wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 47


- Pozwoli pani na to, że pani pracownica truje ludzi? – zapytał z wyrzutem.
Dość tego! Nie będę się tak temu przyglądała..
- Robisz to specjalnie bo mnie nienawidzisz! Sam pewnie wrzuciłeś tą muchę do tej szklanki! – spojrzałam na niego tak jakbym chciała go zabić.. Nieźle sobie to wykombinował.
- I co, nic pani z tym nie zrobi? Teraz ja, a jutro kto następny? A co by było, gdybym to wypił?
- Złego diabli nie biorą. – syknęłam.
- Oliwia… Przeproś pana.. – zarządziła Kinga.
- Co?! – wrzasnęłam. – Przecież on to sobie upozorował, nienawidzi mnie!
- Przeproś. – jęknęła szefowa.
- Nie. – uniosłam brew.
- Myślę, że przepraszam tu nie wystarczy. Mam nadzieje, że tej pani nie ujdzie to na sucho. – zwrócił się oburzony do Kingi.
- Tobie nie ujdzie to na sucho! – wyrwałam siostrze Ignaczaka sok z ręki i chlusnęłam Tomkowi go prosto w twarz.
Zabolało, tak jak ostatnio, tak jak zawsze.
Był wkurwiony. Kinga mnie opierdzieliła. Kazała ponownie przeprosił. Odmówiłam.
- Przeprosisz, albo… - zaczęła.
- Albo?
Cisza… Zrozumiałam bardzo dobrze o co jej chodziło. Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.. Potem na Tomka.. Kinga pokiwała głową…
Umiejętność przewidywania równa się mniejszemu rozczarowaniu.
Serio?
Zaczynam gubić się w swojej beznadziejności.
Zdjęłam fartuch i wyszłam. Może i jestem zbyt ambitna na te tak proste słowo „przepraszam”. Jak się czuję? Jak człowiek bez pracy. W sumie to nic nie mam. Tak się zastanawiam, co w ogóle mnie tu trzyma? Brak pracy, miłości, przyjaciół też za wiele nie mam…
Jednym słowem : NIC.
Kiedy kobieta mówi nic to wiedz, że coś się dzieje.
Po chwili usłyszałam głos Tomka:
- Jak chcesz to zatrudnię cię jako szmatę do podłogi. – zakpił.
- Zadowolony? Tak naprawdę, to tylko o to ci chodziło? Zawsze chciałeś mnie zniszczyć… - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Skoro nie mogę cię mieć… To wolę cię skrzywdzić. – uniósł brew.
Westchnęłam. Co więcej mogłam? Odwróciłam się i skierowałam się do domu. Nawet nie zamawiałam taksówki. Byłam tak… Niekoniecznie wkurzona.. ale czułam, że przegrałam. Z nim, z samą sobą.
Zaczął padać deszcz. Do domu jakieś 2 km. Nie przejmowałam się tym wcale. Może w końcu zmyję z siebie wspomnienia, fałszywe znajomości..
Po 40 minutach spaceru, całą mokra dotarłam do domu. Od razu Iwona ochrzaniła mnie, że w taki deszcz wracałam na piechotę.
Poszłam do swojego pokoju. Wzięłam gorący prysznic. Przebrałam się :   http://allani.pl/zestaw/911698-911698-kolekcja-zima-2014 i od razu rzuciłam się na łóżko. Myślałam o swoim życiu. W ogóle to o sensie jego życia. Przecież jestem tylko zbędną, przeszkadzającą wszystkim istotą. Koniec pracy, to przecież nie dramat. Może oznacza to wolność? Może jechać do tego jebanego Lubina, zacząć wszystko od nowa?
Nie, nie zapomniałam o nim. Może czas sobie wszystko wyjaśnić? Może za dużo tego  „może’’?
Może.
Postanowiłam do niego jechać. Ubrałam buty i płaszczyk i zamówiłam taksówkę. Dziś się okaże czy pojadę do tego Lubina czy nie. Tak naprawdę to nie zależy tylko ode mnie, ale też od innych osób…
Dobra, od Pita też.
Dotarłam pod jego dom. Im bliżej byłam drzwi, tym szybciej chciałam zawracać. Cholernie boję się tej rozmowy. Zapukałam.
Po kilku sekundach zobaczyłam w drzwiach jego.
- Chciałam przyjść wczoraj, ale… - zaczęłam ale usłyszałam czyiś głos.
- Piotruś gdzie ty jesteś? – to ta fizjoterapeutka.
Po co to wszystko? Przyjdź do mnie, porozmawiajmy?
- To nie tak.  – wyrwał się Pit.
Nie mogłam w to uwierzyć. Znów mnie oszukał. A najgorsze jest to, że ja nadal go kocham. Dla niego byłam gotowa zostać. A teraz?
Przywaliłam tej suce w mordę. Odciągnął mnie Nowakowski.
- Puszczaj, brzydzę się ciebie! – wrzasnęłam prawie dławiąc się łzami.
Wybiegłam. On wybiegł za mną. Zatrzymał mnie. Mocno przytulił do siebie. Chyba dlatego, żebym mu nie uciekła…
- To naprawdę nie tak. Wtedy też. Ona mnie pocałowała. Tak po prostu. Ja nie chciałem. Tłumaczyłem jej, że kocham ciebie. Jak na razie zrozumiała. A teraz, sąsiad zalał jej mieszkanie, więc ją przenocowałem. To na tyle. – powiedział z tą samą miną jak zawsze. No tak, zero emocji.
- Nie umiem ci zaufać. – powiedziałam. Z moich oczu napływało coraz to więcej łez. – Za dużo wrażeń, jak na kilka minut. I co mam ci uwierzyć? I znowu kurwa będziemy szczęśliwi, dopóki któreś z nas tego nie spieprzy? – wrzasnęłam.
Przerwał moje krzyki pocałunkiem w usta. Szybko się od niego oderwałam.
- Nie dzwoń. Zostaw mnie w spokoju. – stałam w osłupieniu.
Po chwili się ocknęłam i uciekłam. Nie poszedł za mną. I dobrze. Zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu Ignaczaków. Nic cię tu już nie trzyma pani Bartman. Nic.
Postanowiłam zadzwonić do klubu z Lubina. Długo się zastanawiałam, czy nacisnąć zieloną słuchawkę.
Ostatecznie nacisnęłam. Zapytałam kiedy mogę przyjechać. Prezes klubu powiedział, że to zależy ode mnie. I to jak na razie mi wystarczyło. Rozłączyłam się. Usiadłam z laptopem na łóżku. Zaczęłam przeglądać rozkłady autobusów i pociągów.
Okazało się, że dopiero jutro mogę udać się do Lubina. O 15.00 jest autobus, a następnie przesiadka i dalsza podróż pociągiem.
Ignaczakom chyba należy się poznanie prawdy o moim wyjeździe… Zeszłam do kuchni. Zastałam tam całą rodzinę. Iwona i Krzysiek rysowali coś z dzieciakami.
- Wyjeżdżam jutro do Lubina. – powiedziałam wprost. Po co przedłużać?
- Jak to? – spytała zaskoczona Iwona. – Źle ci z nami?
- Oczywiście, że nie. – usiadłam obok nich na krzesełku. – Dostałam propozycję gry w pierwszoligowym zespole. To dla mnie szansa.
- A co z pracą? – zapytał Ignaczak.
- Już tam nie pracuję. To długa historia. – mruknęłam pod nosem.
- Uważaj na siebie. Przecież ci nie zabronimy. Jesteś dorosła. – powiedziała Iwona. Widziałam, że miała łzy w oczach.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, a następnie udałam się do swojego pokoju.
Około 18.00 postanowiłam iść na trening, żeby powiedzieć trenerowi, że wyjeżdżam. Nie był zachwycony. Ale nic na to nie mógł poradzić. Postanowiłam nie grać dziś na ostatnim treningu. Usiadłam na trybunach. Tu na tym boisku przeżyłam tyle emocji. Hah, kto by w ogóle pomyślał, że taka osoba jak ja z bidula się tutaj znajdzie. A teraz? Będę grała z gwiazdami piłki ręcznej.
Moment pustki? Kiedy widzisz spadającą gwiazdę i nie wiesz, czego chcesz.
Po treningu pożegnałam się z chłopakami i dziewczynami. Tomek nawet do mnie nie podszedł. Też nie miałam ochoty patrzeć na jego mordę.
Masz prawo mnie nienawidzić, ja mam prawo mieć to w dupie.  :)
Najbardziej nie chciałam rozstawać się z Mariuszem. To chyba najfajniejsza osoba z całego teamu. Żegnaliśmy się przez kilkanaście minut.
- Musisz? – jęknął.
- Jedź ze mną. – spojrzałam na niego.
- Nie. – zaśmiał się. – Mam tu wszystko… Miałem… Nie wyjeżdżaj. – ponownie to powiedział i tym razem się zaśmiał.
- Ja tu nie mam nic i nikogo.
- To przez tego chłopaka wyjeżdżasz? – spytał jakby z pretensją.
Cisza.
„I krzyczę 'weź mnie ratuj', kiedy patrzysz w moje oczy Ale nie chcesz tego słyszeć, nic nie mówisz i odchodzisz”.
Ostatnie spojrzenie na halę, Mariusza. Nie chciałam wracać do domu. Postanowiłam ostatni raz zwiedzić Rzeszów, aby czasami nie zapomnieć jak wygląda. Ech, to takie smutne, kiedy przychodzi ci się z czymś rozstać.
**************************************************************************
:) Także tak to wygląda :)
Dziś wstawiam wam Karolla i Włodiego  ;D <3
Dziś były w mojej szkole rozgrywki w siatkówkę :D
Wygraliśmy <3 
Teraz rejon ;p
Pozdrawiam :)


Komentujesz = motywujesz ;*

8 komentarzy:

  1. Gratki!!!!! :)
    I wyjezdza... :(( co z Pitem? Mam nadzieje ze za nia pojedzie.... i ze w Lublinie nikt Oliwii nie skrzywdzi
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, dzięki ;*
      Też mam taką nadzieje ;p

      Usuń
    2. Kochana kiedy nastepny? Nie moge sie juz doczekac!
      Bylas na moim blogu pierwszym (zastapzloscmiloscia)
      A teraz chcialabym zaprosic Cie tutaj
      http://sliskasprawa.blogspot.com

      Usuń
    3. Rozdział jak najszybciej będzię :D Poczekaj jeszcze troszkę :)
      Już wpadam ;*

      Usuń
  2. Dwa dni temu trafiłam na twojego bloga i tyle też czasu zajęlo mi czytanie tej historii. Bardzo wciągająca. Czekam na kolejne, pozdrawiam i zapraszam czasem do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, jak miło <3 dziękuję i cieszę się że to czytasz ;* Oczywiście, że zajrzę do cb ;*

      Usuń
  3. Ja tak samo jakoś tydzień temu znalazłam Twojego bloga zupełnie przypadkowo. Także co do opowiadanie to jest genialne, rozdział jest świetny, a Ty masz Wielki talent naprawdę. Już nie mogę się doczekać kolejnych, nowych rozdziałów. Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do siebie na :
    sport-aktywnosc-lifestyle.blogspot.com
    Buziaki :-***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej :) Jak fajnie, że jesteś :) Już zaglądam i nadrabiam rozdziały <3

      Usuń