sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 34


- Jeśli myślisz, że się zaprzyjaźnimy, bo mamy razem pokój.. – zaczęła Pamela.
- Nie myśl.. Źle ci to robi… - położyłam się na łóżku. – Podaj mi pilot. – kiwnęłam palcem.
- Co?! – krzyknęła.
- Żartowałam. – zerwałam się z łóżka i podeszłam do szafki.
Coś czuję, że może być wesoło. Wykończę ją psychicznie…
Najpierw postanowiłam się wypakować. Pamelcia już zajęła swoją część garderoby i wyszła na chwilę do Tomka. Trochę mi się nudziło… A zauważyłam, ze Pamelcia, to ma ze mną za dobrze.. Wymyśliłam chytry plan..
Poszłam do łazienki. Tam też zdążyła się rozgościć… Zobaczyłam jej pastę od zębów.
Oliwia… To będzie najwredniejsza rzecz w życiu, wykonana przez ciebie…
Wycisnęłam całą pastę. A wlałam tam… Uwaga… CIF. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Ta idiotka mnie rozszarpie.
Wróciłam na swoje łóżko. Przez 30 minut wpatrywałam się w jakiś beznadziejny serial w telewizji. Po 20 minutach zeszłam na dół. Mięliśmy razem z trenerem omawiać taktykę, ostatnie wskazówki. O 13.00 mecz. Czyli zostały mi dwie godziny do meczu.
Poszłam coś zjeść. Nagle usłyszałam krzyk dobiegający z mojego pokoju. To oznaczało jedno. PAMELA się skapnęła. Postanowiłam do końca zachować kamienną twarz.
- Co się stało? – wpadłam do łazienki.
- Ty idiotko! Ty to zrobiłaś! – powiedziała, wyciskając cif do umywalki.
- Ja? Pojebało cię?
- Nie udawaj. Powiem wszystko Tomkowi… - warknęła i wyszła.
Ze śmiechem rzuciłam się na łóżko. Piątka Oliwia!
Minęła godzina. Wszyscy wsiedliśmy do autokaru. Po 20 minutach byliśmy w hali gdzie miał rozgrywać się mecz. Było dużo kibiców.. Nie naszych… To była ich hala, było wiadome, że miejscowi przyjdą im kibicować.
 Najpierw my. Pierwsza połowa zakończona z 5 bramkową naszą przewagą. Druga połowa zakończona. Mecz wygrany. 30:22. I tu przeżyłam wielki szok, gdyż MVP zostałam ja, Oliwia Bartman. Cieszyło mnie to, że udało mi się pomóc zespołowi. Teraz czas na mecz chłopaków. Usiadłyśmy wszystkie w pierwszym rzędzie aby im kibicować.
Oni także wygrali bez problemu. 27:22. MVP: Tomek.
Po meczu musiałam iść do łazienki. Potrzeba wzywa. Stałam przy umywalce myjąc ręce i nagle ktoś wszedł do toalety. To Tomek. Zapowiada się ciekawie.
- No proszę, w końcu jakaś akcja. Już zaczynałam się nudzić. Przygotowałeś dla mnie coś ciekawego? – powiedziałam wyjmując papierosa.
Nic nie powiedział. Prześledził mnie od góry do dołu. Podszedł do mnie, objął w pasie i zaczął namiętnie całować.
Oliwia… Zrób coś.. Obudź się!
- Jaja sobie ze mnie robisz? – odepchnęłam go.
- Nie podobam ci się? W czym jestem gorszy od Bartmana? – odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy.
- Robisz ze mnie dziwkę? Bartman ma Pamelę. – powiedziałam, ale on ponownie zaczął mnie całować, tak jakby nie obchodziły go moje słowa. Wygrał.
Nie wiedziałam o co mu chodzi. A z drugiej strony, nie umiałam mu się oprzeć. W pewnym momencie uniósł mnie do góry, a moje nogi, oparł o swoje biodra.
Nie, do niczego więcej nie doszło, nie pozwoliłam mu na nic więcej. Tylko się całowaliśmy.  Nagle puścił mnie. Z hukiem upadłam na kafelki. Spojrzał na mnie z satysfakcją i poszedł.
Nigdy sobie tego nie wybaczę… Osiągnął to, co chciał. Z bezsilności poleciały mi łzy. Siedziałam tak bezczynnie na tych kafelkach, a z bezsilności leciały mi łzy. Zrobił z ciebie kretynkę pani Bartman.
 „Dlaczego płaczesz?
Co to za łzy na twojej twarzy?
Wkrótce zobaczysz
Wszystkie twoje lęki przeminą.”
Ktoś wszedł do środka. Tym razem, to Mariusz. Pytał co się stało. I co miałam powiedzieć? Że całowałam się ze swoim wrogiem? Ze potraktował mnie jak przedmiot, a ja mu na to pozwoliłam? Wolałam, żeby odpowiedziała mu za mnie cisza.
Usiadł obok mnie i bez słowa mnie przytulił. Tak wiele się w ostatnim czasie wydarzyło. Wróciłam pamięcią do wizyty siatkarzy w bidulu. Jak oblałam Bartmana farbą, jak razem z dziewczynami wymykałyśmy się na fajka.
Prawda jest taka, że niektóre wspomnienia, a właściwie ich większa część zawsze zostanie w naszej pamięci, czy tego chcemy czy też nie. Pamiętamy szczególnie te przykre sytuacje, które zmusiły nas do wybrania jakiejś następnej życiowej drogi, zakończenia pewnych rozdziałów, pójścia naprzód wbrew wszystkim przeciwnościom losu. Często nie zdajemy sobie sprawy, że nawet to co było złe w przeszłości w pewnym stopniu pomogło nam dotrzeć do miejsca w którym teraz się znajdujemy. Pamiętam wielu ludzi, którzy kiedyś mieli na mnie taki, czy inny wpływ. Ci, którzy mnie zranili, kiedyś byli dla mnie całym światem, dziś już nie mają dla mnie takiego znaczenia. zastąpili ich inni, którzy są dla mnie ważniejsi niż ktokolwiek inny.
Otarłam łzy. Nie wiem co ostatnio się ze mną dzieje. Nie mogę tak ciągle płakać. To nie w moim stylu…
Bez słowa otarłam łzy. Wstałam i wyszła. Nie miałam odwagi się odezwać. Podziękować, przeprosić go. Przebrałam się i wsiadłam do autobusu. Usiadłam na samym przodzie, żeby nie spotkać Tomka. Nie o to chodzi, że się go boję, że nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy. Jedno jest pewne. Oliwia Bartman tak tego nie zostawi.
Po 30 minutach byliśmy w hotelu. Zeszłam na obiad. Po 20 minutach zwołał nas trener. Omówił nasze mecz. Co mu się podobało, nad czym musimy jeszcze popracować. Jutro dał nam dzień „wolnego”. Już planowałam w myślach jak go spędzę..
Razem z Tapetą wróciłyśmy do pokoju. Poszłam wziąć prysznic. Przebrałam się w pidżamę i wyszłam do pokoju. Nagle oniemiałam. Zobaczyłam zapłakaną Pamelcię. Może to przeze mnie?
- No dobra… - usiadłam na łóżku. – Sorry za tą pastę.
- Daruj sobie. – otarła łzy.
Łaski bez. Każdy ma swoje zasady. Zgasiłam światło i położyłam się spać.
Po 10 minutach:
Ne mogłam zasnąć… Wiedziałam, że z tą idiotką będą same problemy. Tylko siedzi i beczy…
- Długo jeszcze będziesz tak ryczała? Nie wiem czy wiesz, ale chcę spać. – powiedziałam podirytowana, przyciskając głowę poduszką.
- Przepraszam. – jeszcze bardziej się rozkleiła.
- Mów.. I tak nie zasnę. – zapaliłam lampkę.
- Bo.. Bo.. – zaczęła się jąkać.
- Stop! Weź głęboki wdech i wydech. I na spokojnie mi opowiedz.
Posłuchała się.
- Zibi w ogóle nie ma dla mnie czasu. Czasami zachowuje się tak, jakby mu na mnie nie zależało. Prawie w ogóle go nie obchodzę. – popatrzyła tęp w ścianę.
- ja od zawsze wiedziałam, że Bartman to świnia, cham, prostak itd. Związałaś się ze sportowcem, z resztą chyba wiesz jak to jest.. Jak dla rodziny nie masz czasu..
Świnia, cham i prostak? A oprócz tego przystojny, pewny siebie z charakterem, wesoły człowiek.
Rozmawiałyśmy jeszcze kilka minut. Potem tak wyszło… że zasnęłam…
Obudziłam się o 9.00. Dziś dzień wolnego. Postanowiłam odwiedzić chłopaków ze Skry.  Zamówiłam taksówkę. Po 20 minutach byłam już na hali. Zobaczyłam jak chłopaki stoją i piją wodę. Pierwszy zauważył mnie Aleks. Pokazałam mu, żeby był cicho. Przytaknął. Podeszłam po cichu do Kłosa. Pił wodę. Z całej siły przyłożyłam mu w tyłek. Prawie zadławił się wodą. Wyglądało to bardzo komicznie. Od razu odwrócił się w moją stronę.
- No tak, kogo innego mógłbym się tu spodziewać.  –popatrzył na mnie złowrogo.
- Nie cieszysz się? –zrobiłam smutną minę.
- Chodź tu głupku. – rozłożył ręce z uśmiechem.
Przytuliłam go. Po chwili Karol zapoznał mnie z resztą zawodników Skry. Część już znałam.
- Na długo przyjechałaś? – zapytał Aleks.
- Jutro gram mecz. Czyli do jutra.
- A co dziś robisz?
- W sumie to nic. – wzruszyłam ramionami.
- To zabieram cię do siebie. – powiedział Kłos.
- Co? – roześmiałam się.
- Znaczy.. – roześmiał się. Pewnie dopiero zrozumiał, co powiedział. – Oglądamy dziś z chłopakami mecz. Wpadniesz? Albo pojedziesz od razu do mnie. Już po treningu. I ugotowałabyś w końcu jakiś obiad. – zaśmiał się.
- Żartowniś z ciebie. – puknęłam go w ramię. – Ale dobra, jadę.
Musiałam poczekać na Karola przed szatnią.
- Widziałaś Wojtka? – przybiegł zdyszany Paweł Zatorski z kubełkiem wody.
WTF?
- No chyba w szatni jest.
Po chwili, wyłonił się i on. Gdy zobaczył Pawła, skierował się w moim kierunku.
Niee..
No tak, cała woda poszła na mnie.
- Dzięki. – warknęłam i zaczęłam wyciskać wodę z koszulki.
 Weszłam do szatni chłopaków.Po chwili usłyszałam gwizdy. I śmiechy.
- Pawciu? – zaśmiał się Karol, rzucając mi swoją koszulkę.
Przytaknęłam. Usiadłam na ławce czekając, aż siatkarze opuszczą pomieszczenie.
- Nie przebierasz się? – zapytał Kłos.
- Na ich oczach? No, thanks.
- Jak chcesz. Ale pamiętaj, że zaraz jedziemy. – charakterystycznie poruszył brwiami.
 ****************************************************************************
Zakupy świąteczne jyż za mną ;) Życzę wam radosnych, spokojnych świąt :D Nie wiem jeszcze czy w okresie swiątecznym będą dodawane rozdziały.. Sami rozumiecie ;3 Ale postaram się. Komentujesz = motywujesz. 

4 komentarze:

  1. Super, super!!! Przez ciebie mam minus jeden rozdział (a ja dalej nw o co ci chodziło) Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie.... ten tomek to burak, prostak! Ale mi sie podnioslo cisnienie.
    Pomysl z cifem-very good! Hehe:p
    Czekam na nastepny rozdzial i gratki dla oliwii za nagrode mvp

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fajny. A pomysł Oliwii jak zwykle super, chociaż Zati z tą wodą na Włodiego też spoko.
    Czekam na następny i życzę Ci Wesołych Świąt spendzonych w rodzinnej atmosferze i oby było jak najwięcej rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cuudddoo *.* Nie mogę się doczekać następnego :* Zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń