- Tak
trenerze?
- Zawołaj
Kaśkę na halę, mamy spotkanie z….z resztą, dowiesz się na miejscu. – powiedział
i poszedł dalej.
- Kaśka… -
wpadałam do pokoju.
Zły moment
Oliwia, oj zły.
Zobaczyłam
jak Pit ją obejmuje…
- Co? –
oderwała się od niego.
- Znaczy na
halę, ten trzeba iść… - podrapałam się po głowie.
Pokiwała
głową i skierowałyśmy się w dane miejsce. Po chwili zobaczyłyśmy resztę zespołu
i koszykarzy. Jedyne z czego się cieszyłam, że nie było tam siatkarzy. Od razu
uchwyciłam wzrok tego koszykarza Bartka. No tak, dawno się nie odzywał, ale to
dobrze. Przynajmniej miałam trochę spokoju.
Zajęłyśmy
miejsce obok Marty. Na środek wyszedł nasz trener a także, trener koszykówki.
Przemowę zaczął nasz trener.
-
Zgromadziliśmy się tutaj… - zaczął, a ja już nie mogłam powstrzymać się od
śmiechu.
- To nie
kościół.. – roześmiałam się, a w raz ze mną cała hala.
- Oliwia… -
zgromił mnie spojrzeniem pan Michał.
- Powiem
tak. Teraz odbędzie się spotkanie, z człowiekiem który wiele osiągnął w
sporcie, pomimo tak młodego wieku. Ma 25 lat. Gra w dobrym klubie siatkarskim..
– dodał trener koszykarzy.
NIE, TLYKO
NIE SIATKARZ…
Zapraszam
Matt`a Andersona, który chce wam dziś opowiedzieć, jak osiągnął taki sukces.
- Pewnie
nazwiskiem. – uniosłam brew.
- Oliwia..
Jeżeli cię to nie interesuje, to wyjdź. – wskazał na mnie palcem nasz trener.
- Nie no,
bardzo mnie to interesuje. Brawa. – wstałam i zaczęłam klaskać w ręce, a wraz
ze mną cała hala.
Wychwyciłam
przy tym spojrzenie Andersona. Cały czas się uśmiechał.
- Dziękuję.
– zaśmiał się i zaczął mówić po angielsku. – A może macie jakieś konkretne
pytania? – zapytał rozglądając się po hali.
- Jak długo
pan trenuje siatkówkę? – zapytał jeden z koszykarzy.
- Dziesięć
lat. Zawsze to było moją pasją.
Padały
kolejne pytania typu, czy pana rodzice są dumni, że syn uprawia sport itd.
Jednym
słowem : NUDY.
Dobra, to
teraz ja… Uniosłam rękę.
- Oliwia? –
spytał z uśmiechem.
- Tak, mam
pytanie.
- Słucham.
- Jest pan
prawiczkiem? – zapytałam i usłyszałam głośne. : ,,Uuuu”
- Oliwia,
wyjdź. – pan Michał wskazał mi ręką drzwi.
- Niech
zostanie. – powiedział Matt. – Nie, nie jestem. – zaśmiał się. – Masz jeszcze
jakieś pytania? – uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Całe
mnóstwo. – poruszyłam brwiami.
- Obiecuję,
że na każde ci odpowiem po 22.00. – roześmiał się, a za nim cała hala.
Okay… Nie
wiem, czemu tak go nie lubię. Może dlatego, że przez ostatnie lata
wysłuchiwałam o nim, o jego zajebistości.
Po
spotkaniu, Kaśka i Marta wręcz rzuciły się na niego, aby zdobyć autografy i
zdjęcia, z resztą, większość dziewczyn tak zrobiła.
ALE NIE JA.
Ustałam z
boku, gdyż obiecałam im, że na nie zaczekam. Po 20 minut czekania, zobaczyłam
jak Marta i Kaśka idą w moją stronę, ale nie same…
Kiedyś je
zabiję…
- Patrz. -
Anderson pokazał mi swój zegarek na ręku.
- Co,
jeszcze z pierwszej komunii? – roześmiałam się, a on za mną.
- Godzina
22.00 – poruszył brwiami, jak ja wcześniej.
- Chyba
PAN - wyraźnie zaakcentowałam to słowo –
nie myśli, że mówiłam to na poważnie.
- Nie lubię
jak ktoś rzuca słowa na wiatr. – spojrzał w dół a następnie na moją twarz. – Co
powiesz na spacer?
- Dlaczego
miałabym iść z panem na spacer?
- Jak nie
chcesz, to ja mogę iść… - nagle odezwała się Marta.
- Ja też. –
dodała Kaśka.
- To życzę
szerokiej drogi. – pomachałam mu przed nosem, a następnie odeszłam.
Skierowałam się do pokoju. Krótki prysznic, a następnie położyłam się do
łóżka. Niemal od razu zasnęłam.
Obudził
mnie budzik. Przetarłam oczy. Dziewczyny jeszcze spały. Postanowiłam wziąć
prysznic. Namydliłam całe ciało, a następnie odkręciłam kurek. Ej, zaraz…
- Kurwa no! – krzyknęłam.
Świetnie.
Zajebiście. Mój entuzjazm, był nie do opisania.
Wyszłam
owinięta w ręcznik, cała w mydle.
Myśl
Żyleta..
Dobra.
Zrobię to.
Skierowałam
się do najbliższego pokoju. Tak, do tego Bartmana.
- Cześć. –
zaczęłam, a ten zmierzył mnie od góry do dołu, z tym swoim uśmieszkiem… - Halo!
– krzyknęłam.
- Co, już
tak… - zająkał się.
- Masz wodę
w kranie? – zapytałam ze śmiechem.
- Mam. A co
chciałaś?
- A jak
myślisz? Rusz tą tępą mózgownice. – syknęłam.
- Co z tego
będę miał? – wskazał palcem na policzek.
O NIE PANIE
BARTMAN, NIE ZE MNĄ TE NUMERY…
- Przeziębię
się. – uniosłam brew do góry..
- Właź. –
wpuścił mnie do środka.
Od razu
wparowałam do środka. Po chwili usłyszałam głos Zbyszka:
- Może umyć
ci plecki? – zapytał ze śmiechem.
- Zgodzę
się, jak mi odpowiesz na jedno pytanie. Tylko powiedz prawdę…
- Umowa
stoi.
- Dlaczego
wylałeś na mnie wtedy tą wodę? I nie wypieraj się, że to było przypadkowo….
A co
zrobisz, jak ci odpowie…?
- Bo nie
chciałem, żebyś z nim gadała.. – usłyszałam po dłuższej ciszy. – To jak z tymi
plecami? - zapytał, a ja owinięta
ręcznikiem wyszłam z łazienki.
Podeszłam
do niego i zbliżyłam swoją twarz do jego.
- Za długo
się zastanawiałeś. – wyszeptałam mu do ucha.
- Ej, tak
to się ze Zbyszkiem nie pogrywa. – zaszedł mi drogę, zanim zdążyłam wyjść z
jego pokoju.
- Czyli
jak? – spojrzałam na niego.
- Czeka cię
kara.
- Doprawdy?
Okaż się dla mnie wyrozumiały..
- Niby
dlaczego?
- Sam
zobacz. Jaka dziewczyna, weszła by do twojego pokoju w samym ręczniku i to w
dodatku cała w żelu?
Chciał coś
powiedzieć, ale nie dałam mu na to szansy.
- Odpowiedź
brzmi : Żadna. – roześmiałam się i wyszłam.
Skierowałam
się do swojego pokoju. Ubrałam się : http://allani.pl/zestaw/886146 a następnie skierowałam do tego fizjoterapeuty..
Przez tego jebanego Bartmana nie wiem nawet, w jakich godzinach będę musiała
robić te ćwiczenia.. Ale to nie najważniejsze.. Nie wiem nawet jak on ma na
imię.
Zapukałam
do drzwi, a gdy usłyszałam głośne ‘’proszę’’ weszłam do środka.
- Hej.
Można?
- Można.
- Bo nie
powiedziałeś mi, kiedy będziemy ćwiczyć.
- To
prawda. Ale najpierw może się poznajmy. Patryk jestem. – podał mi rękę.
- Oliwia,
ale mówią na mnie Żyleta.
- Dobra, to
formalności za nami. A więc tak. Dziś jest poniedziałek. Do środy, włącznie z
nią, masz przychodzić do mojego gabinetu o 9.00. Jasne?
- Tak. To
zaczynamy?
- Tak.
Po dwóch
godzinach ćwiczeń poszłam do swojego pokoju. Zapowiada się zajebiście nudny
dzień.
Po godzinie
siedzenia i wpatrywania się w telewizor, postanowiłam pobiegać. Przebrałam się
w coś wygodniejszego : http://allani.pl/zestaw/889381 Postanowiłam pobiegać w parku. Założyłam słuchawki i
pognałam do przodu.
Gdy
przebiegłam już około trzech kilometrów, nagle ktoś przyłączył się do
mnie.
***********************************************************************Któż to? :D Komentujesz= motywujesz ;d
Pewnie Matt, oj jak ja nie lubię tego typa ;D
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, pozdrawiam serdecznie;)
dziewczyna w żelu w samym ręczniku paradująca po korytarzu.... Że nikt wtedy nie wyściubił nosa z pokoju!
OdpowiedzUsuńMatt... Nie lubię typa... Albo koszykarz Bartek?
pozdrawiam i zapraszam
na nowy.
http://zastapzloscmiloscia.blogspot.com
Ja tam go lubie ♥ :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńi teraz trochę z przemyśleń Marysi XDD
jakby oliwia była z batrmanem to by po ślubie nie usiała znieniać nazwiska XD
mi tam koleżanki powiedziały kiedy się dowiedziały jakie moja mama miała nazwisko panieńskie XD
pozdrawiam i czekam na kolejny XD
Mądra Marysia xD :D
Usuń