Po 10
minutach byliśmy już pod domem
Ignaczaków.
- Dasz mi
znać, kiedy pogrzeb?
- Co?... A
tak. – ocknęłam się. – Jeszcze raz dzięki. – pocałowałam go w policzek.
- Dasz się
zaprosić na spacer, czy coś? – zaczerwienił się.
- Może nie
teraz. Nie mam zbytnio nastroju do takich rzeczy… - spojrzałam na szybę.
- Rozumiem…
- pokiwał głową.
- Pit… -
zaczęłam.
- Hm?
- Nie
ważne… Jak coś, to będę dzwonić. – położyłam rękę na jego ramieniu i wyszłam z
samochodu.
Nie wiem
dlaczego, ale przy Piotrku czułam się bezpiecznie. Inne charaktery, ale jednak
możemy się dogadać… znaczy ja mogę się z nim dogadać. Przynajmniej z nim…
Od razu
pognałam do swojego pokoju. Wyjęłam album ze zdjęciami. Przypominałam sobie
wszystkie chwile z Kasią, które spędziłyśmy w domu dziecka.
Wzięłam do
ręki szczególne zdjęcie. Byłam na nim ja i ona. Każda z nas trzymała w ręku
słonecznik. Pamiętam to, jakby to było dziś. Obiecałyśmy sobie wtedy, że zawsze
będziemy się przyjaźniły, nie zważając na nic. Słonecznik miał być symbolem
naszej przyjaźni. Do dziś go mam. Wysuszony, ale jest. Hah, nigdy nie zapomnę
jak wymyślałyśmy imiona dla naszych dzieci i mężów. Tworzyłyśmy też ideał
przyszłego męża.
Pojedyncza
łza, a zaraz potem potok łez… Nagle ktoś zapukał do mojego pokoju.
- Proszę. –
powiedziałam ocierając łzy. Była to Iwona.
-
Mogę? - zapytała a ja pokiwałam głową. –
Zjedz coś. – powiedziała stawiając przede mną talerz z posiłkiem.
- Nie mam
ochoty. – wymamrotałam chowając twarz w poduszkę.
- Wiem o
wszystkim… - Iwona usiadła obok mnie. – Ale na pewno Kasia nie chciałaby, żebyś
tak się zachowywała.. Każdy z nas kogoś stracił, bliską osobę.. Ale trzeba
cieszyć się dniem i żyć dalej. Pamiętać o tej osobie, modlić się za nią…
- To co mam
robić? Udawać, że wszystko jest ok? – spojrzałam na nią.
- Jasne, że
nie, bo tak się nie da. Musisz się za
nią pomodlić, podziękować jej, że była.
Iwona długo
namawiała mnie, abym wzięła się w garść. Udało się jej. Wzięłam prysznic. Nagle
zadzwonił telefon. Marta. Powiedziała, że jutro pogrzeb.
Muszę wziąć
się w garść… - popatrzyłam w lustro w łazience… Nałożyłam na siebie makijaż.
Przebrałam się http://allani.pl/zestaw/900617-jeansy-tiger-of-sweden-jeans i postanowiłam iść na trening.
Po 20
minutach biegu byłam na miejscu. Przebrałam się w strój treningowy i weszłam na
halę. Wszyscy na mnie spojrzeli, a następnie powrócili do słuchania trenera.
Dołączyłam się do nich.
- Mamy
mecz. Musimy wystawić dwa składy. Chłopaków i dziewczyn. W każdym po 7 osób,
które będą grały w pierwszym składzie. Mecz jest w Bełchatowie za dwa dni.
Oczywiście oddzielnie grają dziewczęta i chłopcy. Zagracie teraz krótki meczyk.
Dziewczyny na chłopaków. Muszę ostatecznie ocenić wasze możliwości.
Jak kazał
tak zrobiliśmy. 11 dziewczyn na 11 chłopaków. Na boisku było duże zamieszanie.
Ciągłe faule, kłótnie. Wiedziałam jedno. Nie odpuszczę.. Musze pojechać i
udowodnić, że umiem coś w życiu robić.
Przede mną
Tomek kozłuje piłkę.
- Myślisz,
że ci odpuściłem? – biegł obok mnie.
- Frajerzy
nigdy nie odpuszczają. – próbowałam odebrać mu piłkę.
- Nie masz
się co starać. I tak nigdzie nie pojedziesz.
- A co,
znowu mnie zamkniesz w szatni? – roześmiałam się. – Jesteś już nudny.
-
Wymyśliłem coś ciekawszego. – oddał strzał, ale mój blok zadziałał.
Chce mnie
wkurzyć, to widać. Jeśli myśli, że się go boję, to się myli.
Po meczu
trener nas zwołał. Powiedział, że do jutra podejmie decyzje, którzy z nas
pojadą. Po treningu zadzwoniłam po Igłę, żeby po mnie przyjechał. Ten Tomek to
chyba nie odpuści…
- Podobno
twoja koleżaneczka zmarła. Przekaż kondolencje jej rodzicom. – powiedział.
Kurwa, co
za tupet…
- Wiesz jak
to jest jak nie ma się czasem do kogoś odezwać?
- Nie wiem.
A po chuj ci to?
- Ona nie
miała rodziców zjebie..
- Ale mam
nadzieję, że nie była bardziej pojebana od ciebie. – podszedł i złapał mnie w
pasie.
- Mnie
możesz obrażać, ale jej ci nie poz… - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Bo co mi
zrobisz? Gówno możesz bejbe. – roześmiał mi się prosto w twarz.
Kiedy
chciałam dać mu w mordę, on mocno złapał mnie za nadgarstek.
- To boli.
– syknęłam.
- Puść ją.
– usłyszałam za sobą.
Odwróciłam
głowę. To był Zbyszek.
- My
jeszcze nie skończyliśmy. – pocałował mnie w usta a następnie mocno odepchnął
do tyłu. Wywróciłam się.
Zobaczyłam
jak Zibi bije się z Tomkiem. W tle słyszę Pamelcię. Nagle słyszę Igłę.
Podchodzi do mnie i podnosi z ziemi.
- Nic ci
nie jest? – spytał.
- Nie.
Widzę jak
Pamela kłóci się z sir Zbyszkiem. Postanawiam nie przeszkadzać.
- Chodźmy
już. – szarpnęłam Igłę za rękę.
Pognaliśmy
do przodu.
- Nic ci
nie jest? – pyta Bartman.
Nie
odpowiadam.
- Wystarczy
dziękuję. – słyszą za sobą Pamelcię.
- Wow, taki
plastik jak ty, zna takie słowa? Szacun. – zaczęłam jej bić brava.
- Nie wiem
co ja ci zrobiłam… - podeszła do mnie.
- Urodziłaś
się. – zaśmiałam się i pognałam przed siebie.
- Dlaczego
się tak do niej odzywasz? – dogonił mnie Zibi.
-
Spierdalaj. – mruknęłam nie zwracając na niego uwagi.
Dał sobie
spokój. Po chwili przyszedł Igła. Wsiedliśmy do samochodu. Po 20 minutach
byliśmy już w domu.
Od razu
pognałam pod prysznic. Nie radziłam sobie z niczym. Przecież Zbyszek nic mi nie
zrobił, a wręcz przeciwnie. Musiałam coś z tym zrobić.
Po kąpieli
przebrałam się : http://allani.pl/zestaw/899038-899038-kolekcja-jesien-2013 i postanowiłam jechać do Zbyszka, przeprosić go.
Kasię już straciłam…
Zamówiłam
taksówkę. Po 10 minutach byłam już na miejscu. Zapukałam do jego drzwi. Nikt
nie odpowiadał. Ponowiłam próbę. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Drzwi się
otworzyły.
Przede mną
stała Pamela w Bartmana bluzce.
- A ty tu
czego? - zapytała poprawiając włosy.
- Fajnie
było? – zapytałam unosząc brew w górę.
Jesteś
zazdrosna, to fakt, chcesz być teraz na jej miejscu, też fakt. Ale nie możesz
pokazać, że tak bardzo pragniesz Bartmana…
- Cudownie.
– powiedziała opierając się o futrynę. – Przyszłaś tylko o to zapytać?
- Nie będę
wam przeszkadzała. – spojrzałam na nią i skierowałam się na zewnątrz.
Oparłam się
o furtkę. Wyjęłam papierosa. Nie powinnam, wiem. Ale tylko to mogło mnie
uspokoić.
- Zostaw to
świństwo. – usłyszałam czyiś głos.
To był
Nowakowski.
- Co tu
robisz? – spojrzałam na niego.
- To samo
co ty.
Hm? Że
przyszedł go przeprosić? Coś mi tu nie gra.
- To
znaczy? - zgasiłam papierosa nogą.
- No na imprezę do Zbyszka.
Imprezę? Tu
? Teraz? Że u Zbyszka?
- To
idziemy? – zapytał Pit.
- Nie mam
zaproszenia o i ochoty.… - zaczęłam.
Kasia
zmarła, jutro pogrzeb, a ja mam balować? Niee..
- To Pamela
ci nie przekazała? Zibi kazał jej, cię powiadomić.. – prawie siłą wepchnął mnie
do środka.
Zapukał do
drzwi. Tym razem otworzył Zibi.
******************************************************************************Podoba się? :) Komentujesz= motywujesz ;*
Oj podoba się;) Ciekawie co tam się dalej stanie;)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością:*
Pozdrawiam:)
No nie! Co za tupet tej dziuni! wk.... mnie! I ten jej przydupas!
OdpowiedzUsuńJak mógł ją tak potraktować?! O nie...
Szkoda mi Zbyszka... I Oliwii też.... Cały czas sobie dokuczają... Ale jak to się mówi, kto się czubi ten się lubi... :)
mam nadzieję, że będzie teraz tylko lepiej.
pozdrawiam serdecznie:)
Podoba, podoba, a co ma się nie podobać ? Super czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńPewnie, że się podoba! Nie mogę doczekać się następnego!! Chciałabym, żeby Piotrek i Oliwia będą razem! :-*
OdpowiedzUsuńHmm :D W moim blogu nigdy nie było, nie jest i nie będzie idealnie, że Oliwia będzie z kimś i będą żyli długo i szczęśliwie :) Będzie się działo :)
Usuńświetny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny i zapraszam na
pomimowszystkokocham.blogspot.com