czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 48


Wieczorami Rzeszów jest jeszcze piękniejszy. Właśnie stoję przy ławce, przy której razem z Pitem piliśmy herbatę, zajadaliśmy się ciasteczkami. Pomimo tego, że byłam kaleką, to byłam tak cholernie szczęśliwa.
Usiadłam na tej ławce.
Pustka, to najgorsze co może pozostać po drugiej osobie. Czy życie polega na tym że pomimo posiadania osób których się kocha, wciąż czujemy się samotni ?
Robiło się coraz chłodniej. Postanowiłam wrócić do domu. Iwona czekała już na mnie z gorącą herbatą. Wzięłam gorący kubek i udałam się do swojego pokoju. Czas się spakować. Kompletnie nie wiedziałam co spakować. Przecież nie wezmę tam wszystkiego.
Po godzinie pakowania padłam zmęczona na łóżko. Wzięłam swój telefon do ręki. Skasowałam jego numer.
Nie ma nic głupszego i upadlającego niż walka o czyjąś miłość.
Postanowiłam napisać do Wojtka o moim wyjeździe. Chciałabym teraz z nim pogadać, pośmiać się, przytulić do niego. W jego świecie wszystko wydaje się prostsze.
„Tęsknię za tobą…” – nie chciałam tak od razu mówić o swoim wyjeździe.
Minęło kilka minut. Zero odpowiedzi. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. To pewnie Igła, albo Iwona.
 - Proszę. – krzyknęłam nawet nie odwracając się w stronę drzwi.
Pukanie nie ustępowało. Westchnęłam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je. Od razu na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Zobaczyłam wielkiego pluszaka : http://www.pluszaki.com/Brazowy_Mis___70cm,c96,p5144.html którego trzymał.. Wojtek!
Radość ze zwykłej chwili, to takie proste i czasem tak nieosiągalne…
- Ale.. jak, kiedy… Przecież minęło kilka minut od mojego sms`a..- od razu rzuciłam mu się na szyję. Czułam jak przechodzą mnie dreszcze. Był bardzo zimny, Nic dziwnego. Na dworze jest bardzo chłodno.
- Najważniejsze, że jestem. Prawda? – pocałował mnie w czoło. – To dla ciebie. – podarował mi misia.
- Głupek. – pocałowałam go w policzek.
- Mmm, muszę częściej robić ci niespodzianki. – powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy. Trochę się speszyłam…
Wpuściłam gościa do środka. Poszłam nam zrobić herbaty. Gdy wróciłam, stwierdziłam, że Wojtek zobaczył już walizkę…
- Wojtuś, kochanie, a co ty robisz? – roześmiałam się, kiedy zobaczyłam, jak siatkarz usiłuje wepchnąć tego wielkiego miśka do mojej małej walizki.
- No przecież musisz go zabrać. On przyniesie ci szczęście. Bo to prezent od Wojtusia. – powiedział z kamienną twarzą.
Pokręciłam głową.
- Nie jesteś na mnie zły, że wyjeżdżam?  - zapytałam siadając na łóżku.
- Byłbym zły, gdybyś została i nie była tu szczęśliwa. – lekko się uśmiechnął.
 Trzeba umieć walczyć o swoje marzenia, ale trzeba też wiedzieć, które drogi są nie do przebycia i zachować siły na przejście innymi ścieżkami
- Wojtuś obiecaj , że zaprosisz mnie w przyszłości na swój ślub. Bo mam nadzieję, że o  mnie nie zapomnisz. – spojrzałam na niego.
- Obiecaj , że przyjmiesz zaręczyny. – roześmiał się.
Odwzajemniłam gest. Czasem nie rozumiałam Wojtka. Niby wie, że TYLKO się przyjaźnimy, a nieraz wyskakuje z tekstami, które wprawiają mnie w zakłopotanie. Tak jak teraz.
Widzisz w tej sytuacji coś optymistycznego? Bo ja nie.
Ostatecznie Wojtek dał sobie spokój z tym misiem. Stwierdził, że on będzie na mnie czekał tu w Rzeszowie, lub jak chcę to w Bełku. Wtedy będę miała powód wrócić…
Wypiliśmy herbatę. Tak niesamowicie dobrze mi się z nim rozmawiało. Nigdy nie udawałam kogoś, kim nie jestem, ale przy Wojtku wszystko było łatwiejsze. Na wszystkie pytania mogłam dostać odpowiedź od niego.
Boję się wszystkiego. Tego co widziałam, tego kim jestem, tego co zrobiłam, ale najbardziej boję się, że wyjdę z tego pokoju i już nigdzie nie poczuję się tak dobrze, jak przy Tobie.
- Tylko mi wstydu tam nie przynieś w tym Lubinie.. – skrzyżował ręce.
- Wstydu to byś mi narobił, gdybyś ty tam pojechał w odwiedziny do mnie. – zaśmiałam się.
- Aż taki brzydki jestem? No ej. – jęknął. – To te wszystkie fanki, to udają, że mnie lubią? – otarł teatralnie łzę.
- Takie życie Wojciechu.  –roześmiałam się.
Zaczął dzwonić mój telefon. To on.. Przecież powiedziałam mu, żeby nie dzwonił… Nie odebrałam. Po dziesiątym sygnale, wyłączyłam telefon.
Wojtek przysunął się do mnie i mnie przytulił.
Dziś potrzebne są tylko ciepłe i szerokie ramiona, które zdołałyby przytulić na tyle mocno, by zgnieść wszystkie problemy, niemoralne nadzieje i marzenia.
- Nie myśl o nim. Widocznie nie jest ciebie wart. Jutro zaczniesz nowe życie. Pewnie znajdziesz sobie jakiegoś Romea. – roześmiał się.
Osiągnięcie szczęścia to kwestia motywacji.
- Tak, tak… - zaśmiałam się.
- Ale pamiętaj! – oderwał się ode mnie. – W Bełchatowie będzie na ciebie czekał już jeden Romeo.. – zaśmiał się.
- Karol? – zaczęłam się z nim droczyć.
- No pewnie, że ja. – pocałował mnie w policzek.
- Chyba za często mnie całujesz. Uważaj, bo się przyzwyczaję. – roześmiałam się.
Nic nie powiedział, tylko mocno mnie przytulił. Ten uścisk, jak się okazało był pożegnalnym.
- Nawet nie wiesz jak bardzo… mi na tobie zależy.. To znaczy, na twoim szczęściu. – chyba trochę się pogubił.
- Wiem. Bądź szczęśliwy. – spojrzałam na niego.
- Będę cię odwiedzał.. Ty mnie też, prawda? – zapytał nieśmiało.
Przytaknęłam. Co więcej mogłam zrobić?
- Idź już. – westchnęłam. Otworzyłam mu drzwi. Myślałam, ze tak będzie łatwiej. Nie, jednak nie.
Przekroczył próg, następnie się cofnął. Podszedł do mnie i jeszcze raz mnie uściskał. Dopiero potem wyszedł.
Rozstania są jak małe śmierci. Po każdym z nich umiera cząstka nas. Czasami udaje się nam załatać powstałą dziurę kawałkiem nowego siebie, czasami nie. Tak czy siak, rozstania zmieniają nas w większym czy mniejszym stopniu.
Teraz niczego już nie byłam pewna. Serce biło mi jak szalone. Może Wojtek coś do mnie czuje? Przestań tyle myśleć pani Bartman.. A nawet jeśli tak, to ja chyba nic… Naprawdę zależało mi na Piotrku. Zbyszek to inna sprawa.
Kochającemu człowiekowi najtrudniej jest ocenić, w którym momencie kończy się granica miłości, a zaczyna naiwności.
Poszłam wziąć prysznic. Przebrałam się w pidżamę i położyłam się do łóżka. Po kilku sekundach wstałam i wzięłam miśka, którego dostałam od Wojtka. Wtulona w pluszaka, zasnęłam.
To dziś zmieniam życie. Wyjazd do Lubina. Dopiero w bliższej przyszłości okaże się, czy to był dobry wybór.
Wstałam o 9.00. Poszłam wziąć prysznic. Ubrałam się : http://allani.pl/zestaw/887031-887031-kolekcja-jesien-2013 Postanowiłam założyć szpilki. Od razu chcę jechać do tego klubu. A muszę jakoś wyglądać. Nie lubię szpilek, ale cóż…
Około 11.00 zadzwoniłam do Marty. Nie była zachwycona moim wyjazdem. Ale tak jak inni nie mieli nic do gadania. To moja decyzja.
O 14.00 pożegnałam się z Iwoną. Krzysiek był niestety na treningu. O 14.30 byłam już na dworcu autobusowym.
Nagle usłyszałam głos Pita. Tylko, że ten głos rozchodził się na cały dworzec. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Pit trzyma w ręku mikrofon. Kurwa.. nie ogarniam.
- Oliwia proszę.. Zostań. – usłyszałam jego głos. Wszyscy ludzie się na mnie gapili, jak na jakąś idiotkę. Stałam na środku. Wszyscy przeszli na bok.
 ************************************************
Jakoś podoba mi się ten rozdział :)
Ech, przegraliśmy z Chorwacją, ale moim zdaniem PRZEGRAĆ Z CHORWACJĄ TO NIE WSTYD! 
Dziś Michał Jurecki :)
Zastanawiam się nad epilogiem... 
Komentujesz = motywujesz ;*

16 komentarzy:

  1. Jestem w szoku!
    Pit jest przekochany :*
    Oby zostala;)
    Wojtek nie zachowuje sie jak przyjaciel.... ale taki mis fajny ♡
    Pozdrawiam serdecznie
    Zapraszam
    http://sliskasprawa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. jak mogłaś mi to zrobić i przerwać w takim momencie :/ jestem zawiedziona z tego powodu :/
    rozdział jak zawsze genialny :D nie sądziłam że Pit wpadnie na taki pomysł żeby zatrzymać panią Bartman. Ale stwierdzam że to GENIALNY POMYSŁ był :D
    mam nadzieję że Oliwka zostanie z Pitem. Oni są w sobie zakochani. Olka nie może przecież odebrać im tego szczęścia.
    czekam na kolejny i mam nadzieję że nie przerwiesz w najlepszym momencie jak ci się to dobrze udaje :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech... ty to umiesz przerwać w odpowiednim momencie ;) ale nic, z niecierpliwością będę czekać na następny rozdział :)
    Co do naszych szczypiornistów to na koniec łezka mi po policzku spłynęła. Tak dobrze im szło. Z Chorwacją grali jak równy z równym, ale zaprzepaścili wszystko na początku drugiej połowy.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja płakałam cały mecz :(
      A najbardziej jak znosili Łucaka ; /
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. Hehehehe Malinoś ile w tobie romantyczności :p Rozdział jak zwykle świetny! Tylko dlaczego urwałaś akurat tutaj??? Ech no nic nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział :D Do następnego brzydalu :***

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział. proszę nie pisz jeszcze epilogu, ja tak uwielbiam to opowiadanie! :D hah, ciekawe kto powiedział Pitowi, że Oliwia wyjeżdża. Mi tak jakoś ona bardziej pasuje do Włodiego, ale jeśli masz plan na to opowiadanie, to nie chcę go psuc, takie tylko moje myśli :D zapraszam do mnie na 5 :D
    http://kiedy-spotkalam-siatkarskiego-jego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Co ten Pit wyprawia? Świetny rozdział.Uwielbiam twoje opowiadanie :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie ciepłe słowa w ten chłodny dzień *.*
      Dziękuję ;*

      Usuń
  7. Super rozdział;) Nie zastanawiaj się nad epilogiem, nie kończ!
    Pozdrawiam;)
    Zapraszam na XXXVI http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam do mnie na 3 Rozdział ;) http://siatkarskie-sny-czy-ty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń