Piłka po
moim rzucie trafia w poprzeczkę. To koniec… Przegrywamy. I to przeze mnie…
Nie
popisałaś się pani Bartman. Patrzysz na dziewczyny z twojego zespołu.. Mają
spuszczone głowy. Podchodzą do ciebie i dodając ci otuchy klepią po plecach.
- Było dobrze.
– słyszysz od nich jakby przez mgłę.
Patrzysz na
Rosjanki. Skaczą z radości… Kibice również. Grupka kibiców z Polski patrzy na
ciebie bezradnie, jakby ze złością. Nie dziwisz się im.. Jesteś wściekła na
samą siebie.. Gdybyś trafiła… Wygralibyście. A tak? Spierdoliłaś to.. Myśląc o
tym masz łzy w oczach.. Nie patrzysz na trenera, bo wiesz, że on też nie jest
zachwycony z rozwoju zdarzeń tego meczu.
Bezradna,
nie odrywając oczu od podłogi schodzisz do szatni.
I co z
tego, że za chwilę koronacja, a także nagrody indywidualne? Nie mogę tak
spojrzeć tym ludziom w oczy… Drugie miejsce .. Dobre i to.. Ale mam świadomość
tego, że to przeze mnie.
Siedzę pod
ścianą już dobre kilka minut. Łzy porażki spływają mi po policzkach. Po chwili
wszedł ktoś do pomieszczenia. To była Marta.
- Oliwia..
Nie przejmuj się, to nie przez ciebie.. To cały zespół zawinił.. Nie ty.. Chodź
koronacja się zaczęła.. – przytuliła mnie.
- Nie
mogę.. Źle się czuję… - tak, kłamstwo opanowałaś do perfekcji.
- Dobra,
tylko nigdzie nie odchodź.. Zaraz kogoś do ciebie przyś…
- Nie
trzeba. – spojrzałaś na nią.
Odeszła bez
słowa.. I dobrze. Siedzisz skulona, obrażona na cały świat. Jest ci smutno i
źle. Pojedyncze łzy spływają ci po policzku. Nagle słyszę jak drzwi się
otwierają.
- Marta,
mówiłam, że dam sobie radę. – nawet na nią nie spojrzałam.
-
Cześć.- usłyszałam jego głos. Tak to
Matt.
- Co tu
robisz? – otarłaś łzy, które przysłaniały ci cały świat.
- Nie
mogłem przegapić twojego meczu. – usiadł koło mnie. – Chcesz pogadać? – zapytał
troskliwym głosem.
- O czym?
Że wszystko spierdoliłam?
- Nie ty..
W życiu sportowca, a w szczególności w sportach grupowych tak jest, że niekiedy
odnosi się porażki..
- Ale ta
porażka była przeze mnie.. I możesz mówić co chcesz, a ja i tak się z tym nie
pogodzę..
- Dlaczego
nie poszłaś na koronację?
- Po co? –
wzruszyłam ramionami.
- No na
przykład, żeby odebrać nagrodę?
- To robią
takie dla najgorszego zawodnika meczu?
- Nie
głuptasie. – roześmiał się. – Ale dla MVP
rozgrywek, tak.
- Jaja
sobie robisz? Chcesz mnie pocieszyć?
-
Dziewczyno.. Dlaczego uważasz, że każdy człowiek jest przeciwko tobie? Zostałaś
najlepszą zawodniczką rozgrywek. – przytulił mnie.
- Ja? –
nadal nie mogłam w to uwierzyć.
- To
idziemy odebrać nagrodę?
- Ale jak
mnie wkręcasz.. – pogroziłam mu palcem.
- Ci.. –
zakrył mi usta. – Gratuluję. – pocałował mnie w policzek.
Weszliśmy
na halę. Było już po koronacji… Trener gdy tylko mnie zauważył szybko do mnie
podbiegł.
- Oliwia!
Na miłość Boska! Gdzieś ty była? Zobacz.. – przekazał mi statuetkę i czek na
100 tys. Złotych.
- To dla
mnie? – byłam w szoku..
- A dla
kogo?
Nagle
dziewczyny rzuciły się na mnie, aby mi pogratulować.
- Dobraa..
Bo mnie udusicie!
W prawdzie
żadna z nich nie dostała oprócz mnie żadnej nagrody indywidualnej, ale cieszyły
się bardziej ode mnie.
Nasz zespół
dostał 200 tysięcy złotych, Rosjanki 400 tysięcy, a na trzecim miejscu stanęły
Niemki, odbierając nagrodę 100 tys. złotych.
Zgodnie
stwierdziłyśmy, że nasze zwycięstwo będziemy świętować w Polsce. Jutro wracamy
z powrotem do kraju.
Idąc do
swojego pokoju, usłyszałam, że ktoś mnie woła.
- Poczekaj.
– odwróciłam się i zobaczyłam tego całego Mańka od boksu.
- Cześć. –
przywitałam się.
-
Gratuluję. – przytulił mnie.
- Dzięki.
Wejdziesz do pokoju? – zapytałam.
Na te słowa
trochę się zmieszał…
- No może
na chwilę. – po chwili dodał z uśmiechem.
Dziewczyn
nie było. Usiedliśmy na łóżku.
- Może w
końcu dowiem się, jak się nazywasz? – zaczęłam.
- Mariusz.
Dlatego Maniek – dla znajomych.
- Trenujesz
boks zawodowo?
-
Powiedzmy… Ale jestem również mechanikiem. Mam swój warsztat.
- Jak byłam
mała zawsze pomagałam tacie naprawiać nasz samochód.. I nie przeszkadzało mi
to, że byłam cała brudna w smole itd. –
roześmiałam się. – A ten warsztat to masz w Rosji, tak?
- W
Polsce.. W Rosji jestem chwilowo. – Jak chcesz, to razem możemy coś zreperować…
- zaproponował.
- Możemy..
Ale uprzedzam, że kiepski ze mnie pomocnik. – na te słowa lekko się uśmiechnął.
Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Podeszłam, żeby otworzyć.
Ktoś stał,
z zakrytą twarzą kwiatami. Domyślałam się, kto to może być..
- To dla
ciebie. – odsłonił się Anderson.
- Dziękuję,
ale z jakiej to okazji?
- No może z
twojej wygranej? –roześmiał się, a po chwili zauważył, że nie jestem sama.
- Wejdź. –
skinęłam głową.
- Chyba
jesteś zajęta. – uważnie zaczął się mu przyglądać.
- Ja już i
tak szedłem. – wstał Mariusz. – Odezwę się. Pa. – pocałował mnie w policzek.
Matt usiadł
na łóżku, a ja obok niego.
- Kto to
był?
- Nie muszę
ci tego mówić. – uniosłam brew.
- Ale
możesz… - powiedział z uśmiechem.
- Znajomy.
– Ale chyba nie przyszedłeś tu tylko po
to, żeby dać mi te kwiaty? – spojrzałam na niego.
- Zapraszam
cię w szczególne miejsce. To taka niespodzianka.
- Nie lubię
niespodzianek.
- To
polubisz. – roześmiał się.
- Muszę się
przebrać…
- Zaczekam.
- Tylko co
mam założyć.. Nie wiem.. To jakiś spacer?
- Ubierz
cokolwiek i tak ładnie ci we wszystkim.
- Dobra
panie Anderson. Wstawaj. – pociągnęłam go za rękę.
- Po co? –
zrobił zmieszaną minę.
- Wybierz
coś z szafy, a ja idę wziąć prysznic.
- Na pewno,
chcesz aż tak zaryzykować? – roześmiał się Anderson.
- Muszę. –
wzruszyłam ramionami i wparowałam do
łazienki.
Wzięłam
kąpiel, owinęłam się ręcznikiem, a następnie zaczęłam robić makijaż. Wysuszyłam
włosy, a następnie je rozczesałam.
Wyszłam
owinięta ręcznikiem. Spojrzałam na Andersona. Cały czas mi się przyglądał.
Śledził każdy mój ruch.
- To co
wybrałeś?
- To. –
wskazał palcem.
Rzuciłam na
to wszystko okiem. Muszę powiedzieć, że ma dobry gust. Wzięłam rzeczy, a
następnie znów wróciłam do łazienki.
Przed
hotelem stał jego samochód. Wsiedliśmy. Jechaliśmy już dobre 30 minut.
- Ej długo
jeszcze? Gdzie ty w ogóle mnie wywozisz?
- Jeszcze
troszkę. Wytrzymaj.. – spojrzał na mnie.
Po krótce
byliśmy na miejscu. Ujrzałam jakąś restaurację.
Ok
restauracja… Choć ja nie lubię takich miejsc. Otworzył mi drzwi, a po chwili byliśmy już na miejscu.
- I jak
podoba ci się? – zapytał z bananem na twarzy.
- Bardzo. –
mruknęłam.
- Czyli
nie?
- Podoba,
choć wiesz, ja tak jak ty nie bywam w
takich miejscach. Nie lubię po prostu…
- Jak
chcesz możemy jechać gdzieś indziej. – zmieszał się.
- Nie. Mam
inną propozycję.
- Jaką?
- Najpierw
zjemy tutaj, a potem pójdziemy na spacer?
- Niech tak
będzie.
Przy
kolacji rozmawiało nam się nawet dobrze. Ma świetne poczucie humoru. Tylko
nadal nie wiem, po co to wszystko, ale postanowiłam, że zapytam się go o to na
spacerze.
Postanowiliśmy
po zjedzonej kolacji pospacerować po uliczkach Rosji. W nocy wszystko było
jeszcze piękniejsze.
- Wiesz..
Mieszkam tu już trochę i dopiero teraz dostrzegłem, jak Rosja jest ładna nocą.
– roześmiał się Matt.
- Jest
wspaniała.. – spojrzałam na niego.
- Coś się
stało? – zapytał.
- Bo musze
coś wiedzieć…- zaczęłam. – Jest tyle
dziewczyn, które na pewno chciały by być teraz na moim miejscu…
- A ty nie
chcesz? – przerwał mi.
- Daj mi
skończyć. Bo nie rozumiem, po co to wszystko?
************************************************************************
Wiem, że nie lubicie tego Andersona ale jeszcze troszkę się z nim pomęczcie! :D Dziś znów Skoki Narciarskie <3 Kibicujecie? Jak tak to komu? Ja Piotrusiowi ;3
No masz rację nie lubię Andersona i mam nadziej, że równie szybko zniknie z tego opowiadania tak jak i się pojawił.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału o super ci wyszedł. Tylko szkoda, że to przegrały :/
Ale nic się nie stało, że się nie udało
czekam na kolejny
Buziaki Yśka :***
lubię Matta:)
OdpowiedzUsuńpodoba mi się Twój rozdział.
zapraszam do sb:)
Fajny rozdział! Ja tam osobiście lubie Andersona ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i oby szybko się pojawił!!