- Kto
walczy? – spytałam siadając obok niego.
- Szpilka z
Mollo. – powiedział nie odrywając oczu od telewizora.
- Jak
myślisz kto wygra? – spytałam trochę się nudząc.
Lubię
sport, sztuki walki, ale wolę sporty zespołowe…
- Nie można
tak po prostu stwierdzić, kto wygra. W niektórych walkach, nie ma : lepszy,
gorszy. Tu liczy się precyzja, umiejętność wykorzystania słabości przeciwnika.
Możesz na ringu przebywać 15 lat. Inny walczy dopiero 3 lata, a osiąga większe
sukcesy niż ten pierwszy…
- Tylko spytałam..
– uniosłam brew.
- To sport dla umiejętnych umysłowo. Z resztą i tak tego nie pojmiesz. – wzruszył ramionami.
- To sport dla umiejętnych umysłowo. Z resztą i tak tego nie pojmiesz. – wzruszył ramionami.
- Bo jestem
dziewczyną? Tępą blondynką, która nie widzi nic oprócz jednorożca? – zaśmiałam
się.
- No wiesz…
to taki sport bardziej dla mężczyzn. – chrząknął.
- Czyli
powinnam teraz oglądać jakiś serial lub telenowelę, jak typowa dziewczyna?
- Nie,
możesz oglądać, ale bądź na chwilę cicho. – powiedział błagalnym głosem.
Westchnęłam.
Położyłam głowę na poduszce, która była za mną.
PERSPEKTYWA
PRZEMKA:
- Ha!
Mówiłem, że wygra Szpilka! – powiedziałem uradowany i zerknąłem w stronę
Oliwii.
Kurcze..
chyba śpi. Wiedziałem, że baba nie nadaje się do oglądania takich sportów.
Postanowiłem ją nie budzić. Wziąłem ją na ręce i przeniosłem do jej pokoju.
Przykryłem kocem i wyszedłem.
PERSPEKTYWA
OLIWII:
Obudził
mnie budzik. Ej, nie pamiętam, żebym
szła do pokoju… Dziwne..
Postanowiłam
wziąć prysznic. Dziś pierwszy trening. Mam tremę. Nie często ją mam, ale zdarza
się. Po kąpieli, ubrałam się : http://allani.pl/zestaw/913615-913615-kolekcja-zima-2014 i wzięłam swoją torbę, strój, którą dostałam wczoraj
od klubu. Zeszłam na dół. Byłam zdziwiona bo na stole czekało na mnie
śniadanie. Słyszałam tylko głos Przemka. Chyba rozmawiał przez telefon.
Usiadłam do stołu i nalałam sobie kawy. Przyszedł Majka.
- No takie
śniadanka to ja mogę codziennie. – powiedziałam zajadając się jajecznicą. –
Odwdzięczę ci się jak tylko coś wymyślę. – zaśmiałam się.
- Heh, to
ja coś wymyślę. – powiedział, a raczej wymamrotał.
- No dobra,
to jak coś wymyślisz to daj znać. – uśmiechnęłam się.
- Ooo !
mam. – powiedział…
Coś za
krótko nad tym myślał…
- Dawaj. –
kiwnęłam głową.
- Będziesz
udawała moją dziewczynę, przed moimi rodzicami.
Po tych
słowach wybuchłam śmiechem. Ten żart mu się udał..
- Nie. –
powiedziałam krótko, gdy skończyłam się śmiać.
- Ale
dlaczego nie?
- Nie
rozumiem… Nie możesz powiedzieć swoim rodzicom, że nie masz dziewczyny? –
uniosłam brew.
- Dawno się
z nimi nie widziałem.. Gdy pytali się o moją dziewczynę, nakłamałem im, że mam…
Nie wiedziałem, że będą chcieli mnie odwiedzić.
Głośno
westchnęłam.
- Nie ma
takiej opcji. Mnie w to nie mieszaj. – upiłam łyk kawy i wstałam.
- Proszę.. – złapał mnie za rękę. – Zrobię dla
ciebie wszystko, tylko się zgódź…
- A kiedy
oni przyjeżdżają?
- No dziś o
17.00… - podrapał się po głowie.
- Zgadzam
się Majka, ale ostatni raz mi coś takiego robisz! – pokazałam na niego placem.
Kurwa.. Prawie
się na mnie rzucił w podzięce.. Postanowił w ramach podziękowań odwieść mnie na
trening. Nie pytajcie, skąd miał auto, bo nie wiem….
O 8.50
byłam już w szatni. Dziewczyny też już były. Wymieniłam z nimi kilka dialogów. Razem
z Kingą i Karoliną weszłyśmy na halę. Najpierw rozgrzewka. 30 minut biegania,
rozciąganie itd. Potem ćwiczenia w parach. Podeszła do mnie Kinga. Z nią
zaczęłam podania piłki. Ćwiczenie polegało na tym, żeby zmylić przeciwnika
podaniami, a następnie niespodziewanie rzucić. To nie liga amatorska. Tu albo
grasz dobrze, albo nie istniejesz. Czułam jak wszyscy mnie obserwowali.
Potem rzuty
karne. Z tym nigdy nie miałam problemu. Zawsze podchodziłam pewnie do tego
zadania.
- Oliwia,
teraz ty! – powiedziała pani Bożena.
Podeszłam
do białej linii. Kinga podała mi piłkę. Skierowałam głowę w tył i po gwizdku z
rotacją rzuciłam nad głową bramkarki.
Byłam z
siebie zadowolona. Trening minął szybko. I tak cztery razy w tygodniu. Nieraz
są jeszcze dodatkowe zajęcia, ale tylko dla tych, których wybierze trenerka.
Najbliższy mecz po jutrze u nas.
Jutro
omówienie taktyki i krótki trening. Poszłam do szatni się przebrać… Ech..
jeszcze ci rodzice Przemka..
Po 30
minutach byłam w domu. Przemka nie było. Kurwa, nawet nie wiem, o której oni
będą.. Postanowiłam, że posprzątam. Gdy ogarnęłam dom, poszłam na zakupy. Na
szczęście niedaleko naszego domu był jakiś market. Wzięłam najpotrzebniejsze
produkty i takie z których da się coś „wyczarować” i podeszłam do kasy.
Zapłaciłam i skierowałam się do domu. Przemka nadal nie było… Zaczynałam się
denerwować. Postanowiłam, że upiekę kurczaka i zrobię jakąś sałatkę i ugotuje
ryż… Tylko to potrafiłam. Wybitnym kucharzem nie jestem.
Najpierw
zabrałam się za kurczaka. Przyprawiłam i do pieca. Potem sałatka. Z nią nie było
większych problemów. Ugotowałam ryż. Najwyżej odgrzeje się w mikrofali.. Bo
Majka pewnie o niczym nie pomyślał…
Poszłam się
przebrać : http://allani.pl/zestaw/914199-914199-kolekcja-zima-2014 a następnie poszłam poprawić makijaż i uczesać włosy.
Nagle poczułam zapach spalenizny…
KURWA,
KURCZAK!
Szybko
zbiegłam na dół. Chwyciłam ścierkę i wyjęłam kurczaka. Nic nie widziałam bo
przysłoniła mi oczy kupa dymu. Otworzyłam okno. W tym niespodziewanym momencie
wszedł Przemek…
I jego
rodzice… Poker face…
- Co tu
tak… - zaczął Majka.
- Yyy.. już
opanowałam sytuację. – sztucznie się uśmiechnęłam. – Proszę wejść. – zaprosiłam
państwa Majkę do środka. – Oliwia jestem. – podałam im rękę.
- Kasia,
mama Przemka. – odwzajemniła gest, a zaraz potem przedstawił mi się tata
Przemka – Jan.
- To ty
jesteś dziewczyną naszego Przemka? – uśmiechnęła się starsza kobieta.
- Tak mamo.
Opowiadałem ci przecież o Oliwii. – powiedział znudzony Przemek.
Ta sytuacja
nie była dla mnie komfortowa. Ale jego rodzice byli naprawdę mili. Gdy
zjedliśmy sałatkę, ryż i jakimś cudem znalazłam w lodówce kotlety, przeszliśmy
do salonu.
- Cieszymy się, że nasz Przemek ma przy sobie
jakąś kobietę. Przynajmniej będziesz trzymała rękę na pulsie. – zaśmiał się pan
Jan.
Przemek
przyniósł herbatę i jakieś ciastka, a następnie usiadł obok mnie. Objął mnie
ramieniem.
Wczuwa się…
I to aż nadto..
- Tak
słodko razem wyglądacie. – powiedziała pani Kasia..
Rzygnę
tęczą…
W tym
momencie Majka pocałował mnie w policzek. Spojrzałam na niego dość znacząco.
Jego
rodzice powiedzieli jeszcze z godzinkę. Potem musieli już iść. Pożegnałam się z
nimi i zaczęłam sprzątać naczynia ze stołu. Gdy Przemek odprowadził swoich
rodziców wszedł do kuchni.
- No widzisz?
I po sprawie. – zaśmiał się.
- Mogłeś darować sobie te pocałunki i tulenie.
– wywróciłam oczami.
- Tak wiem,
przepraszam.. Ale przynajmniej wyglądało to bardziej przekonująco. – poruszył
charakterystycznie brwiami. – Jak tam kurczaczek? – zaczął się naśmiewać.
- Wyfrunął
przez okno. – roześmiałam się.
-
Bezpieczniej będzie jak postawimy na suchy prowiant. – zaczął się śmiać.
Próbowałam być poważna, ale mi to nie wyszło. Zaczęłam śmiać się razem z nim.
- Spadaj. –
walnęłam go w ramię.
Ten
przerzucił mnie przez ramię i zaczął iść.
Kurwa…
****************************************************************Jest kolejny :) Zmotywowaliście mnie komentarzami pod poprzednim rozdziałem :D
Dziś wstawiam wam...Lotmana :)
Trzymajcie się ciepło :) Jeśli to czytacie, to skomentujcie ten post :) Pozdrawiam ;*
Komentujesz = motywujesz ;3