piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 45


PERSPELTYWA BARTMANA:
Usiadłem na nią. ( nie zrozumcie mnie źle, do niczego nie doszło wtedy).
- Oddasz, czy nie? – odgarnąłem jej kosmyk włosów.
- Zejdź… - warknęła.
- Kluczyki. – wyciągnąłem rękę.
- Pieprz się Bartman!- krzyknęła i wyjęła kluczyki zza stanika. Zepchnęła mnie i z lekkim zachwianiem wstała. Usiadła na łóżko. – Idź już. – zaczęły jej lecieć łzy z oczu.
Usiadłem obok niej.
- Przepraszam, nie powinienem. – chciałem ją objąć, ale mi to uniemożliwiła.
- Nie powinienem? Wyjdź.. – powtórzyła.
Pokiwałem głową i wyszedłem.
PERSPEKTYWA OLIWII:
Nie wiem co mi odbiło… Po co tu przyszedł? Słuchawki zostawiłam..? Przecież to tylko pretekst. Najpierw jestem zła na Piotrka, że on znalazł sobie inną.. A teraz, co ja robię?
Poszłam wziąć zimny prysznic. Przechodziły mnie dreszcze po całym ciele. Ubrałam się w pidżamę. Długo rozmyślałam. Najpierw o Piotrku… Zastanawiałam się, czy nie powinnam z nim pogadać.. A potem o tej propozycji z Lubina.
Kurwa.. lubię Rzeszów.. Ale gra w pierwszoligowym zespole, to dla mnie szansa…
W końcu zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk budzika. Miałam kaca, ale musiałam go skutecznie ukryć przed Ignaczakami. Poszłam wziąć prysznic, a następnie przebrałam się :   http://allani.pl/zestaw/909751-buty-h-m-koszula-romwe a następnie poszłam coś zjeść. Śniadanie było już na stole. Postanowiłam, że pozmywam po posiłku. Iwona trochę marudziła, ale ostatecznie się zgodziła. Gdy wycierałam talerz, wyślizgnął mi się z rąk. Chciałam pozbierać odłamki szkła, ale skaleczyłam się, w okolicach nadgarstka. Na drugim ręku.. nie na tym, na którym się cięłam.
- Ał.. – syknęłam.
Od razu przyszła Iwona i Krzysiek. Zabandażowali mi rękę. Około 7.30 wyjechaliśmy z Igłą z domu.
W pracy dziś mały ruch. Odwróciłam się, żeby zrobić sobie kawę. Nagle ktoś chwycił mnie za ramię. Szybko odwróciłam głowę.
- Cześć księżniczko. – zobaczyłam tam uśmiechniętego Wojtka.
- Musisz mnie tak straszyć? – przełknęłam ślinę.
- Przepraszam księżniczko. – pocałował mnie w policzek.
- Księżniczko? – roześmiałam się. – Chyba wiedźmo.
- Tak też brzmi cudownie. – pokazał swoje białe zęby.
Nagle spojrzał na mnie, tak jakby chciał mnie zabić.
- Znów to zrobiłaś… Obiecałaś…
- Ale co zrobiłam? On sam do mnie przyszedł.. – pomyślałam, że chodzi o Bartmana. Pewnie dowiedział się jakimś cudem, że znów piłam.
- On cię do tego nakłonił?
Głowę skierowałam w dół. Przecież to nie przez niego…
- Już nigdy więcej masz się nie ciąć.. – przytulił mnie. – Ile razy jeszcze mi będziesz to obiecywała?
- Ale ja…
- Tak rozumiem, miałaś powody..
- Ja się nie cięłam głupku.. – zaśmiałam się. – Zbiłam talerz, chciałam posprzątać i się przypadkiem skaleczyłam. – powiedziałam i podeszłam do stolika, przy którym siedział klient.
Przyjęłam zamówienie i wróciłam do Wojtka. Zaczęłam robić kawę i nakładać na talerzyk kawałek sernika.
- Nie wierzę ci. – powiedział po krótkiej ciszy.
- Nie musisz. Nigdy cię nie okłamałam. Ty razem też mówię prawdę. –stwierdziłam obojętnie.
Długo się nad czymś zastanawiał. Raz patrzył na mnie, a raz na podłogę. Obserwował mnie, kiedy podawałam zamówienie.
- Może sernik? – zapytałam wskazując na ciasto.
- Myślisz, że dasz mi kawałek sernika i dam ci spokój? Daj szarlotkę. - roześmiał się, a ja razem z nim.
- A tak w ogóle, to co robisz w Rzeszowie? – spytałam nakładając mu ciastko na talerzyk.
- Stęskniłem się za moją księż… - zaczął i spojrzał na mnie. – Za moją wiedźmą. – na jego twarzy zobaczyłam dziś po raz 1000 uśmiech. Za to go uwielbiam. Spontaniczność, nikogo nie udaje.
Dowiedziałam się, że miał cos do załatwienia w Rzeszowie. Opowiedziałam mu o wczorajszej sytuacji… O tym jak myłam podłogę… A właśnie.. Dziś Tomuś po mnie przyjeżdża… Na samą myśl, o tym mam zaciesz na mordzie. Przygotuję dla niego niespodziankę…
- A jak z Pitem? – zapytał po chwili.
- Chcesz jeszcze kawałek szarlotki? – tak, zmieniłam temat.
Nie dopytywał, wiedział, że nie chcę o tym gadać. Opowiedziałam też Wojtkowi o ofercie z Lubina.
- Mam jechać? Zostawić wszystko…?
- To twoja decyzja…
- Wojtek. – jęknęłam.
- Niby to duża szansa dla ciebie.. Do kiedy masz dać odpowiedź?
- Za tydzień…
Przez 10 minut Wojtek wygłosił krótkie kazanie. Że to moja decyzja, że on nie może za mnie decydować.. Że chce mojego szczęścia.. Bla, bla, bla.. To, żeś mi pomógł..
Po koło 2 godzinach, Włodarczyk musiał już iść. O 16.40 byłam już w domu. Tak, 40 minut aż docierałam do domu… Ale musiałam coś załatwić.. O tym potem..
Spakowałam rzeczy treningowe, a także wszystko co było mi potrzebne na trening. Przebrałam się :  http://allani.pl/zestaw/910143-top-object-marynarka-very i wyszłam przed dom. Zauważyłam Tomka, który stał obok samochodu.
- O jesteś.. A gdzie kurteczka? – zapytałam udając zmartwioną.
- Nie mogłem nigdzie znaleźć różowej.. – uniósł brew. – Wsiadasz?
- Za chwilę. – cofnęłam się do domu.. – Zapomniałam czegoś! – krzyknęłam.
- Pewnie mózgu.. – usłyszałam za sobą.
No nie powiem, cięta riposta. Aż się zaśmiałam.
Weszłam do domu i wzięłam wcześniej przygotowane rzeczy. Wyszłam zadowolona z domu. Gdy mnie zobaczył, jego mina – bezcenna.
- Yyy.. co to? – zapytał, gdy zobaczył, że w ręku mam RÓŻOWĄ KURTKĘ I CZAPKĘ – komplet męski.
- Tak czułam, że nie będziesz miał.. – zaśmiałam się. – Zakładaj. – rzuciłam mu to.
Stał w szoku przez kilkanaście sekund.. Prawie z otwartą buzią.
- Zakład to zakład. – dodałam stojąc z krzyżowanymi rękami.
Po chwili rozejrzał się czy nikogo nie ma. Niestety (dla niego) było pełno ludzi. Chciał, czy nie chciał – włożył. Szybkim tempem wsiadł do samochodu, a ja zaraz po nim.
- Gustowna czapka. Wiesz, ten kolor bardzo pasuje do twojej zjebanej mordy. – poruszyłam charakterystycznie brwiami.
- Zamknij mordę.. – powiedział nawet na mnie nie patrząc.
1:0 dla ciebie pani Bartman.
Dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu. Chciał zdjąć czapkę i kurtkę, ale ja mu to uniemożliwiłam.
- Jeszcze trzy dni ci będzie służyć ten zestaw… A kto wie… Może będziesz chciał zachować kurteczkę i czapeczkę na dłużej? – roześmiałam się.
- Zabawna jesteś.. Mniej byłaś wczoraj. Tak ci cycki ładnie podskakiwały.  – uniósł brew, z chytrym, co w jego wykonaniu, żałosnym uśmiechem.
- Pierwszy raz widziałeś cycki u kobiety, że tak się podniecasz? – odgryzłam się.
- Nie, drugi. Pierwszą kobietą była twoja matka i to całkiem nie dawno. – powiedział.
Coś mnie ukuło. Tak nagle zamilkłam. Stałam w osłupieniu…
*****************************************************

I jak, podoba się? Weekend <3 Polska - Serbia, kibicujemy :)
Dziś wstawiam wam... Piotrka! Śmiej się jag Żyła!
Komentujesz = motywujesz :) Pokażcie, że to czytacie :3

2 komentarze: