W tej
ciszy, która teraz panuje, boję się odezwać. Znów coś palnę. Wiem, że to
wkurzające, bo sama nie lubię rozmawiać o przeszłości. Po co cofać się w tył?
Było, minęło.
Nigdy nie możesz popełnić tego samego błędu dwa razy, ponieważ za drugim
razem to nie będzie błąd, a Twój wybór.
Nagle
poczułam wibrację w kieszeni u spodni. To mój telefon. Sms o Piotrka.
„Ufam Ci.
Jeśli to tylko kolega, to się zgadzam :) Kocham Cię i już tęsknię.’’
Zaufanie jest jak kartka papieru, raz zgniecione już nigdy nie będzie
takie idealne.
Po
przeczytaniu tego sms`a na moje twarzy pojawił się uśmiech.
Przemek
dziwnie się na mnie spojrzał, jak na jakąś idiotkę.
- To
Piotrek. Zgodził się.. Ale jeśli ty się rozmyśliłeś, to zrozumiem. – lekko się
uśmiechnęłam.
- Dlaczego?
Oczywiście, że nie. Możesz zostać, ile tylko chcesz. – uśmiechnął się, chyba
pierwszy raz od 30 minut…
Pokiwałam
głową. Podróż minęła szybko. Po dwóch godzinach, już oddychaliśmy powietrzem
Lubina. Chociaż muszę przyznać, że na pierwszy rzut oka, Rzeszów ładniejszy.
Pożyjemy,
zobaczymy.
Przemek
zamówił taksówkę. Gdy dojechaliśmy na miejsce, ujrzałam tam piękny, duży dom.
Weszliśmy
do środka. Przemek kazał mi wybrać sobie pokój. Postanowiłam zwiedzić dom. Hm..
jego rodzice mają bardzo dobry gust. Dom był bardzo nowoczesny, przestrzenny.
- Wybrałaś
sobie coś? – spytał zaglądając do jednego z pokoi, w którym aktualnie się
znajduję.
- Może
ten? - bardziej spytałam, niż
stwierdziłam.
- Twój
wybór. – wzruszył ramionami z uśmiechem.
Zdecydowałam
się na ten pokój :
- Przemek,
a ty w ogóle znasz Lubin?
- Tak, moi
rodzice tu mieszkają. Wychowywałem się tu. Znaczy… Ostatni raz byłem tu 5 lat
temu.. Bo to zawsze rodzice mnie odwiedzali. – stwierdził.
Postanowiłam
nie marnować czasu i od razu udać się do tego klubu. Majka – bo tak miał na
nazwisko, po stanowił iść ze mną. Sama to pewnie bym się zgubiła….
- Gdzie
teraz jesteśmy? – wetchnęłam, kiedy po raz kolejny krążyliśmy obok tej samej
fontanny.
- Tu
jeszcze nie byliśmy. – podrapał się po głowie…
- Czwarty
raz już mijamy tą fontannę. – warknęłam.
- Idźmy
tam.. – pokazał ręką kierunek dalszej wyprawy.
- I potem
skręcimy na lewo? – jęknęłam.
- Tak.
- I znów
dojdziemy tu… - uniosłam brew.
- No to ja
już nie wiem. – bezradnie rozłożył ręce.
Oliwia
Bartman nigdy się nie poddaje… Zobaczyłam, jak jakiś mężczyzna stoi tyłem do
nas. Postanowiłam zapytać się go o drogę. Kurcze.. jest naprawdę wysoki… Ale on
jest chyb naszą ostatnią nadzieją.
-
Przepraszam, nie wie pan może gdzie jest siedziba klubu piłki ręcznej Zagłębie
Lubin? – spytałam, a raczej zarecytowałam.
Mężczyzna
dopiero po kilkunastu sekundach zareagował.
- Myślałem,
że już nigdy cię nie zobaczę.
W tym
momencie przeżyłam szok. MATT ANDERSON? W jednym dniu spotkać osoby, z którymi
nie miało się kontaktu? Przypadeg? Nie sondze.
- Co ty tu…
- zaczęłam, ale szybko mi przerwał.
- Nie
zadzwoniłaś. – popatrzył na mnie z pretensją.
- Zgubiłam
telefon. – jęknęłam.
- Nie wierzę..
– pokręcił głową.
- Nie
musisz.
Może za często przeklinam, bywam wredna, mam cięte riposty, ale tak
naprawdę wrażliwość to najbardziej dostrzegalna przez bliskich mi ludzi, cecha
mojego charakteru. Chociaż wydaje się, że jestem tak okropnie silna, nie
potrafię radzić sobie z najprostszymi dla innych problemami. Dostrzegam zbyt
wiele rzeczy, których nie powinnam. Nienawidzę rasizmu i egoizmu. Cenię
mężczyzn, którzy potrafią kochać.
- Chciałaś
zadzwonić? – spytał z nadzieją, że powiem „ Tak.”
- Przez pewien
czas tak. Ale już za późno.. – przygryzłam wargę.
- Na nic
nie jest za późno… Zobacz, spotykamy się tak naglę, po tylu miesiącach, bez
żadnego kontaktu. Tęskniłem…
Ludzie spotykają się w różnym miejscu i czasie. Mijają, przechodzą.
Czasem nic z tego nie wynika. Czasem wynika wszystko.
- Jest za
późno.. – westchnęłam. – Mam już chłopaka. – bałam się na niego spojrzeć..
- Oliwia,
choć, już wiem gdzie to jest. – podbiegł do nas Przemek.
- W czym on
jest lepszy ode mnie? – spytał Anderson.
- Chodźmy
już. – pokręciłam głową i pociągnęłam Majkę za rękę.
Nadal
miałam jego słowa głosie. W czym ktoś jest od niego lepszy? Od siatkarza, do
którego wzdycha milion fanek? Przystojny, miły…
Przemek
pytał kto to był, ale skutecznie unikałam odpowiedzi na te pytanie.
W końcu
dotarliśmy do klubu. Weszłam do środka. Chyba akurat dziewczyny miały trening.
Zobaczyłam panią Bożenę – trenerkę.
- Ćwiczcie
dziewczyny, ja zaraz wrócę. – krzyknęła i wszystkie oczy powędrowały na mnie.
Przemek zdecydował, że poczeka na korytarzu.
- Dzień
Dobry. – przywitałam się.
- Dzień
dobry. Cieszę się, że przyjechałaś. Chcesz najpierw zobaczyć jak wygląda
trening?
- Jeśli
można. – uśmiechnęłam się.
Najpierw
poszłam do Przemka, powiedzieć mu żeby jechał, że jakoś sobie poradzę. Zgodził
się. Weszłam na halę i usiadłam na trybunach.
To poważny
klub. Nie możesz się tu obijać. Musisz nawet na treningu dawać z siebie
wszystko..
Wiesz dlaczego życie nie jest idealne? Bo ktoś kiedyś wymyślił, że trzeba
się na czymś przejechać, żeby nie popełnić błędu. Że tylko problemy pomagają
stawać się silniejszym. A ból? Ma cię przyzwyczaić, że w życiu nigdy nie będzie
pięknie.
Po treningu
podeszła do mnie pani Bożena. Najpierw musze podpisać umowę. Zaprowadziła mnie
do prezesa klubu.
Był to miły
pan po 50 – tce.
Po
podpisaniu umowy wróciłam na halę, aby zapoznać się z dziewczynami. Wiedziałam,
że nie będzie łatwo się zaaklimatyzować.
Dziewczyny
były mile do mnie nastawione. Postanowiłam, że wrócę do domu. Byłam zmęczona.
Bolała mnie głowa.
Jutro
pierwszy trening. O 9.00. Wiem, że nie będzie łatwo. To początek.
Zamówiłam
taksówkę. Po 20 minutach byłam w domu Majki.
- I jak? –
spytał.
- Od jutra
zaczynam.. A ty już rozmawiałeś z klubem?
- Tak. Będę
boksował od poniedziałku. Zrobiłem zakupy. – zaśmiał się.
-
Kompletnie zapomniałam o jedzeniu… - zaśmiałam się. – Hm.. To ja coś zrobię do
jedzenia..
- Skoro
nalegasz. – roześmiał się. – Idę wziąć prysznic.
Postawiłam
na kanapki. Nic innego nie umiem. Zagotowałam wodę na herbatę. Kanapki prawie
zrobione. Z łazienki wyszedł Majka owinięty wokół bioder samym ręcznikiem.
- Ubrałbyś
się. – chrząknęłam.
-
Przeszkadza ci to? – zmarszczył brwi.
- W ogóle.
– zironizowałam.
- No
dobrze, już się nie denerwuj. – zaśmiał się.
Wszedł z
powrotem do łazienki. Ubrał się i wyszedł. Przeniosłam jedzenie na stół. Po
zjedzonej kolacji, Przemek postanowił obejrzeć galę boksu. Przyłączyłam się do
niego.
Wielki powrót Matta! :D Wiem, że go nie lubicie ;/ I jak wam się podoba rozdział? :) To już 50 rozdział ^^ Ile jeszcze chcecie? Tylko w granicach rozsądku... ;3
Dziś wstawiam wam...
ZB9 & KURAŚ :D
Komentujesz = motywujesz :)
Kolejny rozdział.. Nieprędko... Brak czasu :/ Ale postaram się jak najszybciej :*
O Matt się pojawił :o
OdpowiedzUsuńFajnie, że dziewczyny z klubu ją miło przyjęły ;D
Ciekawe co Anderson robił w Lublinie :D
Pozdrawiam serdecznie;*
Hah Matt w Lubinie?
UsuńPrzypadeg? Nie sondze :)
Pozdrawiam również ;**
Zapraszam na XXXVII http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
UsuńJa Matta lubię :D
OdpowiedzUsuńAle wolałabym Bartmana ;)
Hmm.. Bartmanek mówisz :D
UsuńPomyślę :)
Pozdrawiam :3
O nieeeeeee....tylko nie Andersooooon. xO
OdpowiedzUsuńJa chce Żbysia! Piotrek za cichy! Żbyś bedzie łokej xD
A tak na serio to rozdział super :***
Pozdrowienia z Lubelskiego :p
Hahaha :D Piter jest ołkej! Się tego Zbycha uczepiła xd
UsuńPozdrawiam z Mazowieckiego :D ;*
Chciałabym żeby była z Włodim bo nie czytałam jeszcze opowiadania z nim :p Fajnie, fajnie :* pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńhttp://zycie-szczescie-wiecznosc.blogspot.com/ Tu masz bardzo fajne o Włodim :)
UsuńEj,ej.. ale z mojego nie rezygnuj! :D
Pozdrawiam ;**
Widze, ze większość blogerek ciwrpi na chroniczny brak czasu...; (
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny, lecz Anderson moze namieszac... no i Rafal. :((
Wolalabym, zeby Oliwia byla blisko Pita ♡
Przemek a nie Rafał! :D Malutka pomyłka... :)
UsuńOj tak, brak czasu ;/ Pozdrawiam ;*
Ehh, już mam wątpliwości z kim chcę, żeby była :) Ale jakoś tak bardziej do mnie Włodi przemawia, proszę o więcej Wojtuusia :) ogólnie rozdział świetny :D czekam na kolejny ♥
OdpowiedzUsuńzapraszam na 6 ^^
http://kiedy-spotkalam-siatkarskiego-jego.blogspot.com/
Już zaglądam :d Pozdrawiam ;*
Usuń