niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 27


- Bardzo pana przepraszam.. – nerwowo chwyciłam po serwetki i zaczęłam wycierać jego spodnie, kiedy on wstał. Widziałam, że był wkurzony. Nie dziwię się mu… Zaczął coś mówić w jakimś innym, obcym mi języku. Przyjrzałam mu się dokładniej.. Był wysokim brunetem o kręconych, krótkich włosach.
Nagle ktoś wszedł do kawiarni. Na szczęście, nie była to Kinga…
Karol Kłos?
- Aleks… - zaczął mówić Karol. Kiedy mnie zobaczył od razu do mnie podbiegł. – A co ty tu robisz? – roześmiał się i mnie przytulił.
- Robię kawę.. i świetnie mi to wychodzi.. – oderwałam się od niego i  kiwnęłam głową na plamę na spodniach, tamtego mężczyzny.
- To widzę Aleks, że już poznałeś Oliwię. – zaśmiał się.
- Jeszcze raz pana przepraszam… - spojrzałam na niego.
- Może robienie kawy jest dla ciebie zbyt trudne? Chyba powinnaś zmienić zawód. – powiedział nadal zdenerwowany chłopak.
- To może mnie pan nauczy? – spytałam wkurzona.
- Bardzo chętnie. – wstał i przeszedł za ladę.
- Ale ja żartowałam. – pognałam za nim, a za mną Kłos.
- A ja nie. – dodał brunet.
Dorwał się do ekspresu i zaczął robić kawę. Spojrzałam zdezorientowana na Kłosa. Ten  tylko wzruszył ramionami.
- Proszę. – podał mi kawę.
- A jaką mam pewność, że dla zemsty nie chcesz mnie teraz otruć? – uniosłam brew, ten ,,loczek’’ się roześmiał.
- Sprytne, nie pomyślałem o tym. – podrapał się po głowie.
- Pij. – podałam Karolowi filiżankę kawy.
- Dzięki.. Widzę, że zawsze mnie lubiłaś.
Upił łyk kawy, a potem teatralnie udał, że się dusi.
- Żyję. – niczym aktor otarł pot z czoła.
Wzięłam do niego filiżankę i zrobiłam to samo co on.
 - I jak? – zapytał obcokrajowiec.
- Normalna. Kawa jak kawa. – wzruszyłam ramionami.
- Jutro gramy mecz. Przyjdziesz? – spytał Karol.
- Może.. – lekko się uśmiechnęłam.
- Zmieniłaś się. – dodał Kłos.
- To dobrze czy źle?
Całej tej rozmowie przysłuchiwał się loczek. Cały czas na mnie zerkał.
- Dobrze, bo ostatnio coś nieznośna byłaś. – potargał mi włosy.
W tej samej chwili weszła Kinga.
- Dzień dobry. – powiedział Kłos i Kinga równocześnie.
- I jak ci idzie? – zapytała siostra Ignaczaka.
- Pyszna kawa. – powiedział Loczek i położył pieniądze na stoliku. – Reszty nie trzeba. – powiedział po angielsku.
- My musimy iść. To do jutra. – pocałował mnie w policzek Karol, a ten Aleks, czy jak mu tam? – kiwnął głową.
Reszta dnia zleciała bardzo szybko. Po pracy czyli około 16.00 postanowiłam zapisać się do tego klubu. Poszła pod ten adres, który dał mi Igła. W recepcji siedziała jakaś młoda kobieta.
- Dzień dobry, przepraszam czy można się jeszcze zapisać na treningi w ręczną?
- Tak. Proszę to wypełnić.
Po chwili ta kobieta wszystko mi wytłumaczyła, czyli w skrócie, co gdzie i za ile.
- Od kiedy będę mogła trenować?
- Od jutra. Proszę przyjść o 18.00.
- Dziękuję. – powiedziałam i wyszłam.
 Postanowiłam, że do domu przejdę się pieszo. Nie było aż tak zimno. Kiedy szłam niefortunnie zaczął padać deszcz..
- Kurwa! – krzyknęłam na cały głos.
Spojrzałam w około. Wszyscy gdzieś się śpieszyli. Ludzie pod parasolami, jakby bali się zwykłego deszczu. Drogą jadą samochody. Krople deszczu spływają po szybach. Każdy gdzieś pędzi.. Tylko nie ja.
- Może podwieźć? – koło mnie, zatrzymał się jakiś samochód.
Odwróciłam się w jego stronę, aby posłać mu wiązankę słów.
Pit?
- Wsiadaj, podwiozę cię. – powiedział z ,,całym swoim entuzjazmem i spokojem’’.
- Dzięki. – zapięłam pas.
Po drodze rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Dowiedziałam się, że Zbyszek znalazł sobie: zacytuję słowa Pita: ,, Nową landrynkę’’.
- Tak naprawdę nikt jej nie lubi. Nie wiem na co on poleciał.. Jest pusta i w ogóle. – pokręcił głową Nowakowski.  - Podobno też trenuje ręczną..
- Ne znam dziewczyny, ale na co szanowny pan Bartman mógł polecieć?
- Cycki. – odpowiedzieliśmy w tym samym czasie i zaczęliśmy się śmiać.
- Igła nas tobą ,,zamęcza’’ – powiedział tak nagle.
- Jak to?
- Cały czas nam o tobie opowiada i mówi, jak bardzo dzieciaki cię polubiły. – uśmiechnął się.
- Cały Ignaczak. – pokręciłam głową.
Gdy dojechaliśmy, podziękowałam Piotrkowi i wysiadłam.
- Będziesz jutro? – krzyknął zanim odjechał.
Pokiwałam twierdząco głową i wbiegłam do środka.
- Krzysiek..! – krzyknęłam na cały dom.. Nie wiedziałam, że mamy gości…
- Cześć. – powiedział Zbyszek Bartman.
- Hej. – odpowiedziałam.
- Co się stało? – spytał Igła.
- W sumie to już nic. – powiedziałam i skierowałam się do swojego pokoju.
- Oliwia… - zaczął Krzysiek. – Zibi przenocuje u nas. Sąsiadka zalała mu mieszkanie… Chyba nie masz nic przeciwko?
- Nie. – lekko się uśmiechnęłam i poszłam dalej.
Wpadłam do pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko… Zamówiłam przez internet jakiś telefon. Na szczęście do Marty i Kaśki numery znałam na pamięć. Postanowiłam do nich zadzwonić z domowego.
Dowiedziałam się, że dziewczyny wynajęły razem jakieś mieszkanko. Kasia gra w klubie pierwszoligowym, a Marta zaczęła studiować dziennikarstwo sportowe. Odkąd pamiętam, zawsze ją do tego ciągnęło. Gdy byłyśmy jeszcze mniejsze, przeprowadzała z nami wywiady.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę. – powiedziałam i zza drzwi, wyłonił się Bartman.
- Hej, mogę? – spytał. Na tacy miał herbatę.
- Wchodź. – kiwnęłam głową.
- Jak ci się układa?
- Całkiem. A u ciebie?  - dobra nie  obchodziło mnie to, ale tak wypadało zapytać.
- Dobrze. Nie poznaję cię… - lekko się uśmiechnął.
- Nie malowałam włosów, nie zmienił… - zaczęłam.
- Jesteś.. Taka grzeczna.. – roześmiał się.
Grzeczna? Oj panie Bartman..
- Trochę wydoroślałam… Ale przywalić w gębę nadal potrafię.. – roześmiałam się.
- Będzie mi tego brakowało… - popatrzył na mnie.
- No dobra, jak chcesz tak bardzo to mogę ci przywalić…
- Nie tego..  – pokazał swoje białe kły. - Tych naszych sprzeczek…
- Jeszcze nic nie jest stracone…Dla mnie ta herbata? – kiwnęłam głową.
- Co? A tak..
Upiłam łyk.
- Nie wiesz może czy są jeszcze bilety na jutrzejszy mecz? – spytałam z nadzieją, że jednak będą..
- Coś ty.. Dawno już poszły… A ile ci ich potrzeba?
- Jeden, dla mnie.
- Masz załatwione… - przytaknął.
- Dzięki. Obiecałam Pitowi, że będę.
- Widziałaś się z Nowakowskim?
- Tak. Podwiózł mnie dziś do domu.
Pokiwał głową. Po około godzinie rozmowy, pożegnał się i poszedł do Igły.
Po słuchaniu muzyki i oglądaniu telewizji, zeszłam na kolację.
Wróciłam do pokoju i wzięłam prysznic. Około 23.00 poszłam spać.
*********************************************************************

Wstawiłam to zdjęcie.. Bo bardzo mi brakuje Aleksa w Skrze :C Macie tu rodział :) Jeśli wam się podoba to komentujcie, jeśli nie.. to też komentujcie :D Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło, bo zimno na dworze ;*

6 komentarzy:

  1. Jako iż już mi przeszedł na ciebie foch postanowiłam skomentować ten rozdział
    no i cóż ja mogę powiedzieć ??? Ten rozdział jest tak jak każdy rozdział na ty blogu
    czyli wyjebany w kosmos :* Loczek xD niezłe, niezłe... Czekam na olejne
    Buziaki Yśka :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Piter super kumpel!!! Aleks i Klosu w Rzeszowie:)
    Genialny rozdział!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. O Aleks, jak go dawno nigdzie nie czytałam :D
    Suuuuper rozdział jak każdy ;)
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo dobry rozdział. :) zapraszam do siebie:
    http://never-turn-our-backs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham wszystkie twoje opowiadania *-*
    Uwielbiam ci dziewczyno ;3

    OdpowiedzUsuń