- Bardzo
pana przepraszam.. – nerwowo chwyciłam po serwetki i zaczęłam wycierać jego
spodnie, kiedy on wstał. Widziałam, że był wkurzony. Nie dziwię się mu… Zaczął
coś mówić w jakimś innym, obcym mi języku. Przyjrzałam mu się dokładniej.. Był
wysokim brunetem o kręconych, krótkich włosach.
Nagle ktoś
wszedł do kawiarni. Na szczęście, nie była to Kinga…
Karol Kłos?
- Aleks… -
zaczął mówić Karol. Kiedy mnie zobaczył od razu do mnie podbiegł. – A co ty tu
robisz? – roześmiał się i mnie przytulił.
- Robię
kawę.. i świetnie mi to wychodzi.. – oderwałam się od niego i kiwnęłam głową na plamę na spodniach, tamtego
mężczyzny.
- To widzę
Aleks, że już poznałeś Oliwię. – zaśmiał się.
- Jeszcze
raz pana przepraszam… - spojrzałam na niego.
- Może
robienie kawy jest dla ciebie zbyt trudne? Chyba powinnaś zmienić zawód. –
powiedział nadal zdenerwowany chłopak.
- To może
mnie pan nauczy? – spytałam wkurzona.
- Bardzo
chętnie. – wstał i przeszedł za ladę.
- Ale ja
żartowałam. – pognałam za nim, a za mną Kłos.
- A ja nie.
– dodał brunet.
Dorwał się
do ekspresu i zaczął robić kawę. Spojrzałam zdezorientowana na Kłosa. Ten tylko wzruszył ramionami.
- Proszę. –
podał mi kawę.
- A jaką
mam pewność, że dla zemsty nie chcesz mnie teraz otruć? – uniosłam brew, ten
,,loczek’’ się roześmiał.
- Sprytne,
nie pomyślałem o tym. – podrapał się po głowie.
- Pij. –
podałam Karolowi filiżankę kawy.
- Dzięki..
Widzę, że zawsze mnie lubiłaś.
Upił łyk
kawy, a potem teatralnie udał, że się dusi.
- Żyję. –
niczym aktor otarł pot z czoła.
Wzięłam do
niego filiżankę i zrobiłam to samo co on.
- I jak? – zapytał obcokrajowiec.
- Normalna.
Kawa jak kawa. – wzruszyłam ramionami.
- Jutro
gramy mecz. Przyjdziesz? – spytał Karol.
- Może.. –
lekko się uśmiechnęłam.
- Zmieniłaś
się. – dodał Kłos.
- To dobrze
czy źle?
Całej tej
rozmowie przysłuchiwał się loczek. Cały czas na mnie zerkał.
- Dobrze,
bo ostatnio coś nieznośna byłaś. – potargał mi włosy.
W tej samej
chwili weszła Kinga.
- Dzień
dobry. – powiedział Kłos i Kinga równocześnie.
- I jak ci
idzie? – zapytała siostra Ignaczaka.
- Pyszna
kawa. – powiedział Loczek i położył pieniądze na stoliku. – Reszty nie trzeba.
– powiedział po angielsku.
- My musimy
iść. To do jutra. – pocałował mnie w policzek Karol, a ten Aleks, czy jak mu
tam? – kiwnął głową.
Reszta dnia
zleciała bardzo szybko. Po pracy czyli około 16.00 postanowiłam zapisać się do
tego klubu. Poszła pod ten adres, który dał mi Igła. W recepcji siedziała jakaś
młoda kobieta.
- Dzień
dobry, przepraszam czy można się jeszcze zapisać na treningi w ręczną?
- Tak.
Proszę to wypełnić.
Po chwili
ta kobieta wszystko mi wytłumaczyła, czyli w skrócie, co gdzie i za ile.
- Od kiedy
będę mogła trenować?
- Od jutra.
Proszę przyjść o 18.00.
- Dziękuję.
– powiedziałam i wyszłam.
Postanowiłam, że do domu przejdę się pieszo.
Nie było aż tak zimno. Kiedy szłam niefortunnie zaczął padać deszcz..
- Kurwa! –
krzyknęłam na cały głos.
Spojrzałam
w około. Wszyscy gdzieś się śpieszyli. Ludzie pod parasolami, jakby bali się
zwykłego deszczu. Drogą jadą samochody. Krople deszczu spływają po szybach.
Każdy gdzieś pędzi.. Tylko nie ja.
- Może
podwieźć? – koło mnie, zatrzymał się jakiś samochód.
Odwróciłam
się w jego stronę, aby posłać mu wiązankę słów.
Pit?
- Wsiadaj,
podwiozę cię. – powiedział z ,,całym swoim entuzjazmem i spokojem’’.
- Dzięki. –
zapięłam pas.
Po drodze
rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Dowiedziałam się, że Zbyszek znalazł
sobie: zacytuję słowa Pita: ,, Nową landrynkę’’.
- Tak
naprawdę nikt jej nie lubi. Nie wiem na co on poleciał.. Jest pusta i w ogóle.
– pokręcił głową Nowakowski. - Podobno
też trenuje ręczną..
- Ne znam
dziewczyny, ale na co szanowny pan Bartman mógł polecieć?
- Cycki. –
odpowiedzieliśmy w tym samym czasie i zaczęliśmy się śmiać.
- Igła nas
tobą ,,zamęcza’’ – powiedział tak nagle.
- Jak to?
- Cały czas
nam o tobie opowiada i mówi, jak bardzo dzieciaki cię polubiły. – uśmiechnął
się.
- Cały
Ignaczak. – pokręciłam głową.
Gdy
dojechaliśmy, podziękowałam Piotrkowi i wysiadłam.
- Będziesz
jutro? – krzyknął zanim odjechał.
Pokiwałam
twierdząco głową i wbiegłam do środka.
-
Krzysiek..! – krzyknęłam na cały dom.. Nie wiedziałam, że mamy gości…
- Cześć. –
powiedział Zbyszek Bartman.
- Hej. –
odpowiedziałam.
- Co się
stało? – spytał Igła.
- W sumie
to już nic. – powiedziałam i skierowałam się do swojego pokoju.
- Oliwia… -
zaczął Krzysiek. – Zibi przenocuje u nas. Sąsiadka zalała mu mieszkanie… Chyba
nie masz nic przeciwko?
- Nie. –
lekko się uśmiechnęłam i poszłam dalej.
Wpadłam do
pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko… Zamówiłam przez internet jakiś telefon.
Na szczęście do Marty i Kaśki numery znałam na pamięć. Postanowiłam do nich
zadzwonić z domowego.
Dowiedziałam
się, że dziewczyny wynajęły razem jakieś mieszkanko. Kasia gra w klubie
pierwszoligowym, a Marta zaczęła studiować dziennikarstwo sportowe. Odkąd
pamiętam, zawsze ją do tego ciągnęło. Gdy byłyśmy jeszcze mniejsze,
przeprowadzała z nami wywiady.
Nagle ktoś
zapukał do drzwi.
- Proszę. –
powiedziałam i zza drzwi, wyłonił się Bartman.
- Hej,
mogę? – spytał. Na tacy miał herbatę.
- Wchodź. –
kiwnęłam głową.
- Jak ci
się układa?
- Całkiem.
A u ciebie? - dobra nie obchodziło mnie to, ale tak wypadało zapytać.
- Dobrze.
Nie poznaję cię… - lekko się uśmiechnął.
- Nie
malowałam włosów, nie zmienił… - zaczęłam.
- Jesteś..
Taka grzeczna.. – roześmiał się.
Grzeczna?
Oj panie Bartman..
- Trochę
wydoroślałam… Ale przywalić w gębę nadal potrafię.. – roześmiałam się.
- Będzie mi
tego brakowało… - popatrzył na mnie.
- No dobra,
jak chcesz tak bardzo to mogę ci przywalić…
- Nie
tego.. – pokazał swoje białe kły. - Tych
naszych sprzeczek…
- Jeszcze
nic nie jest stracone…Dla mnie ta herbata? – kiwnęłam głową.
- Co? A
tak..
Upiłam łyk.
- Nie wiesz
może czy są jeszcze bilety na jutrzejszy mecz? – spytałam z nadzieją, że jednak
będą..
- Coś ty..
Dawno już poszły… A ile ci ich potrzeba?
- Jeden,
dla mnie.
- Masz
załatwione… - przytaknął.
- Dzięki.
Obiecałam Pitowi, że będę.
- Widziałaś
się z Nowakowskim?
- Tak. Podwiózł
mnie dziś do domu.
Pokiwał
głową. Po około godzinie rozmowy, pożegnał się i poszedł do Igły.
Po
słuchaniu muzyki i oglądaniu telewizji, zeszłam na kolację.
Wróciłam do
pokoju i wzięłam prysznic. Około 23.00 poszłam spać.
*********************************************************************Wstawiłam to zdjęcie.. Bo bardzo mi brakuje Aleksa w Skrze :C Macie tu rodział :) Jeśli wam się podoba to komentujcie, jeśli nie.. to też komentujcie :D Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło, bo zimno na dworze ;*
Jako iż już mi przeszedł na ciebie foch postanowiłam skomentować ten rozdział
OdpowiedzUsuńno i cóż ja mogę powiedzieć ??? Ten rozdział jest tak jak każdy rozdział na ty blogu
czyli wyjebany w kosmos :* Loczek xD niezłe, niezłe... Czekam na olejne
Buziaki Yśka :**
Piter super kumpel!!! Aleks i Klosu w Rzeszowie:)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!
pozdrawiam
O Aleks, jak go dawno nigdzie nie czytałam :D
OdpowiedzUsuńSuuuuper rozdział jak każdy ;)
Pozdrawiam;)
bardzo dobry rozdział. :) zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://never-turn-our-backs.blogspot.com
Kocham wszystkie twoje opowiadania *-*
OdpowiedzUsuńUwielbiam ci dziewczyno ;3
Jak miło *.* <3 Dziękuję wszystkim ;3
Usuń