poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 43


- Cześć ty moja zołzo. – powiedział Kłos, za co dostał ode mnie poduszką. Usiadł obok mnie na łóżku.
- Nie rozumiem. Co jest w złego z tym, że jestem szczera? – uniosłam brew.
- Oprócz tego, że niektórzy źle to odbierają, czują się urażeni, to chyba nic. – wzruszył ramionami.
A mnie nikt nie ranił? Mam wymieniać? To zabawne. Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Tak naprawdę to uświadomiłam sobie, że nie wiem co mam dalej robić. Wiem na pewno, że musze wracać do Rzeszowa. Nie mogę przecież wiecznie uciekać.
Dzwoni mój telefon. To Piotrek po raz 1000. Nie odebrałam i nie odbiorę. Muszę to przemyśleć. Potrzebuję jedynie trochę czasu. Jutro rano wyjeżdżam. Wrócę do pracy, jak dobrze pójdzie to do treningów.
Gdy Karol poszedł, wzięłam kąpiel i poszłam spać.
Rano wstałam o 6.00. Sprawdziłam przejazdy pociągów. Wyjazd o 7.00. Przebrałam się  : http://allani.pl/zestaw/907688-907688-kolekcja-zima-2013-2014 i chwyciłam kartkę i długopis. Nie chciałam go budzić, więc napisałam mu to co chciałam powiedzieć, na kartce.
„ Karol, na mnie już czas. Jesteś bardzo kochany, że tak mi pomagasz : ) Odwiedź mnie kiedyś ,a nie tylko cały czas ja do ciebie przyjeżdżam. Dziękuję za wszystko.
                                                                                                                        Kocham Cię głupku <3 ‘’
Położyłam kartkę obok jego łóżka. Naciągnęłam na niego kołdrę i wyszłam. Najpierw poszłam kupić bilet. Równo o 7.00 przyjechał pociąg.
Po kilku godzinach byłam w Rzeszowie. Postanowiłam jechać do Ignaczaków. Zapukałam do drzwi. Otworzyła Iwona. Nic nie powiedziała tylko mnie przytuliła. Gdy weszłam do środka, tam powitały mnie dzieciaki i Igła.
- Jak Piotrek? – spytałam Krzyśka.
Nie o to chodzi, że się o niego martwię, ale nie chcę żeby przeze mnie miał jakieś problemy.
- Ma kilka zadrapań.
Iwona zawołała nas na śniadanie. Po podróży byłam strasznie głodna. Po posiłku zadzwoniłam do Kingi w sprawie powrotu do pracy. Ucieszyła się, że chciałam wracać na stare śmiecie. Postanowiłam zadzwonić także do klubu piłki ręcznej. Mieli jeszcze miejsca. Od jutra zaczynam nowe życie. Zadzwoniłam do Marty. Brakuje mi jej. Stwierdziłam, że na razie daruję sobie te nowe mieszkanie. Marta zrozumiała to bez problemu, a nawet to poparła. Powiedziała, że kiedy będę chciała, to będę mogła się do niej wprowadzić.
Pobawiłam się trochę z dzieciakami. Też mi ich brakowało. Potem pomogłam im odrobić lekcje. Chciałam obciążyć trochę Ignaczaków. Byłam strasznie zmęczona. Zjedliśmy obiad. Igła musiał iść na trening. Postanowiłam się zdrzemnąć. Nie powiem, bo ta podróż mnie wymęczyła.
Chyba byłam mocno zmęczona, bo obudził mnie rano budzik. Dziś nowe życie. Kurde, jak to brzmi.. nowe życie.. To tak jakbym zmartwychwstała.
Wzięłam gorący prysznic. Na dworze jeszcze zima. Ale już może niedługo śnieg zniknie. Przebrałam się : http://allani.pl/zestaw/908384-torebka-mohito i zaszłam na śniadanie. Zjadłam kanapki, w pośpiechu wypiłam kawę i razem z Igłą ruszyliśmy w drogę. Po 20 minutach byłam już w kawiarni. Był spory ruch. Ale to dobrze. Przynajmniej nie miałam czasu oniczym myśleć. O 16.00 wyszłam z pracy. Wróciłam do domu. Wzięłam torbę treningową. Iwona zrobiła mi herbatę. Wypiłam ją i po godzinie pojechałam taksówką na trening.
Weszłam do szatni. Były tam dziewczyny. Na początku dziwnie mi się przyglądały. Tak jakby nie wierzyły, że tu jestem.
- Coś nie tak? – warknęłam.
- Dobrze, że jesteś. – lekko uśmiechnęła się Paula.
Odwzajemniłam uśmiech. Wow, nie wierzę. Ona przecież przyjaźniła się z Pamelą.. No tak, tapety nie ma, to i nowych przyjaciół sobie szuka.
Gdy się przebrałam : http://allani.pl/zestaw/908395-dres-only weszłam na halę. Byli tam już chłopacy. W tym także Tomek. Pogrywali sobie w kosza. Nawet mnie nie zauważyli. Wyjęłam jedną piłkę do koszykówki, ustałam na połowie boiska – chłopaki byli wtedy pod samym koszem – i oddałam rzut, trafny rzut!
Od razu wszyscy odwrócili się w moją stronę. Chyba wiedzieli co się ze mną działo. A może zaplanowali moją śmierć z Pamelą? Przestań bredzić Oliwia.
Mariusz podbiegł do mnie i mnie przytulił. Tomek co i raz zerkał w moją stronę, ale dalej zajmował się koszykówką.
- Martwiłem się o ciebie. Jak dobrze, że jesteś. – pocałował mnie w policzek. Wyślizgnęłam się z jego uścisku i skierowałam się w stronę kosza do gry, tam gdzie stał Tomek.
- I co teraz? Chyba nie udała wam się moja śmierć. – zaśmiałam mu się prosto w twarz.
- Jak wiesz, jestem zdolny do wszystkiego, ale nigdy nikogo nie zabiłem, nie planowałem i nie planuję. – rzucił piłkę do kosza. Nie trafił. Złapałam ją.
- Nie odwiedzasz swojej przyjaciółki w kiciu? – uniosłam brew.
- To może ty ją odwiedź, podziękuj jej, że żyjesz. – powiedział ironicznie.
- Jak zwykle zabawny. – powiedziałam i przechodząc obok niego, trąciłam go.
 - Chcesz się ze mną zmierzyć? Jeden na jeden. W kosza. Jak przegrasz, to myjesz dziś po treningu podłogę. Swoją bluzką, a myjesz w samym staniku, bez górnej części garderoby.
Hahaha pojebało go…
- A co jeśli ty przegrasz? – spytałam pewna siebie.
- Przyjeżdżam po ciebie przez tydzień, żeby zawieść cię na trening.
- O nie, nie kochanie. Tak to nie ma… Dobra, przyjeżdżasz po mnie przez tydzień w różowej pedalskiej kurtce i czapce. – uwierzcie mi, mało co nie wybuchłam śmiechem.
Gdy to usłyszeli koledzy, zaczęli naśmiewać się z Tomka. Jego mina – bezcenna.
- Zgoda.
- Poczekaj chwilę. Zastanawia mnie jedno. Ja jestem kobietą, ty mężczyzną. To chyba nierówny pojedynek, prawda?  - uniosłam brew.
- Wymiękasz? – spojrzał na mnie.
Przygryzłam wargę i poszłam po piłkę. Ustaliliśmy zasady. A mianowicie : Gramy 10 minut. Jedna na jednego. 5 fauli – to wykluczenie i przerwanie, a w tym zakończenie gry. Rzuty są tylko liczone za 2 punkty.
A zapomniałam. Pewnie jesteście ciekawi, czy ja w ogóle kiedyś grałam w kosza. Kiedyś…Trener się zgodził na ten krótki meczyk. Wszyscy udali się na trybuny. Znaczy nie wszyscy. Mariusz i nasz trener postanowili byś sędziami.
Napiłam się wody. Zaczynamy. Tak, wiem, że mogę przegrać. Z tego co widziałam wcześniej, nieźle sobie radził z rzutami do kosza.
Gwizdek! Dobra ja zaczynam, bo jestem dziewczyną. Że szanowny Tomasz nie stawiał oporów, że to ja zacznę.. Wow, szacun. 
Pamiętam jeszcze słowa trenera, kiedy pogrywałam w kosza.
„ – Praca na nogach! Nie daj się podejść zawodnikowi”
No dobra… Kozłuję, obracam się i rzucam. Jest!
No dobra, myślałam, że on gra trochę gorzej.. Myliłam się!
12:12.
- Wiesz, największą moją wygraną będzie smak twojej porażki. – powiedział próbując mnie ominąć.
- Bo się zaraz oplujesz. – uniosłam brew.
Przyznam, że ciężko jest go minąć. Nieźle się zastawia ciałem. Pewnie kiedyś trenował. Dobra, teraz mnie sfaulował, ale spoko, nie dam się sprowokować. Rzut wolny dla mnie. Trafiam bez problemu.
7 minuta: 18:16 dla niego.
Kurwa.. fauluję go… Trafia z wolnego!
9 minuta: 22:20 dla niego…
Nie mogę tego przegrać!
10 sekund do końca…
24:24 on przy piłce… Ostatnia akcja.. Nie da sobie odebrać piłki…
3
2
1
Oddał strzał.
 ***************************************************
Witajcie kochani :) To typujemy ;D Kto wygra, kto przegra? :3 
Dziś wstawiam wam Wojtusia ;3

 Coś mało komentujecie... ; / Kiedy dodam następny rozdział? To zależy od was ;p 


9 komentarzy:

  1. Mam nadzieje, ze Oliwia wygra!! :)
    Dobrze, ze wrocila...
    Oby pogadala z Pitem <3 i zeby sie dogadali.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy w kolejnym rozdziale :) Sporo emocji będzie :D Pozdrawiam również <3

      Usuń
  2. Jutro ! Proszę, Twój blog jest świetny :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. mam nadzieje że zadzieje się coś z Włodim, bo nie czytałam opowiadania w nim ;cc

    OdpowiedzUsuń
  4. No ciekawe kto tam wygra :)
    Nowe życie, zobaczymy jak się ułoży ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne opowiadanie... :) zapraszam do mnie: http://codziennoscnasportowo.blogspot.com/ Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń