśmiał się.. – Musze już iść…
- Jasne, Jeszcze raz dzięki. – powiedziałam i po chwili weszły dziewczyny.
Zaczęłyśmy pakować torbę na mecz. Jak zwykle dziewczyny były albo podekscytowane, albo denerwowane i tak na przemian. Ja oczywiście im tłumaczyłam, ale nie dało to żadnych rezultatów.
Zeszłyśmy na stołówkę. Dziewczyny dosiadły się do chłopaków, a ja zostałam sama..
DZIĘKI!
Usiadłam do wolnego stolika i zaczęłam jeść.
Nagle dosiadł się do mnie jakiś chłopak.
PERSPEKTYWA MARTY:
- No to będzie się działo. – popatrzyłam na Oliwię..
- Dlaczego? – roześmiał się Zbyszek.
- Już Oliwia go spławi. – zaśmiała się Kaśka…
- Aż tak? – popatrzył na Oliwię Ignaczak.
- Sam zaraz zobaczysz.. – pokiwała głową Marta..
- A wy niby to skąd wiecie? – uniósł brew Winiar.
- Intuicja…Zbyt dobrze ją znam… - roześmiałyśmy się z Kaśką.
PERSPEKTYWA OLIWI:
- Cześć. Słyszałem, że trochę wczoraj zabalowałaś.. – przysiadł się do mnie jakiś Idiota.
- Wiesz, ciesz się, że jestem taka tolerancyjna i wspaniałomyślna. – spojrzałam na niego ze sztucznym uśmiechem. – Masz trzy sekundy, żeby spierdalać… - syknęłam ze złości.
- Nie denerwuj się ślicznotko…
DOBRA, MASZ PRZEJEBANE KOLEŚ.
Wstałam, wzięłam swój talerz ze spagietti, wsunęłam krzesło, odwróciłam się, udając że odchodzę do innego stolika, po czym wróciłam się i na głowie tego kolesia zrobiło się ,,gniazdo” z mojego jedzenia.
- Kurwa, co jest? – krzyknął i złapał mnie za rękę. – Tak chcesz się bawić?
- Puszczaj, jebany idoto!
- Idiotką to jesteś ty. – pchnął mnie.
Nagle ten koleś oberwał w mordę…
JESZCZE TEGO TU POTRZEBA!
 *********************************************************************************
Witajcie! Jak wam idzie w szkole? Jak samopoczucie? Dziś Piątek <3 :D Komentttujcieee ;3

środa, 23 października 2013

Rozdział 11


PERSPEKTYWA ZBYSZKA:
- Mam nadzieję, że jutro nie będę tego pamiętać. – wyszeptała mi do ucha.
- Dlaczego? Przecież ja wiem, że ty tak tylko mówisz, że mnie nie lubisz. – objąłem ją w pasie.
- Chciałbyś. –  roześmiała się szyderczo i  uniosła brew do góry.
- Chciałbym.
Tylko, żeby cię teraz nie odtrąciła….
Zacząłem ją całować po szyi. Na początku nie zareagowała, a po chwili oderwała się ode mnie i podeszła do stolika. Nalała sobie kieliszek wódki i od razu go wypiła.
- Nie pij już. – popatrzyłem na nią.
- Jeżeli mam się z tobą całować, to tylko po pijaku. – zapatrzyła się na kogoś za mną.
Odwróciłem się. Stała tam Kaśka, która porwała mnie od razu do tańca.
PERSPEKTYWA KURKA:
Podszedłem do stolika. Obok niego stała zalana alkoholem Oliwia.
- O Bartuś! Poczekaj jak to był w tej reklamie wanio, danio pff.. Monte? – roześmiała się.
- Oliwia…
- Czego? Jak  nie chcesz mi zjebać humoru, to spierdalaj. – chciała odejść ale ją zatrzymałem.
- Wyjdziemy na zewnątrz?
- Po co? – wymamrotała.
- Pogadać..
Zapanowała cisza. Nic nie mówiła tylko przyglądała mi się jakby nie wierzyła, że stoję przed nią.
- To jak? – spytałem, a ona już kierowała się na zewnątrz.
Byliśmy już na dworze. Usiedliśmy na ławce.
- Może powiesz mi w końcu dlaczego tak mnie nie lubisz? Jesteś pijana, masz łatwiej.
- Kto powiedział, że ja cię nie lubię?
- Ty.
- No i miałam rację. – roześmiała się.
- A tak na poważnie?
- Na pewno chcesz wiedzieć? - To już nie chodzi jedynie o ciebie… Nie na widzę was! Was, siatkarzy… - zaczęły jej lecieć łzy po policzkach.
Otarła je.
- To przez was moi rodzice nie żyją.. – wyszeptała.
- Jak to? – spytałem, nie wierząc w jej słowa.
Jest pijana gada głupoty…
- Dokładnie jutro, będzie 12 rocznica śmierci moich rodziców. To 12 lat temu jechaliśmy samochodem, jako szczęśliwa, pierdolona rodzinka. Rozumiesz? – krzyknęła.
- Cii.. – próbowałem ją uciszyć… - Jeżeli nie możesz dalej mówić, to..
- Mogę. Wtedy jechaliśmy samochodem na mecz. Wasz mecz… Reprezentacji… Nikt tego nie wie, nawet Zdziśka, nawet dziewczyny. Gdyby nie ten mecz.. to  oni by żyli. – powiedziała, wstała z ławki i pognała przed siebie.
Nie mogłem w to uwierzyć… A więc to dlatego jest dla nas taka cięta. Nie wiem co mam o tym myśleć… Jest pijana… - ciągle sobie powtarzałem.
- Zaczekaj, gdzie idziesz? – dogoniłem ją.
- W dupę! Zostaw mnie. – nagle potknęła się i upadła.
- Nic ci nie jest? – ukucnąłem koło niej.
- Mi nie, ale moi rodzicie już nie wrócą…
- Chodź, wracamy. Możesz iść? – spytałem.
- Nie chcę, nie mam siły. – położyła się na dróżce.
Wziąłem ją na ręce. Oj Oliwia…
  Wszyscy się na nas patrzyli, gdy weszliśmy. Skierowałem się do jej pokoju. Otworzyłem drzwi kluczykiem, który dała mi Marta.
Wszedłem i położyłem ją na łóżko. Przykryłem kołdrą i chciałem wyjść, ale zaczęła coś bełkotać.
- Nie na widzę cię… słyszysz…
- Śpij, jutro pogadamy…
Wyszedłem.. Po tej całej akcji nawet nie miałem ochoty iść się bawić.
Może trzeba było Kurek się najebać .. Miałbyś spokój…
Wszedłem do pokoju. Grała głośna muzyka. Nie mogłem zasnąć… Cały czas w głowie miałem słowa Żylety. Nie mogę się za to obwiniać, ani ona nie ma prawa tak mówić… Cholera no!  Wziąłem telefon i zacząłem słuchać muzyki. Zasnąłem.
PERSPEKTYWA OLIWI:
- Wstawaj… - zaczęła budzić mnie Marta.
- Spierdalaj i zamknij się! Łeb mnie boli… - syknęłam.
- Znowu się nachlałaś! Obiecałaś! – zdarła ze mnie kołdrę.
- Nie powinno cię to interesować.. Kurwa, no ciszej. – złapałam się za głowę.
- Nie zamierzam cię niańczyć, ale nie pozwolę, żebyś piła, jak wtedy…
Po śmierci rodziców, był okres w którym piłam. Przez dwa lata nawet miałam kuratora. Obiecałam dziewczynom, że już nigdy się nie nachlam.. A jednak.
- Przepraszam. – powiedziałam i usiadłam na łóżku.
- Pamiętaj, że od tej chwili będę cię pilnować, nie możesz więcej robić takich głupot…
- Jak sobie chcesz… Która godzina?
- 13.00
- Uff… Dobrze, że trening o 16.00…
Wstałam i pognałam do łazienki. Ubrałam się : http://allani.pl/zestaw/881190 i poszłam do trenera, aby załatwić sobie zgodę na pójście do kościoła.
Tak, to już 12 lat bez nich.. Tak bardzo mi ich brakuje… Ale muszę być silna! Obiecałam to im, sobie, dziewczynom..
Trener się zgodził, a nawet wytłumaczył mi drogę do najbliższego kościoła. Nie zwracając na siebie uwagi skierowałam się do kościoła..
Uklęknęłam w ławce i zaczęłam sobie przypominać wszystkie chwile z nimi spędzone. Nie mogłam przestać płakać.
Po około godzinie wyszłam z kościoła. Postanowiłam się przejść i ochłonąć. Szłam jakąś dróżką zalana łzami. Nagle wpadłam na jakąś kobietę…
- Przepraszam. – nawet nie zwróciłam na nią uwagi.
- Ol…Oliwia? – usłyszałam jej głos i w końcu na nią spojrzałam.
Wydała mi się znajoma, jakbym ją znała od zawsze..
- Kim pani jest? Czy my się gdzieś już nie spotkałyśmy?
Była to wysoka, czarnowłosa kobieta.
- Nie poznajesz mnie…? – miała łzy w oczach.
- Nie bardzo..
- Jestem.. siostrą twojej zmarłej mamy… Julity…
- To jakiś żart? – chciałam odejść ale mnie zatrzymała.
- Zobacz.. – wyciągnęła jakieś zdjęcie z torebki.
- Skąd to pani ma?
Na zdjęciu byłam ja z mamą… i tą kobietą. A najdziwniejsze jest to, że ja mam takie samo zdjęcie u siebie w pokoju, w domu dziecka..…
- Od twojej mamy, w końcu jestem twoją chrzestną… Powiedzieli mi, że ty… że ty też nie żyjesz…
Zapanowała cisza..
- Nie wierzysz mi? Nie pamiętasz cioci…
- Iwony? – uśmiechnęłam się…  - Coś sobie przypominam. – zamyśliłam się.
- Może sobie spokojnie porozmawiamy gdzieś? – zapytała.
- Śpieszę się, za chwilę mam trening…
- A gdzie? Jeśli mogę wiedzieć…
- No w ośrodku w Spale.
- Właśnie tam szłam. – uśmiechnęła się.
- A gdzie pani w ogóle mieszka?
- W Rzeszowie, ale przyjechałam do męża.
- Rozumiem, to idziemy? – spytałam.
- Tak.
Droga minęła nam na rozmowie. Całkiem możliwie, że to moja ciotka…
 *******************************************************************************
Antiga nowym trenerem... Niby jest ok, ale czy ja wiem czy ma o tym pojęcie i czy to najlepszy pomysł...? Oceniajcie, komentujcie ;*