piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 26


- Gotowa? – Ignaczak wziął ode mnie bagaż.
- W sumie to tak. – mruknęłam.
- Coś nie tak? – zapytała Iwona.
- Telefon mi się gdzieś zapodział.. – podrapałam się po głowie.
- Na pewno się znajdzie. – uśmiechnęła się Iwona.
- Mam nadzieję. – pokiwałam głową.
Wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się w podróż do Rzeszowa.
Nowy rozdział, nowe oczekiwania, nowe życie. Wyzwanie. Odbudowanie.
Po dwóch godzinach byliśmy na miejscu. Przed sobą ujrzałam duży dom:
Wysiedliśmy i skierowaliśmy się do niego. Od progu powitały nas ich dzieci. Widać było, że są zżyte z Iwoną i Igłą, bo od razu się na nich rzuciły.
- Bo nas udusicie. – zaśmiał się Krzysiek.
- Poznajcie. To jest Oliwia – moja siostrzenica. – przedstawiła mnie Iwona. -  Jak już mówiłam zamieszka z nami.
- Cześć dzieciaki – uśmiechnęłam się.
- Jestem Dominika, a to mój brat Sebastian. – uścisnęłam jej rączkę, a następnie jej bratu.
- Miło mi was poznać. – dodałam.
Czy lubię dzieci? Chyba tak. W bidulu musiałam się niektórymi opiekować, bo nie było warunków żeby zatrudniać nowe nauczycielki itd.
Iwona stwierdziła, że od razu oprowadzi mnie po domu. Był bardzo duży. Dwupiętrowy. Najpierw pokazała mi mój pokój. Był fajny. Nie mam większych wymagań, bo tak naprawdę w bidulu nigdy nie miałam swojego pokoju. Ściany były pomalowane na niebiesko. Było tam duże łóżko, kanapa, szafa, stolik, na którym leżał laptop. Na ścianach wisiało dużo obrazów. Pokój był dość przestrzenny.
Po oprowadzaniu, postanowiłam się rozpakować.
- Kolacja!  - usłyszałam wołanie Iwony.
Czułam się bardzo dziwnie. Iwona jak to Iwona… Nie mogła przecież nie zaakceptować siostrzenicy… Ale Igła.. Chyba nie jest mu to na rękę, że z nimi zamieszkałam. Mam odłożone pieniądze, głównie z tej wygranej… Może poszukać czegoś swojego? Najpierw muszę znaleźć pracę..
Zeszłam na dół. Przy stole siedzieli już wszyscy. Dołączyłam do nich.
- I jak ci się podoba? – zaczął Igła.
- Bardzo. Chciałam podziękować, że się tak mną opiekujecie.  – spojrzałam na nich.
- Nie musisz. Jesteś częścią naszej rodziny. – dodała Ignaczak.
- Oliwiaa.. Pójdziesz z nami na spacer? – zapytała nagle Dominika.
- Dajcie spokój dzieciaki.. Oliwia jest zmęczona.. – zaśmiał się Krzysiek.
- Chętnie pójdę. – spojrzałam na nie z uśmiechem.
Po zjedzonej kolacji ubrałam na siebie kurtkę i buty, a następnie razem z dzieciakami wyszliśmy na podwórko.
- Oliwia, pobawimy się w berka? – zapytał Sebastian.
- No dobra… To ja berek! – krzyknęłam i zaczęłam ich gonić.. Uciekali jak opętani.
Przypomniałam sobie dawne czasy jak z innymi dzieciakami całe dnie spędzaliśmy na dworze. Tak bardzo mi tego brakowało. Przez swoje zachowanie, zapomniałam już, że warto czasem zapomnieć o rzeczach, które nas bolą, ale żyć chwilą.
Zmęczeni usiedliśmy na ławce.
- Długo z nami zostaniesz? – zapytała zdyszana Dominika.
- Nie wiem jeszcze. – wzruszyłam ramionami.
- Zostań, fajna jesteś. – powiedział Seba.
Na te słowa się uśmiechnęłam i przytuliłam każde z osobna.
 Na dworze zrobiło się już trochę chłodno. Początek jesieni w końcu..
Wróciliśmy do domu. Poszłam do swojego pokoju.. Korzystając z okazji, że jest laptop, zaczęłam szukać w internecie jakiejś pracy. Nagle weszła Iwona.
- Co robisz? – usiadła na łóżku.
- Pracy jakiejś szukam. – popatrzyłam w jej stronę.
- A w jakimś konkretnym zawodzie?
- Nie.. Po prostu tak aby zarobić na swoje utrzymanie.
- Chyba mogę ci pomóc. – powiedziała i wyszła.
Po około 30 minutach z powrotem wróciła.
- Co powiesz na pracę jako kelnerka w kawiarni?
- Nie jestem kelnerką, nikt mnie nie przyjmie. – wzruszyłam ramionami.
- Pytam się czy się zgadzasz.. – popatrzyła na mnie złowieszczo.
- No pewnie. – zaśmiałam się.
- Jutro o 8.00. – podała mi kartkę z adresem. – Z resztą powiem Krzyśkowi to cię tam zaprowadzi.. To kawiarnia jego siostry.
- Dziękuję, że tak mi pomagasz. – pokiwałam głową.
- Nie dziękuj. – puściła mi oczko i wyszła.
Postanowiłam wziąć prysznic i wcześniej się położyć.
Wstałam o 7.00. Ubrałam się : http://allani.pl/zestaw/896719 i zeszłam na dół. Ignaczak od razu zadeklarował, że za 30 minut mnie tam zawiezie. Zjadłam śniadanie.
- Oliwia, tu masz – Ignaczak podał mi kartkę z adresem – dobry klub ręcznej. Zgłoś się tam jeśli chcesz.
- Dzięki.
- Boisz się mnie? – roześmiał się Igła.
- Dlaczego? – uśmiechnęłam się.
- W Spale nasze relacje były inne, jakieś na luzie. A tu, pogorszyły się. – zmrużył oko.
- Bo to wszystko jest dla mnie takie trudne.. Musze się przyzwyczaić.
- Pamiętaj że możesz na nas liczyć.
Wsiedliśmy do samochodu i skierowaliśmy się do kawiarni. Była ona zaledwie kilka metrów od hali, w której trenował Igła. Z tego co opowiadał mi Krzysiek, to wieczorem ćwiczy tu ten klub piłki ręcznej.
Weszliśmy do pomieszczenia. Powitała nas kobieta bardzo podobna do Igły.  
- Dzień dobry.  –przywitała nas.
- Cześć.  – powiedział Ignaczak.
 - A to pewnie Oliwia? – zapytała.
Co ja kurwa mam trzy latka?
- Dzień dobry.
- Chodź. Pokaże ci na czym będzie polegała twoja praca i ustalimy wszystko.
Pokiwałam głową i poszłam za nią. Igła stwierdził, że będzie tylko przeszkadzał, więc poszedł.
Pani Kinga pokazała mi co należy do moich obowiązków. Czyli : podawanie kawy itd. , zmywanie naczyń, sprzątanie po klientach. Moja pensja co miesiąc będzie wynosić 2000 zł. Jak na pierwszą moją pracę to chyba nie jest najgorzej.
- Od kiedy możesz zacząć?
- W sumie to od teraz…
W tym momencie wszedł jakiś mężczyzna.
- To wykaż się. – puściła mi oczko. – Muszę na chwilę wyjść.. Chyba sobie poradzisz?
- Tak.  –powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Dobra, tylko spokojnie. Bez paniki.. Pójdziesz tam, zapytasz co podać i tyle..
Wzięłam głęboki wdech i podeszłam z kartą do klienta.
- Dzień dobry. – położyłam kartę.
- Dzień dobry. – powiedział z łamaną polszczyzną.
- Poproszę małą czarną – powiedział już po angielsku.
- Już podaję. – odpowiedziałam w tym samym języku co on.
Jak na początek, chyba nie było najgorzej… Zrobiłam kawę, położyłam ją na tacy, szłam żeby ją podać.
Będąc już 20 metrów od niego.. Poślizgnęłam się, kawa wylała się na jego spodnie…
Zajebiście Oliwia… ! Poker face na mojej twarzy…
 **********************************************************************
Macie dodbrą nutkę : http://www.youtube.com/watch?v=NlmezywdxPI ♥
Podoba się rozdział? ;D Komentujesz - motywujesz ;**

środa, 27 listopada 2013

Rozdział 25


- Zaimponowałaś mi. A to się rzadko zdarza. – powiedział po dłuższej ciszy.
- I zawsze jak ci jakaś zaimponuje to zabierasz ją na kolację?
- Powiedzmy.
- Jesteś mało oryginalny.
- Wiem. Idę na łatwiznę . Bo ja nigdy nie zrozumiem kobiet. – uśmiechnął się.
- Może nigdy nie próbowałeś?
- Próbowałem. I nie zgodzę się z tym, że każda dziewczyna jest taka sama.
- To dobrze. Bo zmieniłabym o tobie zdanie, choć i tak nie jest najlepsze. – powiedziałam prosto z mostu, nawet nie zastanawiając się nad swoimi słowami.
Oliwia… Mogłabyś nieraz ugryźć się w język.
- To co o mnie myślisz? Tylko tak szczerze.
- Sam tego chciałeś… - zamyśliłam się. – Wyrywasz laski na kasę i na nazwisko, udajesz, że jesteś czuły, choć tak naprawdę widać, że lecisz na dupę i cycki.. Co tam jeszcze? – zaczęłam się zastanawiać.
- Naprawdę tak o mnie myślisz? W cale tak nie jest. – widać było, że wziął to do siebie.
- Może i nie.. To moje zdanie.
Odeszłam kawałek, zostawiając go w osłupieniu. Po chwili dogonił mnie.
- Jeśli myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz, to się mylisz. – złapał mnie za rękę.
Objął mnie w pasie, a następnie zbliżył do siebie.
Nie możesz pokazać mu, że ty też tego chcesz. Nie możesz.! Ambicja? Może. Wpatrujesz się w jego klatkę piersiową. Kątem oka dostrzegasz, że cały czas ci się przygląda. Chyba wyczuł, że na razie nie mogę.. Nie chce?
Przytulił mnie. Nagle zaczął dzwonić telefon. Mój telefon.
- Halo? – odebrałam.
- Cześć.. Tu Iwona. Chciałam powiedzieć, że byłaś świetna. I żebyś nie przejmowała się, że nie zajęliście pierwszego miejsca.
- Dzięki. Drugie też nie jest najgorsze. – mruknęłam.
- Posłuchaj.. Jutro odwiedzę cię.. bo musimy porozmawiać. – powiedziała z takim dziwnym głosem.
- Jasne. – przytaknęłam.
- To do zobaczenia. – powiedziała i się odłączyła.
- To gdzie teraz idziemy? – zapytał, gdy schowałam telefon do kieszeni.
- Zmęczona trochę jestem… - lekko się uśmiechnęłam.
- Chodź odwiozę cię. – podał mi rękę i poszliśmy do samochodu.
Przez prawie całą drogę milczała. On też. Nie próbowaliśmy nawet nawiązać żadnej rozmowy.
PERSPEKTYWA ANDERSONA:
- Dojechaliśmy. – powiedziałem, nawet na nią nie patrząc.
W czasie drogi milczeliśmy.. Nie wiedziałem co mam mówić.. Tak nagle chciała wrócić..
- Dojechaliśmy. – powtórzyłem i spojrzałem na nią kątem oka. Miała zamknięte oczy.. Chyba spała.
Postanowiłem, że nie będę ją budzić. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju. Położyłem na łóżku.. Jej koleżanki już spały.. Przykryłem Oliwię kocem, pocałowałem w czoło, choć powstrzymałem się w ostatniej chwili, aby nie pocałować jej w usta… i zostawiłem kartkę. Po chwili mazania kilku wyrazów wyszedłem.
PERSPEKTYWA OLIWI:
Obudził mnie budzik o 4.00 nad ranem.. Zaraz… Jak ja się tu znalazłam? Kątem oka dostrzegłam jakąś kartkę na której był angielski tekst. Domyśliłam się, kto to napisał…
„ Nie chciałem cię budzić, tak słodko spałaś. Masz mój numer: 699- 345- 212, jeśli chcesz to napisz do mnie do godziny 17.00 bo ja twojego nie mam ;( Jeśli nie to uznam, że to nie miało nigdy sensu...
                                                                                                                   Matt”
Po co to wszystko pani Bartman? Ty wyjedziesz do Polski, on tu zostanie.. To nie ma sensu.. Nic nie ma sensu..
Poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Makijaż rozmazany, włosy potargane.... Wzięłam prysznic.. Ubrałam się: http://allani.pl/zestaw/894670 a następnie zaczęłam pakować. Dziewczyny akurat już nie spały.. Pytały jak było.. A ja nie miałam na razie do tego głowy..
Cały czas biłam się ze swoimi myślami. Napisać, czy nie…
Na razie się nie odważyłam. O godzinie 5.00 wylecieliśmy z lotniska do Polski. Cały czas trzymałam telefon w ręku…
W pewnej chwili schowałam telefon do torby. Tak po prostu. Zaczęłam czytać jakąś książkę. I tak nie rozumiałam jej treści.. Ale musiałam czymś zająć myśli.
O 9.00 byliśmy w Polsce. Ponownie wróciliśmy do Spały po resztę rzeczy. Od progu przywitali nas siatkarze. Wszyscy nam gratulowali… Tylko czego? Drugiego miejsca? Niech im będzie.
Po chwili rozmowy z Żygadło < on jako nieliczny mnie nie wkurwiał > dostrzegłam Iwonę. Podeszłam do niej, aby się przywitać.
 - Cześć kochanie. – przytuliła mnie.
- Dzień dobry.
- Posłuchaj długo o tobie myślałam, z resztą Igła też… Chciałabym cię zapytać, czy nie chciałabyś zamieszkać z nami. Wiem, że może to dla ciebie trudne, ale zobacz.. Może znów odbudujemy nasze relacje? 
- A Igła? Pewnie macie dzieci.. Nie chcę być dla nikogo ciężarem.
- Nie będziesz.. Tak naprawdę, to Krzysiek wpadł na ten pomysł. Mamy duży dom. Pomieścimy się wszyscy.
Zaczęłam rozważać tą propozycję. Może to nie jest zły pomysł.. I tak nie masz się gdzie podziać..
- Zgodzę się.. Ale mam kilka próśb.
W tym momencie Iwona uśmiechnęła się.
- Mów.
- Będę pomagała we wszystkim, dokładała się do czynszu itd.. A właśnie.. muszę znaleźć jakąś pracę. – podrapałam się pogłowie.
- Pomogę ci. – przytuliła mnie.
- I jest jeszcze coś. Chcę dalej trenować ręczną.
- No jasne skarbie. To spakuj się i jedziemy.
- Już?
- Tak… Rozmawiałam już wcześniej z panią Zdzisią.. Powiedziała, że nie ma problemu.
- Pewnie się jeszcze ucieszyła.. – wzruszyłam ramionami.
- Leć się pakować. – roześmiał się.
Posłuchałam jej. Po drodze wpadłam na Pita i Kurka.
- Byłaś świetna. – przytulił mnie Pit.
- Dzięki.. – wtuliłam się w niego.
- Pewnie się już nigdy nie zobaczymy. – powiedział z łamiącym się głosem.
- Wydaje mi się, że na pewno się zobaczymy. – roześmiałam się i kątem oka spojrzałam na Kurka.
- Jak to?
- Będę mieszkać u Igły…
- Naprawdę? – zobaczyłam zaskoczonego Nowakowskiego.
- Tak. – roześmiałam się.
- Chciałem przeprosić. – usłyszałem z ust Kurka.
Spojrzałam jedynie na niego i odeszłam.
- Czekaj. – usłyszałam jego głos za sobą ale nie odwracałam się.
- Po co? Przecież na końcu i tak wyjdzie, że jestem rozpieszczoną idiotką.
- Nie uważam tak. Po prostu trudno jest nam się dogadać.. Ale tym razem to przeze mnie. Przepraszam jeśli kiedykolwiek cię uraziłem.
Nie wiem dlaczego mi to mówi. Ale może czas trochę polepszyć relacje ze wszystkimi?
- Też przepraszam. Chyba jestem co do ciebie i reszty siatkarzy przewrażliwiona.
- To było dla mnie ważne. – podszedł i przytulił mnie.
- Gratuluję meczu. – spojrzał na mnie.
- Nie ma czego.. Zjebałam jak zwykle.
- Nie prawda. Dasz się zaprosić na kawę?
- Nie mogę. Może kiedy indziej..
- To zapisz sobie mój numer…
W tej chwili chciałam wyjąć telefon, który wcześnie jeszcze przed lądowanie włożyłam to kieszeni.
Nie było go… Może zostawiłam go w torbie? Podałam Kurkowi swój numer i powiedziałam, żeby się niebawem odezwał.
Wróciłam do pokoju w poszukiwaniu  swojego telefonu. Nigdzie go nie było! Usiadłam bezradnie na łóżku. Godzina 15.00. Zgubiłam kartkę z jego numerem… Dlaczego nie napisałaś do niego wcześniej?
Zaczęłam się pakować. Po 30 minutach zeszłam na dół. Ignaczakowie już na mnie czekali. 
*****************************************************************

Koniec ANDERSONA! Jak na razie, przynajmniej :D Komentujesz = motywujesz xD mało coś was... ;/ ;D

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 24


Piłka po moim rzucie trafia w poprzeczkę. To koniec… Przegrywamy. I to przeze mnie…
Nie popisałaś się pani Bartman. Patrzysz na dziewczyny z twojego zespołu.. Mają spuszczone głowy. Podchodzą do ciebie i dodając ci otuchy klepią po plecach.
- Było dobrze. – słyszysz od nich jakby przez mgłę.
Patrzysz na Rosjanki. Skaczą z radości… Kibice również. Grupka kibiców z Polski patrzy na ciebie bezradnie, jakby ze złością. Nie dziwisz się im.. Jesteś wściekła na samą siebie.. Gdybyś trafiła… Wygralibyście. A tak? Spierdoliłaś to.. Myśląc o tym masz łzy w oczach.. Nie patrzysz na trenera, bo wiesz, że on też nie jest zachwycony z rozwoju zdarzeń tego meczu.
Bezradna, nie odrywając oczu od podłogi schodzisz do szatni.
I co z tego, że za chwilę koronacja, a także nagrody indywidualne? Nie mogę tak spojrzeć tym ludziom w oczy… Drugie miejsce .. Dobre i to.. Ale mam świadomość tego, że to przeze mnie.
Siedzę pod ścianą już dobre kilka minut. Łzy porażki spływają mi po policzkach. Po chwili wszedł ktoś do pomieszczenia. To była Marta.
- Oliwia.. Nie przejmuj się, to nie przez ciebie.. To cały zespół zawinił.. Nie ty.. Chodź koronacja się zaczęła.. – przytuliła mnie.
- Nie mogę.. Źle się czuję… - tak, kłamstwo opanowałaś do perfekcji.
- Dobra, tylko nigdzie nie odchodź.. Zaraz kogoś do ciebie przyś…
- Nie trzeba. – spojrzałaś na nią.
Odeszła bez słowa.. I dobrze. Siedzisz skulona, obrażona na cały świat. Jest ci smutno i źle. Pojedyncze łzy spływają ci po policzku. Nagle słyszę jak drzwi się otwierają.
- Marta, mówiłam, że dam sobie radę. – nawet na nią nie spojrzałam.
- Cześć.-  usłyszałam jego głos. Tak to Matt.
- Co tu robisz? – otarłaś łzy, które przysłaniały ci cały świat.
- Nie mogłem przegapić twojego meczu. – usiadł koło mnie. – Chcesz pogadać? – zapytał troskliwym głosem.
- O czym? Że wszystko spierdoliłam?
- Nie ty.. W życiu sportowca, a w szczególności w sportach grupowych tak jest, że niekiedy odnosi się porażki..
- Ale ta porażka była przeze mnie.. I możesz mówić co chcesz, a ja i tak się z tym nie pogodzę..
- Dlaczego nie poszłaś na koronację?
- Po co? – wzruszyłam ramionami.
- No na przykład, żeby odebrać nagrodę?
- To robią takie dla najgorszego zawodnika meczu?
- Nie głuptasie. – roześmiał się. – Ale dla MVP  rozgrywek, tak.
- Jaja sobie robisz? Chcesz mnie pocieszyć?
- Dziewczyno.. Dlaczego uważasz, że każdy człowiek jest przeciwko tobie? Zostałaś najlepszą zawodniczką rozgrywek. – przytulił mnie.
- Ja? – nadal nie mogłam w to uwierzyć.
- To idziemy odebrać nagrodę?
- Ale jak mnie wkręcasz.. – pogroziłam mu palcem.
- Ci.. – zakrył mi usta. – Gratuluję. – pocałował mnie w policzek.
Weszliśmy na halę. Było już po koronacji… Trener gdy tylko mnie zauważył szybko do mnie podbiegł.
- Oliwia! Na miłość Boska! Gdzieś ty była? Zobacz.. – przekazał mi statuetkę i czek na 100 tys. Złotych.
- To dla mnie? – byłam w szoku..
- A dla kogo?
Nagle dziewczyny rzuciły się na mnie, aby mi pogratulować.
- Dobraa.. Bo mnie udusicie!
W prawdzie żadna z nich nie dostała oprócz mnie żadnej nagrody indywidualnej, ale cieszyły się bardziej ode mnie.  
Nasz zespół dostał 200 tysięcy złotych, Rosjanki 400 tysięcy, a na trzecim miejscu stanęły Niemki, odbierając nagrodę 100 tys. złotych.
Zgodnie stwierdziłyśmy, że nasze zwycięstwo będziemy świętować w Polsce. Jutro wracamy z powrotem do kraju.
Idąc do swojego pokoju, usłyszałam, że ktoś mnie woła.
- Poczekaj. – odwróciłam się i zobaczyłam tego całego Mańka od boksu.
- Cześć. – przywitałam się.
- Gratuluję. – przytulił mnie.
- Dzięki. Wejdziesz do pokoju? – zapytałam.
Na te słowa trochę się zmieszał…
- No może na chwilę. – po chwili dodał z uśmiechem.
Dziewczyn nie było. Usiedliśmy na łóżku.
- Może w końcu dowiem się, jak się nazywasz? – zaczęłam.
- Mariusz. Dlatego Maniek – dla znajomych.
- Trenujesz boks zawodowo?
- Powiedzmy… Ale jestem również mechanikiem. Mam swój warsztat.
- Jak byłam mała zawsze pomagałam tacie naprawiać nasz samochód.. I nie przeszkadzało mi to, że byłam cała brudna w smole itd.  – roześmiałam się. – A ten warsztat to masz w Rosji, tak?
- W Polsce.. W Rosji jestem chwilowo. – Jak chcesz, to razem możemy coś zreperować… - zaproponował.
- Możemy.. Ale uprzedzam, że kiepski ze mnie pomocnik. – na te słowa lekko się uśmiechnął. Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Podeszłam, żeby otworzyć.
Ktoś stał, z zakrytą twarzą kwiatami. Domyślałam się, kto to może być..
- To dla ciebie. – odsłonił się Anderson.
- Dziękuję, ale z jakiej to okazji?
- No może z twojej wygranej? –roześmiał się, a po chwili zauważył, że nie jestem sama.
- Wejdź. – skinęłam głową.
- Chyba jesteś zajęta. – uważnie zaczął się mu przyglądać.
- Ja już i tak szedłem. – wstał Mariusz. – Odezwę się. Pa. – pocałował mnie w policzek.
Matt usiadł na łóżku, a ja obok niego.
- Kto to był?
- Nie muszę ci tego mówić. – uniosłam brew.
- Ale możesz… - powiedział z uśmiechem.
- Znajomy. – Ale chyba nie przyszedłeś  tu tylko po to, żeby dać mi te kwiaty? – spojrzałam na niego.
- Zapraszam cię w szczególne miejsce. To taka niespodzianka.
- Nie lubię niespodzianek.
- To polubisz. – roześmiał się.
- Muszę się przebrać…
- Zaczekam.
- Tylko co mam założyć.. Nie wiem.. To jakiś spacer?
- Ubierz cokolwiek i tak ładnie ci we wszystkim.
- Dobra panie Anderson. Wstawaj. – pociągnęłam go za rękę.
- Po co? – zrobił zmieszaną minę.
- Wybierz coś z szafy, a ja idę wziąć prysznic.
- Na pewno, chcesz aż tak zaryzykować? – roześmiał się Anderson.
- Muszę. – wzruszyłam ramionami  i wparowałam do łazienki.
Wzięłam kąpiel, owinęłam się ręcznikiem, a następnie zaczęłam robić makijaż. Wysuszyłam włosy, a następnie je rozczesałam.  
Wyszłam owinięta ręcznikiem. Spojrzałam na Andersona. Cały czas mi się przyglądał. Śledził każdy mój ruch.
- To co wybrałeś?
- To. – wskazał palcem.
Rzuciłam na to wszystko okiem. Muszę powiedzieć, że ma dobry gust. Wzięłam rzeczy, a następnie znów wróciłam do łazienki.
Ubrałam się  :  http://allani.pl/zestaw/889485 a następnie wyszłam z łazienki.
Przed hotelem stał jego samochód. Wsiedliśmy. Jechaliśmy już dobre 30 minut.
- Ej długo jeszcze? Gdzie ty w ogóle mnie wywozisz?
- Jeszcze troszkę. Wytrzymaj.. – spojrzał na mnie.
Po krótce byliśmy na miejscu. Ujrzałam jakąś restaurację.
Ok restauracja… Choć ja nie lubię takich miejsc. Otworzył  mi drzwi, a po chwili byliśmy już na miejscu.
- I jak podoba ci się? – zapytał z bananem na twarzy.
- Bardzo. – mruknęłam.
- Czyli nie?
- Podoba, choć wiesz, ja tak jak ty nie bywam  w takich miejscach. Nie lubię po prostu…
- Jak chcesz możemy jechać gdzieś indziej. – zmieszał się.
- Nie. Mam inną propozycję.
- Jaką?
- Najpierw zjemy tutaj, a potem pójdziemy na spacer?
- Niech tak będzie.
Przy kolacji rozmawiało nam się nawet dobrze. Ma świetne poczucie humoru. Tylko nadal nie wiem, po co to wszystko, ale postanowiłam, że zapytam się go o to na spacerze.
Postanowiliśmy po zjedzonej kolacji pospacerować po uliczkach Rosji. W nocy wszystko było jeszcze piękniejsze.
- Wiesz.. Mieszkam tu już trochę i dopiero teraz dostrzegłem, jak Rosja jest ładna nocą. – roześmiał się Matt.
- Jest wspaniała.. – spojrzałam na niego.
- Coś się stało? – zapytał.
- Bo musze coś wiedzieć…-  zaczęłam. – Jest tyle dziewczyn, które na pewno chciały by być teraz na moim miejscu…
- A ty nie chcesz? – przerwał mi.
- Daj mi skończyć. Bo nie rozumiem, po co to wszystko?
 ************************************************************************
Wiem, że nie lubicie tego Andersona ale jeszcze troszkę się z nim pomęczcie! :D Dziś znów Skoki Narciarskie <3 Kibicujecie? Jak tak to komu? Ja Piotrusiowi ;3

czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 23


Weszłam do Sali treningowej. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Sami mężczyźni. Poszłam zapłacić za trening. Następnie założyłam rękawice i zaczęłam nabijać w worek treningowy. Czułam jak cała złość się ze mnie ulatnia.
- No dalej. Jeszcze.. Zobaczymy kto jutro wygra. – zaczęłam mówić sama do siebie.
- Spokojnie. –  ktoś zatrzymał worek. – Musisz walić trochę niżej. – zaczął mówić po Polsku jakiś chłopak po 20- stce.
Nie słuchałam go. Nie obchodziło mnie jego zdanie.
- Widzę, że uparta jesteś. – założył swoje rękawice.
- Czego chcesz? – przestałam na chwilę boksować, aby otrzeć pot.
- Pomóc.
- Nie musisz, więc spierdalaj. – nie zwracałam na niego uwagi.
- Chcesz się zmierzyć? – na te słowa spojrzałam na niego.
- Jestem dziewczyną. A poza tym, nie będziesz wyglądał tak przystojnie bez zębów. – na te słowa się roześmiał.
- Jesteś dziewczyną, to fakt, ale ja chcę ci jedynie pokazać na czym to polega, bo jak widzę, nie masz pojęcia o boksie. – prowokował.
- Zaraz się przekonamy. – powiedziałam i przeszłam do ringu.
- Maniek chcesz się bić z dziewczyną? – usłyszałam wchodząc na ring.
- Zwariowałeś? Po prostu chce jej pokazać jak to się robi.
A teraz powiem prawdę. Kiedyś boksowałam. To jeszcze było przed ręczną.. Choć.. W czasie też. Zawsze po treningach chodziłam na boks. To było takie moje odreagowanie. Wiem jak trzymać gardę itd.. Ale on o tym nie wie…
Wszedł na ring.
- Maniek? To po twoim psie? – uniosłam brew.
- Nie, po dziadku. – roześmiał się.
- To co mam mistrzu robić?
- Praworęczna?
- Lewo.
- Ok. To nabijasz lewą, prawą trzymasz gardę. I teraz spróbuj we mnie uderzyć, oczywiście ja będę się bronił.
Zrobiłam zwód, a następnie mocno go uderzyłam w brzucho. Zrobił nieciekawą minę. Usłyszałam gwizdy.
- Tak? – powiedziałam z uśmiechem.
- Tak… - pokiwał głową.
- To teraz ty.  –powiedziałam W PEWNEJ ŚWIADOMOŚCI SWOICH SŁÓW.
- Nie no, nie będę bił dziewczyny.
- Bo boisz się, że ci odda? – usłyszałam śmiech innych mężczyzn.
- No ok. Ale lekko. – pokazał dziwny gest ręką w stronę publiczności.
Próbował uderzać, ale ja dobrze się osłaniałam.
- Powiedz.. Trenowałaś kiedyś?  - nie dawał za wygraną.
- Może tak, może nie. – nie dałam się zdekoncentrować.
- Pewnie miałaś rodziców, którzy kiedyś trenowali. – usłyszałam z jego ust.
Na te słowa opuściłam ręce. Nie myślałam nawet jakie to będzie miało konsekwencje…
Trafił prosto w mój nos. Upadłam na matę. Od razu wszyscy do mnie podbiegli, włącznie z Mańkiem.
- Przepraszam..  –powiedział podnosząc mnie.
- Nie, spoko. – z oczu zaczęły mi lecieć łzy.. Już nie chodziło o te przyłożenie.. Po prostu każde wspomnienie  o moich rodzicach boli najbardziej.
- Boli? – spytał Maniek, kiedy usadził mnie na krześle.
- Nie. – powiedziałam.
- Nie chciałem. – spojrzał na mnie.
- Wiem. Nie przejmuj się. Nie raz oberwałam w mordę. I jakoś żyję. – lekko się uśmiechnęłam.
- Trenujesz boks? – podał mi wodę.
- Ręczną.
- Zaraz.. Kojarzę cię… czy ty przypadkiem jutro nie grasz meczu?
- Gram. Może chcesz autograf? – powiedziałam z ironią w głosie.
- Obejdzie się. Jeszcze raz przepraszam…
- Spoko… - spojrzałam na zegarek. – Muszę lecieć..
- Będę jutro na twoim meczu.. – na te słowa się odwróciłam.
- Trzymaj za mnie kciuki. – pomachałam mu, a następnie wybiegłam z pomieszczenia.
Po krótkim biegu, byłam z powrotem w hotelu. Wparowałam do pokoju. Były tam Kaśka i Marta.
- Oliwia… Ktoś cię pobił? – zerwała się wystraszona Michalska.
- Zwariowałaś? – popukałam się w głowę.
- To co ci się stało?
Po krótce wszystko im opowiedziałam. Poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro.. Za ciekawie, to to nie wygląda…
Wzięłam prysznic, a następnie ubrałam się w pidżamę: http://www.intimo-dlaciebie.pl/italian-fashion-aneta-pizama-dlrekdls-cat-43-id-4804.aspx a następnie poszła spać.
Stoję na środku hali.. Sama.. Trwa mecz.. Przed sobą widzę sześć Rosjanek. Biegną w stronę mojej bramki. Chcę biec, aby je zatrzymać.. Ale nie mogę  się ruszyć. Widzę, jak kibice mnie wygwizdują. Patrzę na to wszystko bezradnie. I nic. Rosjanka strzela i koniec meczu..
Obudziłam się cała rozpalona. Pot spływał mi po czole.. To był sen… Przetarłam oczy. Poszłam do łazienki. Ubrałam się  : http://allani.pl/zestaw/893707 a następnie poszłam na śniadanie. Kolejnym punktem planu dzisiejszego dnia, było omówienie taktyki. Rozmowy z psychologiem i nastawienie się do meczu.
O 18.00 weszłyśmy na hale się rozgrzewać. Na trybunach było już sporo kibiców. W jednym z sektorów ujrzałam kibiców z Polski. To dodało mi otuchy, choć wiedziałam, że ci wszyscy ludzie pokładają w nas nadzieję. Nie mogłam ich zawieść. Ja i cały zespół. Ćwiczyłyśmy podania, rzuty karne. Spojrzałam na nasze rywalki. Były dość pewne siebie. W końcu grały u siebie, nie to co my. Miały ogromne wsparcie ze strony kibiców. Jakby Igła to powiedział? Taki siódmy zawodnik na boisku. Znaczy, w naszym wypadku ósmy.
Nie będzie to zwykły mecz. Już nie chodzi o przeciwników.. Ale wcześniej, obiecałam sobie, że dam z siebie wszystko, aby dać moim rodzicom powód do dumy. Wiedziałam, że cały czas zemną są, wspierają i patrzą na mnie z góry.
Otarłam łzę, która spływała mi po policzku.
Będę twarda...
Czas na hymny. Najpierw Rosjanek. Potem nasz.. Spojrzałam tył. Widziałam tych wszystkich dumnych, kibicujących nam Polaków. Ten mecz jest dla nich ważny.. Nasze zwycięstwo...
Gwizdek trenera.. I zaczynamy w składzie: Ja, Marta, Kaśka, Paula, Iza, Justyna i Karolina na bramce.
Jest ciężko, cholernie ciężko zatrzymać Rosjanki. Widać, że nie boją się nas... Z łatwością omijają naszą obronę.. bloki. Nie pozostajemy im dłużne. Idziemy łeb w łeb.
17 minuta:
12-11 dla nas. Trener Rosjanek bierze czas. Schodzimy z boiska dodając sobie nawzajem otuchy. Trener daje nam ostatnie wskazówki. Wchodzimy z powrotem.
29 minuta:
60 sekund... W piłce ręcznej to dużo..
Przegrywamy 15:18.
Co czuję? Złość na samą siebie.. Ale nie poddam się.   
Druga połowa. Znów idziemy łeb w łeb. Jedna Rosjanka dostaje żółtą kartkę… Na razie wszystko idzie po naszej myśli…
45 minuta:
26: 25 dla nas. W tym momencie zdobycie bramki jest jak wygrać życie… Jest cholernie trudno.. Choć Rosjankom też najlepiej nie idzie.
55 minuta:
Pięć minut do końca spotkanie. Czas dla nas. 29:29. Nie możemy odbiec przynajmniej o jedną bramkę. Obrona nam się posypała, rzuty nie wychodzą. Jeśli miałabym ocenić siebie indywidualnie, to wiem, że nie daję z siebie 100 %.
59 minuta:
Łeb w łeb… 32:32.
Rosjanki zaostrzyły obronę. W tej chili próbują wymusić rzut karny po wejściu Marty, ale bezskutecznie.
10 sekund na akcję.. ostatnią w tym meczu, w tych rozgrywkach… Zaczynamy z pod naszej bramki.
,,Stoję dokładnie tu, gdzie stałem parę lat wstecz
Lecz oczy, którymi patrzę zgubiły swój blask gdzieś.’’
10:
9:
8:
Podanie od Marty.
7:
6:
Piłka w moich rękach.. Decyduję się na strzał
5:
Jest 34:33 dla Rosjanek… To bramka, która może zadecydować o ich wygranej.
4:
Wyskok i uderzam nad blokiem….
3:
2:
1:
 Oddałam strzał..

*************************************************************
Jak typujecie, kto wygra? ;D 

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 22


- I jak było? Opowiadaj! – niemalże w progu rzuciły się na mnie Kaśka i Marta.
- Normalnie. – wzruszyłam ramionami.
Wolałam nie mówić o tym, że się wyjebałam…
Po około godzinie oglądania telewizji, nagle zacząć ktoś pukać do drzwi. Otworzyła Kaśka.
- Dzień dobry. Jest może Oliwia?  - usłyszałam głos Marco.
- O co chodzi? – podeszłam do drzwi.
- Możemy pogadać?  - spytał .
Teraz jakoś przyjrzałam mu się dokładniej. Był wysoki, blondyn o piwnych oczach. Miał tak około 30 lat.
- O czym?
- To my niedługo wrócimy. – powiedziała Kaśka i pociągnęła Martę za sobą.
Usiedliśmy na łóżku.
- To o co chodzi?
- Już mówię.. Mecz masz w niedzielę, tak?
- No tak. – pokiwałam głową.
- Posłuchaj.. Może to i zabrzmi dziwnie.. – zaczął.
- Wal śmiało… - zaśmiałam się.
- Jutro Vive gra mecz.. Mam im zrobić sesję na meczu.. Może chciałabyś mi pomóc? Posłuchaj.. Robisz świetne zdjęcia.. Jeżeli ci się to spodoba, to kto wie? Może podejmiemy kiedyś współpracę. – powiedział z uśmiechem.
- Hmm... Ciekawa propozycja, ale najpierw musze porozmawiać z moim trenerem.
- Już to zrobiłem. Zgodził się. Trening masz dopiero o 17.00, a mecz jest o 11.00 więc na pewno się wyrobisz.. To jak?
 - A gdzie będzie grany ten mecz?
- Niedaleko jest taka duża hala, z resztą możesz jechać ze mną. O 10.00 bądź przed hotelem. I tak to po drodze.
- No dobra. Zgadzam się. Mam coś ze sobą zabrać?
- Mocne nerwy. – zatarł ręce Marco..
Teraz wyglądał trochę jak psychopata.. Ale nie powiem.. Pozytywny człowiek. Po kilku minutach pożegnaliśmy się. Poszedł. I oczywiście po chwili wpadły te dwie, z którymi dzielę swój pokój. Opowiedziałam im wszystko, po czym poszłyśmy na kolację.
Około 23.00 wzięłam prysznic i zasnęłam.
Wstałam o 8.30. Wzięłam prysznic, a następnie umalowałam się i wysuszyłam włosy…
Nigdy nie miałam problemu z moim ubiorem, ale dziś wyjątkowo nie miałam się w co ubrać.. Na luzie? Może jakieś rurki? Ech…W końcu zdecydowałam się na to : http://allani.pl/zestaw/886565
Równo o 10.00 stawiłam się przed hotelem. Marco już na mnie czekał. Wsiadłam do jego samochodu.
Droga minęła dość szybko. Przed halą dał mi identyfikator. Bez niego raczej bym nie weszła..
Zajęliśmy miejsce jak najbliżej boiska. Marek dał mi jeden ze swoich aparatów. Zaczął się mecz. Vive grało z THV Kiel.
Kilka razy spoglądał na mnie Lijewski. Wychaczyłam to. Zaczęłam robić zdjęcia. I co z tego, że na większość moich zdjęć był Krzysiek? Że jakoś aparat sam przesuwał mi się w jego stronę?
Kielce grało świetnie. Po pierwszej połowie prowadzili 16: 12. Druga połowa była trudniejsza. Popełnialiśmy niewymuszane błędy. 
Na szczęście cały mecz zakończył się wygrana Kielc 29 -27. MVP :  Michał Jurecki
Marco gdzieś pognał z aparatem, a ja zostałam sama… Wyszłam przed bandy reklamowe. Stałam i przyglądałam się wszystkim i wszystkiemu.
- Nie przewróć się. – ktoś wyszeptał mi to do ucha..
-Będę uważać.– odwróciłam się w stronę Lijewskiego.
- Co ty tu w ogóle robisz? – zapytał zaciekawiony.
Wyciągnęłam aparat i zrobiłam mu zdjęcie.
- To. – zaśmiałam się, po wykonani zdjęcia.
Po chwili mu wszystko wytłumaczyłam.
- Nie przedstawisz mi swojej dziewczyny? – podszedł do nas Mateusz Jachlewski.
Krzysiek spojrzał na  niego tak, że gdyby wzrok mógł zabijać, ten dawno by już padł.
- Nie jestem jego dziewczyną. Oliwia.- podałam mu rękę z uśmiechem.
- Mateusz.. Już myślałem…
- To nie myśl. – powiedział Krzysiek.
- Bo dlaczego jako najmłodszy zawsze wyrywasz najładniejsze laski? – zaczął się z nim sprzeczać.
- A to moja wina, że wszystkie na mnie lecą? –  ze śmiechem poklepał Jachlewskiego po plecach.
Nie tracąc czasu, zrobiłam im kilka zdjęć.
- Czyli, jesteś wolna? – podszedł do mnie Jachlewski.
- Tego nie powiedziałam. – kolejny idiota się przyczepił…
- Szkoda.. Lecę.. Miło było poznać. – powiedział i poszedł.
Po chwili ujrzałam Marco. 
 - Gdzie ty byłeś? – podeszłam do niego.
- No jak to gdzie? Musiałem trochę zdjęć porobić. To jak, jedziemy teraz obrobić zdjęcia?
- Po co ja tam jeszcze?
- Nie chcesz zobaczyć swoich dzieł?
- No w sumie..
Ostatecznie pojechałam. Marco zgrał zdjęcia na laptopa i po chwili zaczęliśmy je oglądać.
- Są naprawdę… - zaczęłam.
- Są zajebiste.. Dziewczyno! – o mało co nie zaczął skakać..
- Też się cieszę. – wzruszyłam ramionami.
- Bo nie powiedziałem ci wszystkiego…
- Już nic mnie chyba nie zdziwi. – pokręciłam głową.
- Bo te zdjęcia idą na konkurs… Jeżeli wygramy, możemy zostać oficjalnymi fotografami Vive…
- O nie. Mnie to w to nie mieszaj.. – pokiwałam palcem.
- Ale dlaczego? Przecież..
- Oddaję ci tą posadę. – poklepałam go po plecach.
- Jest jedne mały problem. – usłyszałam za sobą…
- Nie interesuje mnie to. – odpowiedziałam lekko podirytowana.
- Posłuchaj przynajmniej…
- A więc? – przystałam na chwilę.
- Bo to konkurs… w parach… znaczy.. żeby wziąć w nim udział, trzeba mieć swojego pomocnika.. Oddzielnie nie można brać udziału.. I oni wtedy rozstrzygają która osoba z tej dwójki jest lepsza..
- I rozumiem, że mam odpuścić i nie robić ci konkurencji?  I to po to te gadanie, że jakie to ja zdjęcia dobre nie robię? Żebyś nie miał konkurencji? – na te słowa pokiwał głową.. – Słuchaj.. Po co ci to tak naprawdę? Przecież jesteś zawodowym fotografem…
- I fanem ręcznej.. Od lat kibicuję chłopakom.. To ważne dla mnie, dla prawdziwego kibica..
- I myślisz, że mnie to wzruszy?  -wzruszyłam ramionami.
- Powinno. – pokiwał głową.
Zapanowała cisza.
- Dobra.. Kiedy i gdzie jest ten casting?
- Tydzień po waszym meczu.. W Kielcach.
- Dobra, niech ci będzie… - westchnęłam.
- Dziękuję. – niemalże rzucił się na mnie ten cały Marco.
Jest dziwny, ale ok. W sumie, nic ci się nie stanie, jak weźmiesz udział w tym pojebanym konkursie. Najwyżej się zbłaźnisz.
Około 16.00 Marco odwiózł mnie do hotelu. Przebrałam się http://allani.pl/zestaw/890983 a następnie pognałam wcześniej na trening. 
Na hali ujrzałam ćwiczące Rosjanki.. Weszłam po cichu na halę.. Znaczy, tak mi się wydawało…
Wszystkie oczy skierowały się na mnie.. Usiadłam po cichu na trybunach i obserwowałam ich trening.
Po około 10 minutach, zauważył mnie trener Rosjanek. Przysiadł się do mnie.
- To już jutro. – powiedział do mnie po angielsku.
- To prawda. Ale ja tam wierzę w nas.. – spojrzałam tępo w podłogę.
- To dobrze, zawsze trzeba mieć nadzieję. Powodzenia. – wstał i odszedł.
Nadszedł czas na nasz trening. Ostatni. Jutro o 19.00 wszystko się rozstrzygnie. Z godziny na godzinę jestem coraz bardziej niepewna.
Ćwiczymy podania. Dostaję piłką w głowę. Tak, nie jestem skoncentrowana na swojej robocie. Trener pyta co mi jest. Ja jedynie spoglądam na niego i mówię, że poprawię się.
Jest trochę lepiej. Wszystko idzie po mojej myśli. Po dwóch godzinach wracam do pokoju i biorę zimny prysznic. Przebieram się : http://allani.pl/zestaw/890568 a następnie postanowiłam iść na jakąś siłownie. Nie znałam tu nic i nikogo. Nagle szukając jakiejś siłowni napotykam się na halę, w której ćwiczą boks. Może to i dobry sposób na odreagowanie?
*************************************************************************

Czytacie?;D